Artykuły

Wszystkiemu winne okno

Dobra farsa jest jak dobra plotka o sąsiadach - im bardziej nieprawdopodobna tym ciekawsza, im mniej dotyczy nas samych, tym staje się nam bliższa. Stąd też mamy w "Oknie na parlament" obowiązkowego trupa w szafie, panienki w bieliźnie, zdrady miłosne i zdrady stanu, galopujące akcje, gagi i stek nonsensownych zbiegów okoliczności - wszystko zbudowane z klocków dobrze znanej układanki.

Zwariowana noc w hotelowym apartamencie. Kariera ministra wisi na włosku, na szczęście, z pomocą przychodzi okno. Detektyw przytrzaśnięty framugą okienną traci pamięć! Ta błazeńsko wyjaskrawiona fabułka, jak na klasyczną farsę przystało, gwarantuje nam jedno - ponad dwie godziny rechotu i wycia ze śmiechu. Premiera "Okna na parlament" Raya Cooneya to kolejna - po "Mayday" tegoż autora - propozycja z repertuaru bulwarowego realizowana we wrocławskim Teatrze Kameralnym przez Wojciecha Pokorę.

Farsa to jeden z najstarszych i najbardziej żywotnych gatunków teatralnych z powodzeniem wykorzystany później przez film. Z filmowej tradycji czerpie Pokora. Spektakl oparty został na znanym z wczesnych filmów motywie gonitwy, "zabawy w chowanego" i bieganiny (dobra rola Stanisława Melskiego ścigającego niewierną żonę). Nie brak też "wystrychiwania na dudka" i "grania wariata" - w tym celuje Jerzy Schejbal w roli ministra. Najwięcej braw zbiera Krzysztof Dracz, sekretarz ministra, który z maminsynka przepoczwarza się w lowelasa.

Farsa Cooneya to też dobra okazja, aby zobaczyć z czego śmieją się na świecie. Na Zachodzie zaglądanie pod kołdry ministrom dawno przestało już być nietaktem - chociaż, Polacy też nie gęsi i swoją Anastazję mają...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji