Artykuły

W tańcu o głowę

"Salome" w reż. Michaela Vogla w Kompanii Doomsday w Białymstoku. Pisze Monika Żmijewska w Gazecie Wyborczej - Białystok.

Dać młodym scenę, a zrobią... arcydziełko. Biblijną historię unowocześnią, do erudycyjnego tygla wrzucą wszystko, co im wpadnie w rękę, rozdrażnią widownię. I wyjdą z tego zwycięsko

Kompania Doomsday nie próżnuje. Kilka miesięcy temu zmieniała Białystok w Białysztuk (organizując własnym sumptem Festiwal Inicjatyw Teatralnych), teraz przygotowała premierę. Ósemka absolwentów białostockiej Akademii Teatralnej stanowi już wyrazisty zespół teatralny. W sześć tygodni pod kierunkiem dwójki Niemców z Figurentheater Wilde&Vogel (z którym współpracowali jeszcze w szkole) sporządzili spektakl porywający. Michael Vogel reżyserował i zadbał o minimalistyczną scenografię, Charlotte Wilde przygotowała świetną muzykę, młodzi zagrali - na gościnnej scenie Teatru Dramatycznego.

Dostaliśmy rzecz o kobiecie fatalnej, co pozbawiła głowy proroka - wariację na temat biblijnej historii Salome według Oskara Wilde'a. A w niej - miszmasz gatunków i nastrojów. Są i popisy pantomimiczne, i świetnie podane partie tekstów, autentyczny dramat i wygłup, wrzask i wibrująca cisza, senny koszmar i humor, gra rekwizytem (lalką, maską, sznurkiem, kieliszkiem).

A wszystko to w poszarpanej fabule i nieskoordynowanym na pozór ciągu obrazów, co przyzwyczajonych do tradycyjnego teatru może irytować, ale pewnie tylko przez chwilę. Młodzi bowiem posiedli niezwyczajną sztukę drażnienia publiczności i hipnotyzowania jej jednocześnie (co było już widać przy okazji spektaklu dyplomowego "Latający Holender").

Postać fatalnej córki Herodiady, która za taniec zażądała od Heroda głowy Chrzciciela, bo ten ją odrzucił - rozpisana jest tu na niemal wszystkich aktorów. Twórcy mówią: Salome jest po trosze w każdym z nas. Ma tu więc twarz dziecinną i zmysłową, wyrachowaną i uśmiechniętą, męską i kobiecą. Czasem jej głos odzywa się naraz z wszystkich kątów sceny, widzowi pozostaje więc tylko podążać wzrokiem za poszczególnymi postaciami. Każdy z aktorów przykuwa uwagę. Popatrzcie choćby na Heroda, jak błaga o taniec (Karol Smaczny), na Salome o dziecinnej twarzy, która woła o głowę Chrzciciela (Dagmara Sowa), na Salome - mężczyznę, który tańczy nieporadnie w folii (Marcin Bartnikowski) czy na dziwaczną postać artysty - schizofrenika, który po trosze jest wszystkimi bohaterami spektaklu (Paweł Chomczyk).

Spektakl jednak przede wszystkim trzeba zobaczyć dla sceny, w której Salome tańczy. Bynajmniej nie piękna, ponętna dziewczyna, ale animowana przez wszystkich przerażająca lalka-truchło, przypominająca szkielet, z którego odpada ciało. Salome pręży się i miota w konwulsjach, niby-żywa, ale martwa i pusta.

Może za dużo chcieli twórcy zmieścić w tym spektaklu - mitów, symboli, skojarzeń (znaleźć tu można nawet reminiscencje z "Terminatora", Piłata, rewolucji francuskiej, świętego Graala, owocu zakazanego itd.). Może wydumali go ciut za mocno.

W spektaklu zagrali: Marcin Bartnikowski, Paweł Chomczyk, Katarina Fejesova Smaczny, Ewa Gajewska, Agnieszka Możejko, Urszula Raczkowska, Karol Smaczny, Dagmara Sowa

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji