Artykuły

Roboty drogowe

Jakiś czas temu na Scenie Kameralnej Starego Teatru zrobiono generalny remont. Dzięki niemu możemy kontemplować sztukę na wygodnych, wpadających w jasny odcień zieleni fotelach, z wyprostowanymi nogami, co było uprzednio niemożliwie. Oglądając "Szkołę żon" Moliera, w reżyserii Ewy Kutryś, miałam jednak wrażenie, że remont w teatrze jeszcze się nie skończył. A nawet stało się jeszcze gorzej, bo przeniósł się z sąsiedniej ulicy, gdzie właśnie naprawiana jest biegnąca pod jezdnią rura.

Bowiem w centralnym punkcie sceny ustawiono pomost, jaki służy robotnikom drogowym do umożliwienia przechodniom bezpiecznego przejścia nad wykopaną w ulicy dziurą. Zachowując wszelkie przykazania BHP, dołączono do niego lampki, pozwalające kierowcom ominąć w nocy przeszkodę. Żeby ktoś nie zapomniał, że sztuka dzieje się nie przed wiekami, kiedy wymyślił ją Molier, tylko współcześnie, zamiast domów Arnolfa ustawiono dwie ogromne, obrzydliwe reklamy, które na dodatek nie zachęcają do kupowania żadnego konkretnego towaru. Gdyby choć reklamowały czekoladki Wedla lub Wawelu, można by fakt zamieszczenia ich wytłumaczyć koniecznością zarabiania przez teatr pieniędzy. A tak nie chodzi tu nawet o kasę. Agencje reklamowe, wieszając podobne "dzieła", starają się zrobić to jeszcze w miarę estetycznie, w przeciwieństwie do realizatorów przedstawienia, którzy w ramach chyba źle pojętej oszczędności zostawili na wierzchu wszystkie rurki, stelaże i resztę żelastwa, na które widz musi patrzeć przez równe dwie godziny.

Widz jednak jest w o tyle dobrej sytuacji, że może choć na chwilę zamknąć oczy, w przeciwieństwie do aktorów, którzy walczą tu o życie. Na przedstawieniu, które widziałam, grający główną rolę Krzysztof Globisz, stojąc na dość sporej wysokości, w jednym z pokojów swego domu, do którego zaciągnął Anusię (Katarzyna Warnke), ratował życie aktorce łapiąc ją za spódnicę, gdyż o mały włos nie spadła. Globisz szpetnie zaklął świetnie wypracowanym scenicznym szeptem, czemu nie należy się w tej sytuacji dziwić, a Warnke niemal do końca dzielnie grała w rozerwanej garderobie.

O scenografii tego przedstawienia można by jeszcze długo opowiadać. Jej autorką jest Barbara Hanicka, która skutecznie zepsuła cały spektakl. Cokolwiek nie wymyśliłaby jego reżyserka, nie miało już szansy w zetknięciu z plastyczną stroną widowiska, bowiem historia o nieskutecznym wychowaniu cnotliwej żony tonęła z kretesem w dziurze wykopanej podczas robót drogowych.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji