Artykuły

Ghelderode Conrada Drzewieckiego

Conrad Drzewiecki jest znakomitym tancerzem, wielce uzdolnionym choreografem. O opracowanym przez niego spektaklu baletowym według "Cudownego Mandaryna" Beli Bartoka wiele swego czasu pisano i mówiono. A sam wielki, nieżyjący już, Felzenstein, twórca "Opery Komicznej" w Berlinie, osobiście składał Drzewieckiemu gratulacje.

Sławę swoją ugruntował Conrad Drzewiecki organizując w Poznaniu "Polski Teatr Tańca". Pamiętam jak w Tele-Echu interesująco opowiadał o idei tej nowej placówki. Oto tancerz, świetny choreograf, zapragnął odejść od tradycyjnych formuł, wyzwolić się z praw rządzących baletem i tworzyć bogatszy w swej wymowie, bardziej sugestywnie na widza działający teatr ruchu.

Dziś Conrad Drzewiecki zrobił jeszcze jeden krok dalej na drodze poszukiwań "swojego" teatru. Zaproszony przez dyrektorkę i kierowniczkę artystyczną Teatru Nowego w Poznaniu Izabellę Cywińską do współpracy, wyreżyserował sztukę Michela de Ghelderode pt. "Szkoła błaznów". Powstało widowisko fascynujące pięknem kompozycji obrazów scenicznych, w których jak łatwo się domyślić, ruch, gest. pantomima odgrywają rolę zasadniczą. Tu aktor stał się tancerzem, mimem.

Conrad Drzewiecki nie udziela wywiadów (programowo kategorycznie). Być może dlatego, że postawił zaledwie pierwszy krok, bo dopiero zaczął szukać sposobu na przekazanie treści utworu literackiego, nie tylko formułą ruchu tańca, ale i słowem.

Siedzę na próbie technicznej, próbie światła, pozwalającej całemu zespołowi sprawdzić, jak mieści się "Szkoła błaznów" w nowych warunkach scenicznych. Za trzy godziny pierwszy występ przed warszawską publicznością, prezentacja w ramach XI Warszawskich Spotkań Teatralnych. Conrad Drzewiecki koryguje pracę elektryka. Światło w tym spektaklu jest szczególnie ważne, podkreśla, puentuje nastroje, emocje, konflikty.

Reżyser poprawia przy okazji aktorów, ale nie ich grę, interpretację postaci, ale gest, ruch, działania. Co chwilę słyszę uwagi: "miękko, na palcach, wyżej kolana, raz dwa, raz dwa i jeszcze raz obrót". To przypomina bardziej próbę baletu niż sprawdzian w teatrze dramatycznym. Ale to jest tylko ostatni szlif czysto wizualnej strony widowiska.

W pięknej dekoracji Krzysztofa Pankiewicza barokowej, monumentalnej, rozgrywają się sceny jak z obrazów mistrzów flamandzkich Boscha, Breughle'a. Postacie, te oglądane na scenie, przypominają nie tylko swoim kostiumem, czy maską, ale nawet sylwetką, pochyleniem ciała, gestem rąk, ludzi malowanych trzy wieki. temu. Reżyser i scenograf pamiętali, że pisarz zafascynowany był starą historią.

Michel de Ghelderode (1898-1962) pisał swoje utwory inspirując się dziełami dawnych mistrzów pędzla i dłuta, niekiedy wręcz opisując sytuacje utrwalone przez malarzy na płótnie. Ale nie było to jedyne źródło z jakiego czerpał. Ludowe podania, legendy, spisywane przez kronikarzy zdarzenia dostarczały mu tematów do sztuk. To zainteresowanie ludem Flandrii, Brabancji, odległą tradycją szokowało, intrygowało widzów i czytelników, rodziło liczne legendy, o "dziwnym" pisarzu.

"Dziwność" już nie pisarza ale stworzonej przez niego materii literackiej była też zapewne przyczyną, że sztuk Ghelderode grano w Polsce bardzo niewiele. Tym większa jest zasługa poznańskiego teatru.

"Szkoła błaznów" to utwór bogaty w treści filozoficzne, społeczne, moralne. Opowiada o buntach zdradach, ułomnościach ludzkiej natury i ludzkiego ciała. Maski, które przywdziewają aktorzy t maski pod którymi ludzie mali, nieciekawi, staraj się ukryć swą twarz prawdziwą, szpetną, bo napiętnowaną złem. Conrad Drzewiecki zręcznie korzysta z całego bogactwa teatru w teatrze, jaki zaproponował w swej sztuce autor. Bezszelestnie wprowadza aktorów na scenę. Jego błazny wślizgują się, wpełzają, wsuwają i już samym sposobem poruszania się ujawniają charakter granej przez siebie postaci. W ruchu i w sposobie oświetlenia, a raczej należałoby powiedzieć zaciemnienia sceny, mieści się cały komentarz do oglądanych przez nas wydarzeń scenicznych. Przedstawienie ma klimat sczerniałych ze starości płócien i niesie niezwykłe wrażenia, choć może za bardzo podobne do tych, jakie daje spotkanie z dziełem malarskim.

"Szkoła błaznów" w wykonaniu Teatru Nowego z Poznania to próba ważna, jeśli nawet nie w pełni satysfakcjonuje. Wskazuje bowiem, że coraz ciekawiej rozwija się ten nurt polskiego teatru, który właśnie poprzez gest, pantomimę dostarcza widzowi nowych wzruszeń, stwarza nowe efekty.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji