Artykuły

Po coś wracał Odysie?

CZY można napisać choć­by jedno zdanie na ko­rzyść przedstawienia "Powrót Odysa" w Teatrze Studio? Jeśli już - to jedynie, że przedstawienie na szczęście ma przerwę. Daje ona widzom chwilę wytchnienia po trudzie obejrzenia pierwszej części i okazję do ostudzenia łykiem Coca Coli oburzenia na teatr. Wielu z nich już nie wraca na widownię.

Nie ma co do tego wątpli­wości: "Powrót Odysa" jest pod każdym względem przeds­tawieniem nieudanym. Ale gdyby było ono zwykłą poraż­ką artystyczną zespołu - a do tego każdy zespół zawsze ma prawo - można by ostatecz­nie pominąć milczeniem poja­wianie się tej rzadko grywa­nej sztuki S. Wyspiańskiego na afiszu stołecznego teatru. Ale przedstawienie to, tak jak nie zasługuje na podjęcie polemiki z reżyserem i inter­pretatorami postaci wykreo­wanych przez poetę, tak też nie pozwala przemilczeć fak­tu jego premiery. Prowokuje bowiem do uderzenia na ala­rm jako, że uznać je należy za znak ostrzegawczy dla na­szych teatrów. Za lekcję pog­lądową poziomu do jakiego, poniżej granic przyzwoitości w teatrze, obsunąć się może efekt pracy zespołu scenicz­nych zawodowców.

Przedstawienie to przede wszystkim dyskwalifikują wykonawcy. Dostatecznie pre­cyzyjnie zacierają nie tylko sens wypowiadanych kwestii, ale nawet brzmienie poszcze­gólnych słów, co w efekcie daje przemianę wiersza poety w ciąg nieartykułowanych dźwięków. I żeby zarzut ten można było postawić przed aktorami ról epizodycznych - to pół biedy. Ale nie - doty­czy on również, a nawet prze­de wszystkim, wykonawcy ro­li tytułowej!

Dla pełnego obrazu możli­wości wykonawców dodajmy, iż niektórych cechowała tra­giczna (przechodząca w tragi­komiczną) podniosłość mowy z manierycznym akcentowa­niem co poniektórych słów, niestety tych niewłaściwych. Pod tym względem królowała niewątpliwie Penelopa. Dla kontrastu inni wystąpili z bardziej naturalistycznymi propozycjami aktorskimi typu krzyk, bieganie, szarpanina i oblewanie kolegów barwioną wodą udającą wino.

No cóż można się zapy­tać: a gdzież był reżyser podczas prób, że dopuś­cił do zamiany bohaterów Wyspiańskiego w ich parodystyczne odbicie, a domu Odysa - w podrzędną izbę karczemną? Że jego intencje, a sądzić należy, że reżyser miał takowe, skutecznie zostały ukryte pod niemożliwościami interpretacji aktorskiej? Lecz nie sądzę by jedynie w poczu­ciu bezradności wobec wyko­nawców wprowadził na scenę efekty inscenizacyjne, wno­szące wątpliwą symbolikę, mającą w zamiarach zapewne rozszerzyć sens powrotu Ody­sa do wytęsknionej ojczyzny, w której odnalazł piekło.

"POWRÓT Odysa" nie był bodaj jeszcze grany w Warszawie, po wojnie to piąta inscenizacja tego dra­matu. Rzadkość z jaką gości na scenach nie pozostaje w żadnym związku z walo­rami poetyckiej rekonstrukcji mitu poddanego przez Wys­piańskiego przewartościowa­niu w duchu własnej moralis­tyczno-tragicznej wizji świata. Po obejrzeniu przedstawienia w Teatrze Studio ma się ocho­tę zawołać: po coś wracał Odysie! po coś wracał na sce­nę, na której cię grać nie umieją?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji