Artykuły

Nowy Teatr, stary dyrektor

Uśmiechnięta pani wiceprezydent Łodzi informuje w najnowszym wpisie na swoim blogu, z którego epatuje hasłem "jestem po to by pomagać", o tym, że podjęła radosną decyzję, by Zdzisławowi Jaskule, obecnemu dyrektorowi Teatru Nowego w Łodzi, kończący się kontrakt przedłużyć w drodze nominacji, z pominięciem przewidzianej ustawą procedury konkursowej - pisze Michał Centkowski dla e-teatru.

"Znowelizowana ustawa o prowadzeniu działalności kulturalnej stwarza możliwość powołania dyrektora bez przeprowadzania konkursu. Korzystamy z tej możliwości".

Już sama ta deklaracja budzi rozczarowanie, jednak jej uzasadnienie, które odnaleźć można w kolejnych zdaniach owego feralnego wpisu, budzi już raczej zażenowanie kondycją polskiej demokracji oraz kompetencjami jej funkcjonariuszy.

Oto bowiem decyzja została podjęta po tym, jak Pan Zdzisław przedstawił swoją zapewne bezkonkurencyjną, bo jedyną, koncepcję na kolejne trzy lata. A pani Agnieszka Nowak, jakaż to ulga, tę koncepcję zaakceptowała. Zbyt długo zastanawiać się nie musiała.

A przecież co ważne i wielokrotnie podkreślane, Teatrowi Nowemu, jak większości instytucji kultury, potrzebna jest przede wszystkim stabilizacja. Nie tam żadna dynamika, rozwój, progresywność. Mała stabilizacja. Ostatecznie przecież jeden konkurs już był, kilka lat temu. I wystarczy. Wtedy wygrał go Zdzisław Jaskuła, o co zresztą trudno nie było: kandydatów wszak było tylko dwóch, zaś o wszystkim przesądziła tak zwana znajomość zespołu. Miał być dyrektorem trzy lata, a może trzydzieści trzy? Kto wie.

Obawę o długość owej kadencji wzmaga, przytoczony w kolejnym zdaniu, argument przemawiający w odczuciu pani prezydent za trwaniem Jaskuły. Skoro bowiem w dekadzie 2000- 2010 Teatr Nowy miał aż 8 dyrektorów (ilu z nich wyłoniono na drodze konkursu?), a potrzeba tej scenie przede wszystkim owej stabilizacji i spokoju, możemy chyba liczyć, że Jaskuła łódzkim teatrem porządzi co najmniej dekadę. Zwłaszcza że zwykle wypada świetnie, zwłaszcza na swoim własnym tle.

W dalszej części wpisu Pani Prezydent żongluje imponującymi zapewne w jej odczuciu wskaźnikami "oglądalności", frekwencją etc. Wiem, jak pobudzającymi dla wyobraźni urzędniczej muszą być wszystkie te słupki. Zalecałbym jednak daleko idącą ostrożność, bowiem przesadna pogoń za słupkami może doprowadzić do trzeźwej konstatacji, iż największą publiczność przyciągnęłyby zapasy w kisielu czy też pudle skaczące przez płonące obręcze. Oczywiście ważne jest, by teatr miał publiczność, jednak ważny jest także kulturotwórczy potencjał oferty, która ową publiczność przyciągnie.

Wymieniane przez Agnieszkę Nowak sukcesy oraz nagrody sugerują artystyczny rozkwit. Skąd zatem lęk przed weryfikacją tak świetnej wizji dyrektora Jaskuły?

Czego lub kogo obawia się zatem pani prezydent w ewentualnej procedurze konkursowej? Wszak zmiana na stanowisku dyrektora, w przypadku transparentnego i merytorycznego konkursu, nastąpiłaby wyłącznie gdyby pojawił się ktoś, kogo oferta byłaby dla Teatru Nowego jeszcze lepszą od tej i tak już wyśmienitej wizji Jaskuły. A to przecież dla Łodzian i dla łaknącej ich dobra pani prezydent powinno stanowić cel nadrzędny.

Bez względu jednak na to, czy Teatr Nowy pod kierownictwem Jaskuły jest w istocie sceną wysoko artystyczną, czy jednak szumne zapowiedzi ambitnego teatru politycznego w stylu Dejmkowskim przywiędły nieco w kontakcie z rzeczywistością, bez względu nawet na to, czy jest on sprawnym zarządcą czy nie, problem w tej sprawie leży gdzie indziej.

Idzie mianowicie o to przedziwne przekonanie funkcjonariuszki publicznej, decydującej o sprawach kultury, że najważniejszy jest święty spokój i łatwość wyboru, jaką gwarantuje zapoznanie się wyłącznie z jedną koncepcją kogoś, kto lata temu wygrał jakiś konkurs stanowiący zło konieczne, i już owych siejących jedynie zamęt konkursów starczy.

Ostatecznie, ktoś nie nazbyt w owych meandrach proceduralnych obeznany, wczytawszy się w sprytną konstrukcję tekstu pani prezydent, uznać może, że pomiędzy rokiem 2000 i 2010 osiem razy organizowano w Łodzi konkursy na dyrektorskie stanowisko w Nowym, i właśnie ułomność tej koncepcji wyłaniania kadr zarządzających instytucjami kultury winna była temu bałaganowi. A było przecież zupełnie na odwrót - szkodziło mianowicie Teatrowi Nowemu centralne, polityczne sterowanie.

Nawet jeśli uznajemy, że procedura konkursowa nie zawsze stanowi rozwiązanie najwłaściwsze, z wpisu Agnieszki Nowak, wiceprezydent Łodzi, funkcjonariuszki publicznej, płyną dwa wnioski. Ustawa o prowadzeniu działalności kulturalnej, uchwalona przez parlament Rzeczpospolitej jest iluzją, zaś konkursów nie warto przeprowadzać, bo i tak nie wygrywają w nich wcale najlepsi kandydaci. Obydwa dość ponure.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji