Artykuły

Zapach pomarańczy

"Tauryda. Apartado 679" w reż. Antoniny Grzegorzewskiej w Teatrze Współczesnym w Szczecinie. Pisze Jacek Sieradzki w Zwierciadle.

Ifigenia miała zginąć w Aulidzie na ołtarzu ofiarnym za nieswoje (męskie, publiczne) sprawy. Bogini Artemida w ostatniej chwili zgarnęła ją spod noża, przenosząc kilkaset kilometrów do Taurydy i czyniąc ją swoją kapłanką. Jak się ma dobry grecki mit do teatralnej opowieści o dziewczynie z północnego kraju rzuconej na południe Hiszpanii i uczącej się z trudem realiów nowej ojczyzny? A jak z kolei ma się ta dziewczyna (zjawiskowa Małgorzata Klara) do rzeczywistej Antoniny Grzegorzewskiej, od siedmiu lat zasiedlającej dom w Andaluzji z oknem na Afrykę? Nie ma sensu analizować zbyt dogłębnie tych powiązań. Szczecińskie widowisko malarki, pisarki i reżyserki w jednej osobie jest w gruncie rzeczy impresją, zwiewną i żartobliwą - owszem, błahą, ale cóż to komu szkodzi? - o fascynacji polskiej uciekinierki światem kolorowych sukien, obcasów stukających flamenco, tudzież intensywnie pachnących drzew pomarańczowych, których owoce zatknięto na szpikulcach zabawnych, drewnianych wachlarzy. Nie ma tu nic dosłownego, wszystko jest przetworzone, opakowane w wymyślną formę: andaluzyjskie słońce to - zamiennie - dwa płótna Wojciecha Fangora, kręgi o intensywnych barwach. Grzegorzewska po ojcu Jerzym, wizjonerze, szefie Teatru Narodowego, odziedziczyła, jak sama mówi, "malarstwo, bałaganiarstwo, wstręt do trywialności, strach przed banałem i poczucie humoru". Wszystko się zgadza.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji