Artykuły

Rockowy teatr życia i śmierci

Spektakle o muzykach stawiają ważne pytania. Wkrótce premiery sztuk o Jimie Morrisonie i Karin Stanek - pisze Jacek Cieślak w Rzeczpospolitej.

Artur Pałyga na prośbę reżysera Pawła Passiniego napisał dla opolskiego Teatru Lalek i Aktora sztukę "Morrison/Śmiercisyn". Premiera w sobotę. Bohater jak z Kafki - Obserwacja takiej postaci, jaką jest Jim Morrison zawsze daje szansę na zadanie najważniejszych pytań - mówi Artur Pałyga, pisarz, dramaturg. - Interesuje nas sfera duchowa, metafizyka XX wieku, związana z rock and rollem i rozważania lidera The Doors o tym, co jest po drugiej stronie życia. - Pracując nad tekstem zauważyliśmy, że to sytuacja niemal kafkowska - dodaje Pałyga. - Pokazuje człowieka, który pragnie pokonać egzystencjalne uwikłanie, ominąć strażnika pilnującego bramy do świata znajdującego się poza naszym doświadczeniem. Ta kwestia łączy się buntem przeciwko rzeczywistości i systemowi, w czym Jimi poszedł do końca.

Zdaniem Artura Pałygi lider Doorsów uprawiał teatr życia na serio, spalał się w nim. Było to spełnieniem wizji reformatora sztuki scenicznej, twórcy "teatru okrucieństwa" - Antonima Artauda, czerpiącego z balijskich rytuałów, spotkań z Indianami i eksperymentami z peyotlem. Morrison jako jeden z niewielu solidnie wykształconych idoli rocka, znał dzieło Artauda i inspirował się nim.

Jima Morrisona zagra muzyk Sambor Dudziński, bo poza lalkami, na opolskiej scenie wystąpią aktorzy żywego planu. Ramą dla spektaklu będzie scena w wannie, w Paryżu, gdzie zmarł Jim. Wśród postaci pojawią się twórca awangardy muzycznej John Cage - guru Morrisona, a także Danny Sugerman, autor książki biograficznej "Żywy stąd nie wyjdzie nikt", który towarzyszył wokaliście The Doors.

- Pokażemy też dzisiejsze gwiazdy ubezwłasnowolnione strategiami promocji: padnie pytanie, czym dla nich jest bunt, któremu Morrison poświęcił życie - dodaje Pałyga.

Karin Stanek stała się z kolei bohaterką monodramu Aliny Moś-Kerger w bytomskim Teatrze Korez. W monodramie, który zagra Agnieszka Wajs, pojawią się przeboje Stanek, zostaną też przypomniane występy w Opolu i Sopocie.

- Generalnie jednak zainteresował mnie inny temat - mówi Alina Moś-Kerger. - Jestem Ślązaczką i od dawna szukałam sposobu na pokazanie Śląska w nowy, niebanalny sposób, nie z perspektywy powstań czy folkloru. Zawsze zastanawiał mnie akcent Stanek. Kiedy okazało się, że pochodzi z Bytomia, znalazłam idealną bohaterkę.

Alinę Moś-Kreger, która także jest reżyserką przedstawienia, zaintrygował fakt, że pamięć o Karin Stanek jest dziś praktycznie zredukowana do kilku przebojów: "Malowanej lali", "Chłopaka z gitarą", "Jedziemy autostopem", a jej kariera urwała się nagle, w latach 70.

- Przyczyną był wyjazd mamy Karin i jej rodzeństwa do Niemiec, gdzie - jak wielu Ślązaków - przyjęli nowe obywatelstwo - mówi reżyserka. - Taką postawę władze PRL uważały za akt zdrady, a chociaż Karin nie wyjechała, zaczęto ją szykanować. Poczuła się zaszczuta i w końcu też wyemigrowała. W Niemczech próbowała kontynuować karierę, ale bez sukcesów. Jako artystka zapłaciła za swój wybór wysoką cenę.

Polski Cobain

Postać Kurta Cobaina, tragicznie zmarłego lidera zespołu Nirvana, stała się dla reżyserki Moniki Strzępki i pisarza Pawła Demirskiego kluczem do rozmowy o demokracji i wolnym rynku.

Autorzy spektaklu "Courtney Love" w Teatrze Polskim we Wrocławiu zastanawiają się, czy jeśli tak znakomity zespół jak Nirvana, który stał się głosem młodego pokolenia w latach 90., nie zmienił zasad działania fonografii opartej na dyktacie pieniądza i komercji, to czy w ogóle jest możliwa jakakolwiek społeczna zmiana na świecie?

Powstało przedstawienie o tym, że showbiznes stał się laboratorium doświadczalnym globalnej gospodarki, badającym zasady tworzenia nowych formatów i strategii marketingowych, a de facto - niszczenia indywidualności.

Do historii Kurta Cobaina Demirski dodał sceny o polskim showbiznesie, o tych ,którzy po 1989 r. uwierzyli, że mogą podbić świat. Minęły dwie dekady i nic takiego się nie wydarzyło. Zdaniem twórców spektaklu obrazuje to pozycję Polski: żelazna kurtyna zniknęła, ale nie dajemy sobie rady w globalnym wyścigu po sukces.

Kastracja Jacksona

"Tak powiedział Michael J." [na zdjęciu] Jolanty Janiczek w reżyserii Wiktora Rubina w gdańskim Teatrze Wybrzeże to przykład przedstawienia, które drąży tematy egzystencjalne.

- Autorzy potraktowali Michaela Jacksona jako znak wywoławczy - mówi Piotr Biedroń, który zagrał tytułową postać. - Spektakl odnosi się do autora "Thrillera", ale nie wprost, jest raczej rodzajem przypowieści o mechanizmach naszej cywilizacji.

Gwiazdy takie jak Michael Jackson bywają ubóstwiane, wynoszone na ołtarze pop kultury, a potem poniżane, niszczone, aż w końcu przyjmują rolę ofiary. - Dopiero po śmierci idoli zastanawiamy się, kim byli naprawdę, co im zawdzięczamy, jakie mieli problemy i dlaczego czuli się samotni - dodaje Piotr Biedroń.

Jedną z najważniejszych scen jest autokastracja gwiazdy, okraszona teatralną krwią. - Podejmujemy problem domniemanej pedofilii Jacksona, a tak naprawdę zastanawiamy się nad istotą czystego uczucia - mówi Piotr Biedroń. - W spektaklu dochodzi do spotkania mojego bohatera z małym Piotrusiem. Wielu widzów to bulwersuje. Naszym zamysłem nie było jednak wywołanie skandalu tylko refleksja nad zachowaniem ludzi, dla których seksualność ma niewielkie znaczenie, albo wręcz nie zdają sobie z niej sprawy, bo z różnych powodów pozostają mentalnymi, nadwrażliwymi dziećmi.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji