Artykuły

A to niespodzianka - Majcherek o tekście Mrozka

Podejrzewam, że gdyby dalej WST prowadził Instytut Teatralny, a nie dyrekcja Teatru Dramatycznego, to prawdopodobnie do Warszawy zaproszonych zostałoby większość tych samych spektakli. Nie byłoby Teatru Polskiego we Wrocławiu, Polskiego w Bydgoszczy, nie byłoby przedstawień Klaty, Strzępki, Wysockiej, Brzyka, Grabowskiego? - Wojciech Majcherek polemizuje z tekstem Witloda Mrozka o WST na swoim blogu wojciech-majcherek.blog.onet.pl.

Może wybór Argentyńczyka na papieża był niespodzianką, ale są na szczęście na tym świecie sprawy, do których Duch Św. się nie wtrąca i w związku z tym nie mogą zaskoczyć. Rzekłbym nawet, że ta przewidywalność jest ostoją porządku, czyni ład pośród chaosu, stanowi oparcie dla pogubionych. Bo nie mogło być inaczej. Nie mogło być tak, żeby recenzent "Gazety Wyborczej" nie skrytykował programu Warszawskich Spotkań Teatralnych w dniu jego ogłoszenia. Barcelona mogła nie wejść do ćwierćfinału Ligi Mistrzów, sam nie miałem wielkiej wiary w awans drużyny Messiego. Ale gdyby tylko bukmacherzy zaproponowali zakłady, co kolega Mrozek napisze o WST, to obstawiłbym wynik bez pudła.

Teraz zrobię małą dygresję lekko z tematem związaną. Kiedy przez 20 lat recenzentem teatralnym "Gazety Wyborczej" był Roman Pawłowski, to nie raz i nie dwa o różne rzeczy się prztykaliśmy. Nie były to może jakieś widowiskowe starcia, ale trochę emocji dostarczały. Ale odkąd Romana nie ma na łamach "Gazety Wyborczej", to najszczerzej muszę wyjawić, że jednak żal ściska i nawet tęsknota ogarnia. Co było, to było, ale Roman to był ktoś. Czy kiedyś się zdobędę na takie wyznanie pod adresem następcy Pawłowskiego?

No więc Witold Mrozek na miesiąc przed rozpoczęciem WST stwierdził: "Zamiast określonej linii kuratorskiej eksponującej jakiś nurt jest układ programu według zasady 'dla każdego coś miłego'". Oczywiście lepszy byłby festiwal, który miły jest tylko dla niektórych. Na przykład dla doktorantów teatrologii, redaktorów "Krytyki Politycznej" i Mike'a Urbaniaka. Reszta się wszak nie liczy. Mrozek nie zauważa jednak pewnego paradoksu. Jeśli się wczytać w program, zaproponowany przez Jacka Rakowieckiego i Tadeusza Słobodzianka, to można dostrzec, że nie jest on zasadniczo różny od tego, co oglądaliśmy w ubiegłych latach na festiwalu. Jak mawiał klasyk: musiało się wiele zmienić, by się nic nie zmieniło. Podejrzewam, że gdyby dalej WST prowadził Instytut Teatralny, a nie dyrekcja Teatru Dramatycznego, to prawdopodobnie do Warszawy zaproszonych zostałoby większość tych samych spektakli. Nie byłoby Teatru Polskiego we Wrocławiu, Polskiego w Bydgoszczy, nie byłoby przedstawień Klaty, Strzępki, Wysockiej, Brzyka, Grabowskiego? Bo tak naprawdę najbliższa edycja WST nie może być dobra, tylko dlatego, że nie organizuje jej Maciej Nowak. To tej "określonej linii kuratorskiej" zabrakło. U nas, jak wiadomo, nie jest ważne co, tylko kto, z kim, przeciw komu.

Piszę to i sam się łapię, że chyba też się staję przewidywalny. Na szczęście nie na tyle, żeby już chwalić WST, bo wreszcie Nowak nie macza w festiwalu palców. Może to zabrzmi dziwnie i niespodziewanie, ale z oceną poczekam jednak do obejrzenia przedstawień.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji