Artykuły

Najprościej jest napiętnować, znaleźć ofiarę

Teatr Powszechny im. Jana Kochanowskiego zaprasza na przewrotną i zaskakującą opowieść o miłości i sztuce, a my rozmawiamy z dyrektorem teatru Zbigniewem Rybką, który zdecydował się wziąć na warsztat tekst "Kształt rzeczy" autorstwa Neila LaBute.

W prowincjonalnej galerii spotykają się dziewczyna i chłopak. Różni jak ogień i woda. Ona jest przebojową, nieco zblazowaną studentką Akademii Sztuk Pięknych i ma ambicję dokonania rewolucji w sztuce. On jest niepozornym prowincjuszem, zahukanym, nieśmiałym chłopakiem dorabiającym jako ochroniarz w muzeum. Co może połączyć ogień z wodą? Niebezpieczna fascynacja? Krótka wymiana zdań wystarczy, by Evelyn uruchomiła w życiu Adama lawinę radykalnych zmian.

Po raz drugi z rzędu reżyseruje pan spektakl, w którym bohaterami są młodzi, dwudziestoletni ludzie. Wcześniej był "norway.today", teraz jest "Kształt rzeczy". Czy to przypadek?

Zbigniew Rybka, reżyser - Strasznie mechanicznie patrzymy na repertuar. Z jaką łatwością mówimy, że np. ten lub inny spektakl to lektura. To jest jakaś tragiczna głupota. Czy Fredro, Mickiewicz, Słowacki pisali na zamówienie kuratorium? Umówmy się, że sami tworzymy sobie przeszkody, a potem sami nie potrafimy ich pokonać. Tak samo jest z literaturą dla dwudziestolatków. Gdy sztuka, w której pojawią się problemy natury egzystencjalnej, dotyczy osób dwudziestoletnich, to myślę, że w dużym stopniu dotyczy też ludzi ciut doroślejszych. Akcja tego spektaklu toczy się w takim, a nie innym środowisku, ale absolutnie nie jest dedykowany wyłącznie osobom kończącym właśnie studia. Bo jeśli chcielibyśmy być precyzyjni, to "Kształt rzeczy" powinien być dla studentów czwartego czy piątego roku wszelkich studiów.

Jak wybiera pan sztuki, które decyduje się reżyserować? To jest impuls czy wynik długiej analizy różnych tekstów?

- Czytam bardzo dużo tekstów, robię to bez przerwy. Jakich cech w nich szukam? Zależy mi na tym, aby dotyczyły jakiejś sprawy. Nie chcę być oszukiwany, nie daję sobie wcisnąć tzw. kitu, dlatego też ludziom, którzy kupują bilet do teatru, nie chcę proponować takiej transakcji, że dadzą mi swoje pieniądze, a ja im zaoferuje półprawdę. Wyrosłem z lat studenckiego teatru, gdy wszystko, co było na przekór współczesności, było wspaniałe. Staram się poważnie traktować widzów. Oczywiście materiał, który wybieram, musi być teatralny, stanowić wyzwanie dla aktorów.

Osobą dominującą w sztuce jest Evelyn. Młoda studentka Akademii Sztuk Pięknych. Czy to czarny, demoniczny charakter?

- Jestem generalnie bardzo pogodnym człowiekiem i moi koledzy aktorzy również. Dlatego też nie wyznaczamy nikomu z tej czteroosobowej obsady roli szwarccharakteru. Na tym polega problem "Kształtu rzeczy", że dobrem i złem obdzieleni są wszyscy bohaterowie sztuki. Wydaje się nam, że Evelyn jest zła. Ale trzeba posłuchać jej argumentów. Czy Adam, który mówi, że jest ofiarą, rzeczywiście jest czysty, szlachetny i nie popełnił żadnego świństwa wobec niej? Najprościej jest kogoś napiętnować, znaleźć ofiarę. Często podobnie postępujemy w prawdziwym życiu.

Dlaczego Evelyn zaczyna się interesować niepozornym, na pierwszy rzut oka nieciekawym chłopakiem? Czy chce nim manipulować?

- Manipuluje nim, a on się na to godzi, bo widzi w tym zysk. On się na to godzi, póki jest mu dobrze. Gdy zaczyna mu być źle, zmienia zdanie. Mówimy więc o względności postaw etycznych i moralnych. Wracając do poprzedniej myśli, czy nie jest tak, że aby uniknąć problemów, bardzo szybko znajdujemy ofiarę w swoim środowisku. Najprościej jest powiedzieć: to on lub ona są winni.

Czy imiona głównych bohaterów, Evelyn i Adam, to nawiązanie do postaci biblijnych? I zarazem zamiana ról, bo tym razem to on powstaje z niej? Ona go tworzy?

- Być może, być może. Nawet mówi się o tym w sztuce trochę. Autor w ten sposób pokazuje, że nie chce się zajmować jedną konkretną sprawą, ale sięga po problemy, które dotyczą nas bez względu na to, gdzie się znajdujemy. Akcja sztuki toczy się w małym, uniwersyteckim, amerykańskim mieście, ale równie dobrze mogłaby się dziać w małym, uniwersyteckim, polskim, niemieckim lub francuskim mieście. Bo problemy są wszędzie tam, gdzie są ludzie.

W spektaklu jest jeszcze dwójka bohaterów: Jenny i Phillip. Jaką rolę oni odgrywają? Są tylko tłem?

- Nie, oni wszyscy biorą udział w kształtowaniu teatralnej rzeczywistości.

" Kształt rzeczy", mimo że dotyczy młodych ludzi, stawia trudniejsze pytania, m.in. o prowokacje we współczesnej sztuce, wolność, indywidualizm. Czy widz znajdzie na nie odpowiedź, czy będzie musiał się z nimi uporać sam, już po wyjściu z teatru?

- Z mojego punktu widzenia te pytania w sztuce są dość marginalne. One są, ale funkcjonują raczej jako produkt uboczny. Myślę, że sztuka nie jest od tego, aby na wszystko odpowiadać, ale by właśnie te pytania stawiać przed człowiekiem.

Na scenie zobaczymy: Magdalenę Placek (Evelyn), Krzysztofa Chudzickiego (Adam), Marię Gudejko (Jenny) i Kamila Woźniaka (Philip).

Premiera "Kształtu rzeczy" w Teatrze Powszechnym im. Jana Kochanowskiego w piątek o godz. 19 w sali kameralnej. Bilet po 30 zł (normalny), 24 zł (ulgowy).

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji