Artykuły

Koszalin. Zamkną Bałtycki Teatr Dramatyczny?

Odpadający tynk, pękające mury, zaciekający dach. Takie obrazki widać co krok w Bałtyckim Teatrze Dramatycznym w Koszalinie. Teatr potrzebuje blisko pięciu milionów złotych na remont. Miasto starało się o fundusze unijne, ale przegrało w wyścigu po kasę z katedrą w Szczecinie. BTD grozi teraz zamknięcie. - To ostatni dzwonek, żeby wziąć się za remont. Inaczej wszystko się rozwali - wyrokuje dyrektor BTD Roman Radziwonowicz.

Budynek przy ul. Modrzejewskiej w przyszłym roku będzie miał sto lat. - Tu nigdy nie było gruntownego remontu. Trzeba odnowić dosłownie wszystko - mówi R. Radziwonowicz. - Okna, elewacje, dach, izolacja budynku - zewnętrzna i podziemna, instalacje, to tylko niektóre z przykładów. W pomieszczeniach jest grzyb, ściany są zalewane. W tej chwili robimy, co się da, żeby nas całkiem nie zalało. Musimy przetrwać zimę. Dyrektor ma za zadanie jak najszybciej przygotować wykaz najpilniejszych robót, jak np. łatanie dachu. Prace zostałyby przeprowadzone jeszcze w tym roku, przed zimą, na koszt miasta. - Natomiast w przyszłym roku, w czerwcu, ruszylibyśmy z grubym remontem. Mam słowo prezydenta - dodaje Roman Radziwonowicz.

Prezydent Koszalina napisał protest do ministra gospodarki w sprawie podziału pieniędzy przez zarząd województwa. Miasto liczy też, że - jeżeli Urząd Marszałkowski ostatecznie odmówi wsparcia - uda się zdobyć złotówki z budżetu państwa. W ostateczności prezydent wyłoży pieniądze na remont z miejskiej kasy.

Zarząd województwa, na czele którego stoi marszałek, ma decydujące zdanie przy podziale funduszy z unijnego Zintegrowanego Programu Operacyjnego Rozwoju Regionalnego. Wcześniej wnioski trafiają do ekspertów, potem do samorządowców z Regionalnego Komitetu Sterującego, na końcu do zarządu. Awantura o koszaliński teatr wybuchła, gdy RKS dał BTD pierwsze miejsce w inwestycjach kulturalnych, a zarząd zepchnął go na dalszą pozycję, dając pieniądze na remont katedry w Szczecinie.

Nie podniósłbym ręki za teatrem

O pieniądzach, których zarząd województwa nie chciał dać na remont koszalińskiego teatru, rozmawiamy z wicemarszałkiem Henrykiem Rupnikiem.

Był pan kiedyś w teatrze w Koszalinie?

- Tak, nawet często. Wiem, o co pani chce zapytać. To nieprawda, że brałem udział w podziale pieniędzy Byłem na urlopie.

Czuje się pan przez to usprawiedliwiony?

- Nie. Ale gdybym był na tym posiedzeniu, nie głosowałbym ani za szczecińską katedrą, ani za teatrem. Postawiłbym na turystykę, bo to miejsca pracy.

Dlaczego zarząd województwa nie dał pieniędzy na remont teatru?

- Bo eksperci wyżej ocenili inny projekt. Zarząd ma prawo zmieniać kolejność.

Kiepsko broni pan interesów naszego regionu.

- Jak kiepsko? Przecież nasz region stoi turystyką.

Ale budynek teatru jest w opłakanym stanie.

- Wiem, ale turystyka tworzy miejsca pracy.

Skoro zarząd nie liczy się z RKS, to po co komu ten komitet? To fikcja.

- O nie. Było kilkaset projektów, zarząd zmienił dwa. Rozległ się alarm: jakim prawem? Takim, że za realizację strategii odpowiada zarząd. A w RKS potworzyły się "spółdzielnie".

Czy są szansę na pieniądze dla teatru?

- Po tej wrzawie medialnej pewnie tak. Ale nawet jak teatr je dostanie, to nie usłyszy pani ode mnie, że to dobre rozwiązanie.

Na zdjęciu: happening protestacyjny "Szczecin - iglicę, Koszalin - mównicę", zorganizowany przez BTD po negatywnej decyzji Zarządu Województwa Zachodniopomorskiego w sprawie remontu koszalińskiego teatru.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji