W stronę nowych talentów (fragm.)
Bieżący sezon rozpoczął się w TRz wspaniale. Od gościnnych występów w Warszawie Starego Teatru im. Heleny Modrzejewskiej z Krakowa. Tu warto wspomnieć, że występy tego teatru w stolicy, z jego wielkimi przedstawieniami z lat siedemdziesiątych rozpoczęły działalność TRz. Potem jednak nastąpiła przerwa, robiąca wiele złej krwi wśród sympatyków TRz i Starego Teatru. Na szczęście mamy ją już poza sobą.
W pracy dyrektora TRz, Marka Okopińskiego, można dostrzec myśl przewodnią - prezentowanie osiągnięć młodych, wybijających się reżyserów. W ubiegłym sezonie mieliśmy tego bardzo wyraźne dowody - np. mały festiwal witkacowski, na który składały się inscenizacje "młodych, zdolnych", czy występy Teatru Wybrzeże z przedstawieniami Krzysztofa Babickiego. Tej koncepcji została też podporządkowana długo oczekiwana wizyta Starego Teatru. Przyjechał przecież z dwoma przedstawieniami w reżyserii Tadeusza Bradeckiego - "Wzorzec dowodów metafizycznych..." przez niego samego napisany i "Woyzeck" Georga Buchnera.
Przedstawienie pierwsze zostało obsypane deszczem nagród na wrocławskim Festiwalu Polskiej Dramaturgii Współczesnej. Reżyseria przedstawienia drugiego wymagała sporo odwagi, ponieważ przed laty ten dramat zrealizował z wielkim powodzeniem w Starym Teatrze sam Konrad Swinarski. Oba widowiska były już szczegółowo omawiane w "Kierunkach" przez naszego krakowskiego recenzenta Kazimierza Kanię. Może więc tylko kilka refleksji.
"Wzorcem dowodów metafizycznych..." dał Bradecki - jako autor - dowód nie tylko sprawności pióra i znajomości warsztatu dramaturgicznego, ale i odwagi, a także samodzielności i świeżości myśli. Ukazanie zderzenia między utopijnymi, choćby i najszlachetniejszymi, teoriami a brutalną praktyką władzy na materiale oświeceniowym, a także uświadomienie aktualności tego konfliktu, zostało dokonane w sposób wirtuozerski i przenikliwy zarazem. Do tego ta maestria reżyserska Bradeckiego, zadziwiająca w tak młodym wieku, niesamowite żonglowanie starymi konwencjami teatralnymi a zwłaszcza teatrem w teatrze. Przemieszanie komediowości, dramatyzmu i aluzyjności. To właśnie są główne źródła sukcesu tego niezwykłego i odrębnego - w stosunku do tego, co widzimy zazwyczaj w teatrach - przedstawienia.
Że "Wzorzec dowodów metafizycznych..." nie jest jednorazowym wykwitem talentu Tadeusza Bradeckiego świadczy inscenizacja "Woyzecka". Tu reżyser sprawdził się na materiale romantycznym, należącym do spuścizny dramaturgii światowej, grywanym dość często. Warto przypomnieć, że to był trzeci "Woyzeck" jakiego Warszawa w niedługim okresie widziała, po bardzo dobrym przedstawieniu Tadeusza Minca w Teatrze Polskim z Wrocławia oraz wielce interesującym, choć nierównym dokonaniu Adama Hanuszkiewicza w Teatrze Ateneum.
I znowu Bradecki się popisał cudowną umiejętnością budowania widowiskowości przedstawienia, precyzyjnym zgrywaniem najróżnorodniejszych elementów.