Artykuły

"Courtney Love": Premiera nostalgiczna i z wykopem

"Courtney Love" w reż. Moniki Strzępki w Teatrze Polskim we Wrocławiu. Pisze Magda Piekarska w Gazecie Wyborczej - Wrocław.

W swoim najnowszym spektaklu Monika Strzępka i Paweł Demirski wpuszczają na teatralną scenę energię rodem z rockowego koncertu. A jednocześnie opowiadają chyba najsmutniejszą historię w swojej karierze. Efekt jest hipnotyzujący.

Premierowy pokaz "Courtney Love" odbył się przy widowni wypełnionej ponad miarę. I choć trwał około czterech godzin, publiczność bez bólu zniosła ten maraton. Niewykluczone jednak, że efektem spektaklu będą liczne listy protestacyjne od rozmaitych organizacji i osób.

Ich treść można sobie wyobrazić. "My, fanki Axla Rose'a, chcemy gorąco zaprotestować przeciwko brutalnemu atakowi na wizerunek naszego idola, dokonanemu przez twórców spektaklu. Axl zawsze był, jest i będzie ikoną rocka, twórcą bezkompromisowym i autentycznym" - tak mógłby brzmieć jeden z nich. "Strzępka kłamie. Courtney to suka" - inny. Część widzów mogłaby zażądać uwolnienia Demirskiego, a organizatorzy Open'era, na którego przyszłorocznej edycji ma być pokazana "Courtney" - wycofać wolę współpracy w proteście przeciwko obrzucaniu błotem (dosłownie) imprezy, jakie dokonało się na deskach sceny na Świebodzkim. I tylko Courtney Love - śmiem twierdzić - byłaby zadowolona.

Podczas pracy nad spektaklem Monika Strzępka postawiła przed aktorami wrocławskiego Teatru Polskiego karkołomne zadania. Po pierwsze, wszyscy biorący udział w spektaklu artyści musieli dobrze śpiewać, grać na gitarach albo perkusji. Niektórzy - jak Marcin Pempuś, odtwórca roli Kurta Cobaina - mieli pierwszy raz do czynienia z grą na instrumencie, w co, oglądając spektakl, trudno uwierzyć. Na kilka miesięcy jedna z sal prób w Teatrze Polskim zamieniła się w szkołę muzyczną, a przygotowania w pierwszej fazie ograniczały się do szlifowania gitarowych chwytów.

Efekt, nie tylko instrumentalny, robi wrażenie - o ile jeszcze nie zdumiewa rewelacyjna forma wokalna Mariusza Kiljana, aktora znanego tak ze scen dramatycznych, jak i muzycznych, to już kolejne kreacje są kompletną niespodzianką.

W kilku rolach

Marcin Pempuś sprawdza się świetnie jako Cobain w "Smells Like Teen Spirit", ale prawdziwego kopa dostajemy od Katarzyny Strączek, która jako Courtney śpiewa kilka kawałków zespołu Hole. I tylko Agnieszka Kwietniewska, wystylizowana na Amy Winehouse, jak z wałbrzyskiego "O dobru", nie miała szansy tu zaśpiewać.

Ale ta muzyczna strona spektaklu to tylko jedna z poprzeczek, które musieli pokonać artyści. Kolejna to fakt, że większość z nich gra podwójne lub potrójne role. Michał Majnicz jest np. Kevinem Arnoldem z "Cudownych lat", wyimaginowanym przyjacielem współczesnego polskiego czterdziestolatka, męża rodziny Dobrych (Adam Cywka), który przed żoną (Agnieszka Kwietniewska poza Amy Winehouse gra jeszcze dawną dziewczynę Cobaina, Tracy) chowa pod materacem zdjęcie Courtney Love. Majnicz jest też perkusistą Nirvany, z którym agent wielkiej wytwórni (znów Cywka) podpisuje umowę. Ale zamienia się też w namolnego fana Cobaina, podczas gdy Cywka na moment staje się Billem Clintonem. Michał Opaliński jest i pierwszym wydawcą Nirvany, i córką Cobaina i Love. Kiljan porywa publiczność jako kolonijny wychowawca punkowym wykonaniem "Wróćmy nad jeziora", później jest zblazowanym Axlem Rose, po raz tysięczny odbębniającym w Rybniku swoje "Knockin' on Heaven's Door", żeby stać się na powrót owym wychowawcą, tym razem o dobre dwadzieścia parę lat starszym, stojącym w kolejce po bigos podczas Open'era.

Te metamorfozy odbywają się na naszych oczach, często bardzo subtelnie - bez potrzeby zmiany kostiumu lub tylko z lekką jego korektą. To wszystko - wraz z żonglerką przenoszącą nas z Seattle do Polski i z powrotem sprawia, że spektakl rozgrywa się w takim tempie, że cztery godziny mijają nie wiedzieć kiedy.

Tempo i towarzysząca mu energetyczna muzyczna bomba, co i rusz rozsadzająca scenę, stanowią silny kontrast z przekazem, jaki z niej płynie. A jest on gorzko-nostalgiczny. Znajdziemy tu i opowieść o fiasku próby zmiany muzycznego rynku w wykonaniu Nirvany, o gorzkim smaku sukcesu, o presji wielkich wytwórni, o męskim szowinizmie, który skazuje niepokorne kobiety na rolę tych najczarniejszych charakterów w popkulturowych bajkach. Jest w tym spektaklu też satyra na pokolenie dawnej publiczności punkowych koncertów, dzisiejszych dorobkiewiczów, którzy na wielkich muzycznych festiwalach, po kolana w błocie i z bigosem na plastikowej tacce, próbują znaleźć namiastkę dawnych przeżyć. Albo szukają ich podczas bezsennych nocy, opychając się słodyczami przy Youtube.pl, przegrzebywanym w poszukiwaniu muzycznych smaków młodości.

W pułapce sukcesu

Dojmujący smutek "Courtney" wynika przede wszystkim z tego, że tym razem Monika Strzępka i Paweł Demirski kierują celownik swojej broni teatralnego rażenia nie na nadpsute struktury państwa, ale na pokolenie swoich rówieśników i siebie samych. Pokazując Cobaina i Love w pułapce własnego sukcesu, opowiadają o sobie. O sytuacji, w której pasja zamienia się w żmudną pracę, pod presją zleceniodawców. Jedno z kluczowych zdań wypowiada tu pan Darek (Igor Kujawski), portier w mazurskim domu kultury, mówiąc, że ma ten luksus, że swojej pracy nie musi lubić i dzięki temu może pasje realizować po godzinach, bez ryzyka, że zamienią się one w obowiązek.

Historię Nirvany Strzępka i Demirski traktują luźno, dopisują do niej apokryfy. Co by było, gdyby zespół dotrwał do 70-lecia swojego istnienia? A jeśli Cobain i Krist Novoselic (świetny Andrzej Kłak) ogłosiliby rebelię i siłą wdarli się do biur prezesów wielkich wytwórni? A gdyby po kolejnej wersji samobójstwa Cobaina, który w spektaklu strzela sobie w głowę trzykrotnie, znaleźli gdzieś azyl, w którym mogliby grać koncerty dla pięcioosobowej publiczności i sami sobie wydawać płyty z ręcznie rysowanymi okładkami? Ale tego splotu odkręcić nie sposób, nawet cofnięcie czasu niewiele by pomogło. Bo "nie ma takiego miejsca w czasie, z którego można by to zacząć od nowa" - jak mówi Katarzyna Strączek w zamykającym spektakl monologu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji