Życie jest tu jak teledysk
Życie bohaterów sztuki Jona Fosse jest jak teledysk. Mówią do siebie szybko, półgębkiem, ale nie potrafią się zrozumieć. Spektakl w reżyserii Tomasza Mana zainauguruje dzisiaj działalność wyremontowanej Sceny Kameralnej Teatru Polskiego.
Historia młodej dziewczyny, która będąc w ciąży wraca do domu rodzinnego, jest tematem sztuki "Imię" Jona Fosse, norweskiego pisarza, dramaturga i autora książek dla dzieci. Dom nie jest przyjaznym miejscem. Ludzie nie mają tu własnych imion. Jest Matka, Ojciec, Siostra, On i Ona, były chłopak i dziecko, które ma się dopiero narodzić. Wszyscy pragną miłości i zrozumienia, ale sami nie potrafią tego dać.
- Nie jest to jednak tragedia - podkreśla Tomasz Man. - Wolę słowo życie. Tak po prostu żyje większość z nas. Rzucamy do siebie od niechcenia słowa-klucze: "Daj spokój", "Idę się położyć", "Chce mi się jeść".
Sztuka była już wystawiana na Scenie Kameralnej w czerwcu w ramach Studia Młodej Reżyserii. Spektakl wzbudził jednak kontrowersje i sprowokował dyskusję z publicznością. -Teraz to zupełnie inne przedstawienie - mówi reżyser. Uwzględniliśmy uwagi widzów. Spektakl stał się cieplejszy, a bohaterowie bardziej ludzcy.
Sztuka została skrócona o 25 minut, zdynamizowano też muzykę. - Poniekąd ocieram się tu o techno - wyjaśnia Łukasz Damm, kompozytor. - Ale dla mnie to muzyka smutku.
Przedstawienie ma rozpocząć cykliczne spotkania w teatrze z młodzieżą zatytułowane "Porozmawiajmy o... rodzinie". - Chcemy pokazać, że teatr to nie tylko estetyzm i lektury szkolne, ale także najważniejsze sprawy życiowe - tłumaczy Paweł Miśkiewicz.