Artykuły

Smutek zamknięty w lustrzanej sali

"Baba Chanel" w reż. Nikołaja Kolady w Teatrze im. Jaracza w Łodzi. Pisze Katarzyna Skręt w Teatraliach.

Nikołaj Kolada często odwiedza Polskę, a spektakl "Baba Chanel" wystawiony w Teatrze im. Stefana Jaracza w Łodzi to druga realizacja (po gdańskim Teatrze Wybrzeże) tego dramatu w ostatnim roku. Teksty Kolady są gorzką metaforą rzeczywistości, w których ludzie odbijają się jak w lustrze.

Zespół "Olśnienie" wykonujący pieśni rosyjskie świętuje swój jubileusz przy suto zastawionym stole. Starsze panie należące do stowarzyszenia niepełnosprawnych paradują w przepięknych, błękitnych sukniach do kostek oraz w błyszczących kokosznikach na głowach. W pierwszej części śpiewają radosne pieśni, wspominają odbyte koncerty, zwłaszcza ten ostatni, podczas którego wystąpiły w nowych strojach. Czekają na przybycie Siergieja - założyciela zespołu oraz akordeonisty. Kiedy mężczyzna nadchodzi, starsze panie przekrzykują się nawzajem, aby tylko zwrócić jego uwagę. Nie zauważają jednak kobiety siedzącej z boku sceny. Wyraźnie młodsza od nich, ubrana w kusy strój ochroniarza, ostentacyjnie przeżuwa gumę. To ona ma zostać główną i zarazem jedyną solistką, odświeżając w ten sposób zespół. Pozostałe panie miałyby stać w najodleglejszej części sceny, w cieniu Rozy Nikołajewnej (Ewa Audykowska-Wiśniewska).

Wśród niesamowicie zabawnych dialogów Kolada przemycił treści przejmująco smutne. Ochroniarka, nosząca pod uniformem różowy top z napisem "Chanel", zaczęła zagrażać kobietom, dla których jedyną aktywnością był udział w zespole. To właśnie w trakcie koncertów zapominały o swoich dolegliwościach i samotności. Choć na chwilę stawały się gwiazdami. Kolada jednak nie daje nadziei na prawdziwie dobre zakończenie. Kobiety zgadzają się stanąć w cieniu Baby Chanel, aby mogły nadal występować na scenie.

Scenografia autorstwa Justyny Łagowskiej przytłacza małomiasteczkowym przepychem. Marmurowe kolumny, lustra po obu stronach sceny, bogato zastawiony stół oraz popiersie Lenina w tle, podkreślają kiczowatą estetykę pierwszej części spektaklu. Natomiast w drugiej - bardziej gorzkiej i skłaniającej do refleksji, bogate kostiumy oraz dekoracja podkreślają uczucie osamotnienia. Monumentalna scenografia sprawia wrażenie jednocześnie klatki, jak i okna na wolność. Ich marzenia zaczynają się i kończą wraz ze sceniczną rampą. Poza sceną są jedynie starszymi inwalidkami. Muszą jednak dokonać wyboru: odejść czy stanąć w cieniu Rozy? Ostatecznie zostają i śpiewają w chórze Nikołajewnej.

"Baba Chanel" to opowieść zarówno radosna jak i smutna. Kolada balansuje na granicy uczuć, Reżyserując własny tekst dokładnie wiedział, gdzie położyć najdelikatniejsze akcenty, jak poprowadzić aktorów (zachwycające Milena Lisiecka, Bogusława Pawelec, Dorota Kiełkowicz i Barbara Marszałek) oraz z jakim wrażeniem pozostawić widzów. Kolada nie pozwala na obojętność, a w tym przypadku uczucia mają wymiar ambiwalentny. "Baba Chanel" nie pozwala o sobie zapomnieć jeszcze długo po zakończeniu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji