Artykuły

"Woyzeck"

Historia Woyzecką na scenie Teatru Kameralnego opowiedziana jest "w drodze": pełno tu symboli podkreślających pospieszną tymczasowość, akcja jest jak gdyby zaimprowizowana i odegrana naprędce dla doraźnej potrzeby przez aktorów z przypadku.

Ta stylizacja na amatorski teatr uliczny wywiedziona z obecnego przecież w dramacie Büchnera jarmarku i dominująca poetykę całego spektaklu, służy oczywiście nie tylko igraszce formalno-estetycznej Rozdźwięk pomiędzy tragiczną treścią losów Woyzecka i Marii, i jarmarczną formą opowieści, jest przede wszystkim wyrażeniem tezy o tragikomicznej istocie naszego życia. Obie te jakości tak ze sobą sprzeczne, współistnieją splecione nierozerwalnie: każdy chyba przeżył niesamowite uczucie obserwując jak dramatyczne zdarzenie, godne najbardziej wyszukanych słów i gestów odbija się (nawet wbrew naszym intencjom) w krzywym zwierciadle codzienności pełnej niestosownej tandety i pośpiechu. Bo... każdy z nas gra bez prób swoją rolę w tej jedynej w swoim rodzaju komedii dell'arte jaką jest życie...

Ale - uświadamia Tadeusz. Bradecki - gramy nasze życie na bardzo różnych scenach! Ta, którą ma do dyspozycji Woyzeck, jego współtowarzysze z koszar i jego kochana Maria jest szczególnie pośledniego gatunku. Bo pełno tu "ersatzów", substytutów, wszystko zawieszone jest powietrzu, wszystko staje się tymczasem i zamiast. Zamiast ubrania - tymczasowy uniform, zamiast pracy - tymczasowe zajęcie, zamiast żony - tymczasowa kochanka, zamiast mieszkania - namiot, zamiast prawidłowego pożywienia - tymczasowy (eksperymentalnie!) groch, zamiast "strawy duchowej" - pospolite, jarmarczne kuglarstwo, zamiast życia - tymczasowa wegetacja...

Sztuka Georga Büchnera, wielkiego romantyka niemieckiego (pisarza, przyrodnika i... spiskowca), to studium ludzkich reakcji i postaw. To szukanie odpowiedzi na pytania: dlaczego ludzie się krzywdzą, dlaczego udają przed sobą nawzajem, dlaczego pozwalają sobą manipulować i manipulują innymi, wreszcie - dlaczego tak trudno nie być samotnym.

Interpretacja Bradeckiego, to uwięzienie bohaterów dramatu w "ersatzowej" rzeczywistości, intensyfikuj jeszcze tragiczną wymowę całości.

"Woyzeck" to jedna z tych sztuk, której dalsza realizacja wymaga specyficznej osobowości aktorskiej odtwórcy tytułowej roli. Teatr Kameralny miał takiego aktora: Edward Żentara eksponuje charakterystyczną chropowatość i lękliwość gramej postaci. Jego Woyzeck przestraszony własną wrażliwością kuli się wstydliwie, kanciastymi, niezgrabnymi ruchami ukrywa niespokojną miękkość.

Są w tym spektaklu także inne interesujące kreacje: nieprzyjemnie łagodny Kapitan Jerzego Binczyckiego, chorobliwie pewny siebie Doktor Jerzego Radziwiłowicza, groteskowy "kogut" - Tamburmajor Ryszarda Łukowskiego, nawiedzony kaleka Karol - Andrzeja Hudziaka (jego szeptana bajka to jeden z piękniejszych fragmentów spektaklu), wreszcie dziecinna, zagubiona Maria Magdy Jarosz... powinnam właściwie wyróżnić wszystkich...

Zaletą "Woyzecka" w interpretacji Tadeusza Bradeckiego jest ponadto inteligentny humor (m.in. genialne łabędzie "płynące" po scenie-jeziorze, w którym utopił się właśnie bohater!). Wreszcie - widowiskowość spektaklu: udał się Bradeckiemu ten znaczący kontrast hałaśliwego, ruchliwego jarmarku i zgrzebnej nieprzyjemnej szarości koszar - miejsca pobytu Woyzecka i jego oddziału.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji