Artykuły

Prywatne teatry są dyskryminowane... w Krakowie

- Kraków nosi miano "Miasta Kultury" od wielu lat. To hasło brzmi pięknie, ale tylko brzmi. Gdy przyjrzymy się głębiej strukturom finansowania instytucji kultury, azwłaszcza teatrów nieinstytucjonalnych, robi się już mniej ciekawie - mówi Ana Nowicka, reżyserka, aktorka i dyrektorka Teatru Barakah.

Łatwo prowadzi się w Krakowie prywatny teatr? Czy w świadomości urzędników funkcjonuje jako pełnoprawna instytucja?

- Niejednokrotnie spotkałam się zużywaniem pojęcia "inicjatywa". Pragnę podkreślić, że nie jesteśmy jednak żadną inicjatywą. Barakah to profesjonalna instytucja teatralna z repertuarem, sceną, ze stałym zapleczem w postaci aktorów i innych twórców, inspicjenta, suflera, bileterów i osób odpowiedzialnych za obsługę widzów. Od teatrów instytucjonalnych różni nas jedynie prywatny charakter, przez co, jak odnoszę wrażenie, jesteśmy spychani na dalszy plan.

Może odstajecie od artystycznego poziomu innych teatrów wmieście?

- Nie. Świadczą o tym liczne nagrody zdobywane w Polsce i nie tylko. Ostatnio było o nas głośno zasprawą prestiżowej nagrody Schillera przyznawanej w Warszawie. To dla nas szalenie istotne wyróżnienie. Zadaję sobie jednak pytanie, czy nagroda ta znaczy cokolwiek w Krakowie? Być może miasto to dostrzega, ale to i tak nie przekłada się na finansowe wsparcie. Oddziela nas mur, który jest nie do przeskoczenia. Kilkadziesiąt organizacji otrzymuje 1 mln 400 tys. zł do podziału. To kwota niższa niż dofinansowanie jednego instytucjonalnego teatru w Krakowie.

Ale przystępując do konkursów, musicie spełniać już te same wymagania co teatry instytucjonalne, prawda?

- Oczywiście. Nie ma żadnej taryfy ulgowej.

A ich dyrektorzy narzekają. Mówią o cięciach, kryzysie.

- My możemy jedynie powiedzieć o tym, co nas boli na łamach prasy. Ta debata o kulturze jest niezwykle potrzebna. Mówimy więc i sygnalizujemy problemy. Buntujemy się przeciwko panującym zasadom.

2007 rok. Przychodzą Ana No-wicka i Monika Kufel do Urzędu Miasta z zamiarem rozpoczęcia działalności Teatru Barakah i co słyszą?

- Usłyszałyśmy, że miasto nie może nam nic zagwarantować i musimy zacząć się rozglądać za sponsorami Jeżeli ich znajdziemy, otrzymamy również wsparcie finansowe z urzędu. Sponsorzy powiedzieli nam właściwie to samo, co urzędnicy: "Pomożemy, jeśli uzyskacie dofinansowanie z miasta".

Ale Panie się nie zniechęciły...

- To prawda. Zanim udało nam się uzyskać j akiekolwiek finansowe wsparcie, uczestniczyłyśmy w konkursach organizowanych przez miasto i krok po kroku dochodziłyśmy do wyznaczonych celów. Teatr Barakah zdobywał w tym czasie coraz szersze uznanie zarówno w Polsce jak i poza jej granicami. Aplikując po raz kolejny o pieniądze do Urzędu Miasta, mogłyśmy więc wykazać się artystycznymi osiągnięciami. To okazało się kluczowe i w 2012 roku zaproszono nas wreszcie na rozmowę z panią prezydent Magdaleną Sroką.

Długo musiały Panie czekać na tę rozmowę.

- To prawda. Uważam, że jeżeli mamy prezydenta do spraw kultury to powinien on spotykać się z przedstawicielami organizacji pozarządowych przynajmniej raz na pół roku.

Jak wyglądało to spotkanie?

- Przedstawiłyśmy między innymi dane liczbowe obrazujące działalność Teatru Barakah. Z naszych obliczeń wynikało, że graliśmy około dwudziestu spektakli w ciągu jednego miesiąca i ponad 200 w skali całego roku.

To oferta po równy walna do teatrów instytucjonalnych?

- Oczywiście. Świadczą o tym kolejne liczby. W 2012 roku wyprodukowaliśmy trzy prapremiery. Jeden koszt spektaklu wystawianego na scenie kameralnej wynosił ok. 70 tys. zł. To kwota porównywalna do potrzeb teatrów instytucjonalnych. W 2013 roku planujemy cztery prapremiery.

Mają Panie na to pieniądze?

- Niedawno startowałyśmy w dwóch konkursach na 2013 rok, które dotyczyły pozyskania dotacji na ofertę całoroczną teatru i tzw. wydarzeń kulturalnych. W przypadku tej pierwszej pula środków przeznaczona na potrzeby wszystkich organizacji pozarządowych wynosiła! min 495 tys. zł- Teatr Barakah otrzymał 75 tys. z 200 tys., o które się ubiegał. Natomiast na działalność w okresie wakacyjnym Teatr Barakah ubiegał się o lOOtys. i nie otrzymał nic.

-A dlaczego nie 300 tys.?

- Bądźmy racjonalistami. Przy puli 1 min 495 tys. plus 900 tys. nikt nie da jednej instytucji 300 tys. To smutne, ale mam tego pełną świadomość.

75 tys- wystarczy jedynie na wyprodukowanie jednej premiery.

- Tak. Przy czym w składanym przez nas wniosku wyraźnie napisałyśmy o czterech prapremierach. Zapowiedziałyśmy także otwarcie drugiej, większej sceny przy ulicy Paulińskiej 28. Obecnie przestrzeń jest zdewastowana i wymaga generalnego remontu, począwszy od zamontowania wszystkich instalacji od nowa, odgrzybienia itp., a skończywszy na wyposażeniu sceny.

A sponsorzy?

- Oczywiście, można na nich liczyć, ale to przecież Kraków nosi miano "Miasta Kultury" od wielu lat. To hasło brzmi pięknie, ale tylko brzmi. Gdy przyjrzymy się głębiej strukturom finansowania instytucji kultury, azwłaszcza teatrów nieinstytucjonalnych, robi się już mniej ciekawie.

Jakieś rozwiązania?

- Przede wszystkim urzędnicy muszą zrozumieć, że organizacje pozarządowe czy teatry nieinstytucjonałne stanowią niezwykle silną alternatywę dla teatrów instytucjonalnych i trzeba je docenić. Póki co, tego nie odczuwam.

Mamyw Krakowie problem z towarzysko-salonowymi powiązaniami między urzędnikami a dyrektorami instytucji kulturalnych?

- Nie chcę w to wnikać ani myśleć w ten sposób o pracy urzędników, bo w jednej chwili straciłabym szacunek do instytucji Urzędu Miasta. Nie chcę nawet domniemywać, czy kolesiostwo odgrywa tam jakąkolwiek rolę. To dla mnie karygodne. Kolesiostwa nigdy nie uprawiałam i nie zamierzam. Ze wszystkimi na równi składam wnioski o dotację, staram się o spotkanie z panią prezydent Sroką, przedstawiam swój punkt widzenia i plany na przyszłość. Nie jestem traktowana poza kolejką. Nie wydzwaniam do urzędników jak do kolegów i chciałabym, by w podobnym sposób postępowali inni.

Czy zmiana sytuacji prywatnych teatrów w Krakowie jest w ogóle możliwa?

- Myślę, że tak, ale by zaszły jakiekolwiek zmiany, należy zacząć od spotkania z ich twórcami. Być może taka rozmowa skłoniłaby urzędników do zmiany systemu ich finansowania. Może należałoby przeznaczyć osobną pulę pieniędzy na ich działalność, tak jak ma to miejsce w przypadku teatrów instytucjonalnych, których forma działalności jest porównywalna do naszej. Póki co, jesteśmy wrzuceni do jednego worka z pozateatralnymi instytucjami. Model dziś obowiązujący jest więc dla wszystkich nas krzywdzący. Właściwy rozdział pieniędzy mógłby tę sytuację uzdrowić.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji