Artykuły

Operowe szaleństwa Zadary

Michał Zadara, reżyser, scenarzysta, autor instalacji video, twórca dość zdolny, przekorny i bardzo niepokorny, swoje sce­niczne dzieła produkuje niemal taśmowo. Nic więc dziwnego, że niektórzy z kryty­ków nazywają go artystycznym stacha­nowcem. Zadara, mając na swoim koncie wiele bardzo kontrowersyjnych insceniza­cji teatralnych, sięgnął po raz pierwszy po operę. To "Oresteia" Iannisa Xenakisa, której libretto powstało w oparciu o tekst Ajschylosa. Zadara nie byłby sobą, gdyby tego wszystkiego nie wywrócił do góry no­gami. Zamiast Aten mamy Polskę powo­jenną, współczesną. Na operowym plaka­cie umieszczona jako dziecko została mat­ka reżysera na tle zburzonej Warszawy.

Zadara założył sobie opowiedzenie pol­skiej, nie greckiej historii. Nawiązując do ateńskiej demokracji, chce opowiedzieć o źródłach polskiej politycznej tożsamo­ści.

- Nasz cały system prawa - mówi re­żyser - oparty jest na zasadzie, którą sfor­mułowali Ateńczycy: "żeby zbudować społeczeństwo, nie można się mścić za do­znane krzywdy".

Reżyser uważa, że współczesna spra­wiedliwość powinna zapomnieć o zbrod­niach i krzywdach minionych epok.

Na kameralnej scenie Opery Narodo­wej mamy więc konterfekt Polski i Pola­ków. W prostej, nieco siermiężnej sceno­grafii oglądamy wszystko to, co jest już dla nas historią. Początki naszej powojen­nej rzeczywistości to Bolesław Bierut i Polski Komitet Wyzwolenia Narodowe­go. A w ich tle polski chłop odbierający akt nadania mu ziemi w ramach reformy rolnej. Z Zachodu wracają polscy żołnie­rze, jest głosowanie "3 x tak" i przesiedle­nia mniejszości narodowych. Bo tak kształtowała się polska rzeczywistość po wojnie. Nadzieje i oczekiwania na lepsze jutro są niespełnione, pojawiają się straj­ki i bunty. W tym wachlarzu polskich losów znala­zło się miejsce na popaździernikową od­wilż, Gierkowe obietnice i grudniowy wy­buch buntu. Jednym słowem polskie spo­łeczeństwo w tyglu historii. Obrazy zmieniają się jak w kalejdoskopie.

Ponure, szare kostiumy ubarwia jedynie czerwień flag i krawatów. W oddali migoce na telebimie zielony las. Tym inscenizacyj­nym rozwiązaniom towarzyszy bardzo agresywna melodyka perkusji. To walenie w bębny przeszywa sceniczną przestrzeń i niemal do bólu uszy słuchaczy. Ale są też piękne partie wokalne chóru, które ocie­plają szalone pomysły reżysera.

Generalnie muzyka "Orestei" jest agre­sywna i ciężka. Bardziej przypomina roc­kowe brzmienia aniżeli operową melody­kę. Muzyczne dźwięki "wyrzucane" są z gardeł śpiewaków ostro, szybko, precy­zyjnie.

Wszystko to musi tworzyć obraz szorst­ki, publicystyczny, pozbawiony greckiej śpiewności i operowej poetyki.

Szalone pomysły reżysera nasilają się w miarę trwania spektaklu. Na przykład partię Kasandry śpiewa mężczyzna. Zada­ra wprowadza na scenę dużą grupę wiwa­tujących dzieci. Powstaje więc sceniczny konglomerat teatru dramatycznego, ope­ry i historii.

Tylko dlaczego nosi ten inscenizacyjny miszmasz tytuł "Oresteia"? W tym przed­stawieniu nie ma problemów ateńczyków. Są sprawy polskie śpiewane bądź recyto­wane po grecku. Analogie można rozpatry­wać w aspekcie wojny trojańskiej i II woj­ny światowej. Ale w inscenizacyjnej inter­pretacji Zadary wszystko staje się zagmatwane, mało przejrzyste, nieczytelne. Młoda widownia znająca w niewielkim stopniu historię (a szczególnie mało staro­żytność) pewnie wielu rzeczy nie zrozumie. Będą w tym odbiorze luki i niejasności.

Reżyser ma prawo do swoich insceni­zacyjnych wizji i artystycznych interpreta­cji. Ale skoro dokonuje takiego "zama­chu" na teksty, niech będzie uczciwy i za­znaczy, że to są jego pomysły i własna interpretacja, że jest to "Oresteia" według Zadary.

I choć na premierze publiczność zgoto­wała twórcom (pewnie ze snobizmu) owa­cję na stojąco, to mnie ta inscenizacja nie przekonuje ani nie zachwyca.

Wielkie brawa należą się artystom chó­ru Opery Narodowej. Zaprezentowali bo­wiem ogromny kunszt wokalny i interpre­tacyjny. To wielka zbiorowa kreacja. Uzna­nie należy się dyrygentowi Franckowi Ollu, który jest francuskim mistrzem w za­kresie opery i muzyki współczesnej. To ar­tysta współpracujący z muzykami niemal całego świata.

Nie można pominąć również pracowi­tego, wspaniałego chóru Alla Pollacca.

I tak jak to u Zadary bywa, miesza on, komplikuje i nie pozostawia widza obojęt­nym. Jego inscenizacje muszą wywoływać polemiki i spory. Bo takim niespokojnym i niepokornym twórcą jest Zadara.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji