Artykuły

Inny Janacek

Realizacja dzieła scenicznego, a zwłaszcza dramatycznej formy muzycznej, musi być wynikiem, między innymi, określonego traktowania słowa i muzyki w ich wzajemnym stosunku. Zarówno reżyser całości, jak i kierownik muzyczny muszą każdorazowo odpowiedzieć sobie i innym na pytanie: Jakie prawa rządzą przebiegiem i kształtowaniem dzieła? Inaczej łatwo może dojść do niezamierzonego konfliktu pomiędzy materią dźwiękową a jej realizacją.

Leos Janacek, podobnie jak i Beniamin Britten, Maurice Ravel, Modest Musorgski i wielu, wielu innych - wyprowadzał wszystko, co się dzieje w muzyce z mowy. Można to ująć - z dialogu i to nie tylko w sensie treściowym, ale i formalnym. Muzyka Janacka w każdym momencie charakteryzuje się rytmometryką słowa, a tempo rozwoju tej muzyki nie jest tempem muzyki, lecz tempem mowy. Jeśli przebieg całości będziemy realizowali zgodnie z nakreśloną kreską taktową, to otrzymamy dziwoląg, który nuży, męczy i tworzy postać dzieła nieprzekonywającą i trudną w odbiorze.

Taka właśnie interpretacja miała miejsce na prapremierze opery "Katii Kabanovej" Leosa Janacka. Doskonała, pełna ekspresji muzyka tego kompozytora, dramaturgicznie zwięzła a jednocześnie jakże bogata w wyraz - została jak gdyby oderwana od swojego źródła - od tekstu. Rygorystyczne i konsekwentne posiekanie całości na jednostki taktowe wypaczyło dzieło w stopniu zasadniczym. Tak właśnie oddramatyzował muzykę Robert Satanowski.

Przechodząc do solistów, muszę stwierdzić, że tzw. "druga" obsada zaprezentowała przeciętny poziom daleko wyższy od poziomu obsady "pierwszej". Elżbieta Hoffmann pod względem zarówno głosowym, jak i aktorskim zdecydowanie przewyższała, wprawdzie rutynowaną, ale w roli tytułowej nie najszczęśliwiej obsadzoną Jadwigę Gadulankę. Antoni Bogucki w partii Sawiola, może tym razem słabszy aktorsko od Krzysztofa Sitarskiego, ale głosem operował swobodnie i bardzo muzykalnie. Barbara Figas jako Warwara stanowiła mocny atut zespołu drugoobsadowego, choć występ Marty Stukus-Kosmali w tej samej roli można uważać za obiecujący. Niewątpliwie najciekawszą postacią opery jest Kabanicha. Tę postać trudną i złożoną psychologicznie kreowały - w pierwszej obsadzie Wanda Bargiełowska, w drugiej zaś Urszula 'Walczak. Bargiełowska posiada duży, wyrównany glos, ale operuje nim tak, jak gdyby miał on być niejako celem samym w sobie. Popis wokalny, wystudiowane wejścia i zejścia oderwały solistkę od reszty współaktorów. Urszula Walczak natomiast stworzyła posiać przy całej jej odrażającej naturze wstrząsającą swoim tragizmem. Również bardziej mi się podobał w roli Wani Oswald Bugel niż Tadeusz Cimaszewski, choć tego drugiego zawsze cenię za muzykalność i wrażliwość.

Dekoracje i kostiumy projektu Ewy Starowieyskiej - oszczędne, ale głęboko przemawiające, zwłaszcza swoim kolorytem.

Reasumując, dobrze się stało, że "Katia Kabanova" została wprowadzona na sceną naszej opery, ale szkoda, że to pierwsze ukazanie nieznanego u nas dzieła przyczyniło się do wytworzenia u wielu wypaczonego obrazu kompozytora.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji