Artykuły

W machinie show-biznesu

"Body Art" w reż. Any Nowickiej w Teatrze im. Wilama Horzycy w Toruniu. Pisze Grzegorz Giedrys w Gazecie Wyborczej - Toruń.

Dwa lata temu na festiwalu debiutantów Pierwszy Kontakt w Toruniu Nowicka zaprezentowała "Szyca" Hanocha Levina w wykonaniu Teatru Barakah z Krakowa. Zobaczyliśmy swobodne przechodzenie z powagi do farsy: okrucieństwo wojny i jednocześnie przemoc jako źródło humoru, śmierć w dramatycznych okolicznościach i śmierć na sedesie z napisem "Niagara" na górnopłuku. Po tym rewelacyjnym spektaklu dostała zaproszenie do pracy w Toruniu. Wystawiła "Porucznika z Inishmore" Martina McDonagha - krwawą groteskę o terroryście mszczącym się za śmierć kota. Jej "Body Art" Igora Bauersimy i Rejane Desvignes dynamicznie zmienia nastroje: czasami zanudza socjologiczną obserwacją i wykładem o sztuce współczesnej, a później zaskakuje zwrotami akcji, pokazuje odważną erotykę i banalność zła.

O czym opowiada ta sztuka? Lea (w tej roli Aleksandra Bednarz) i Fred (Tomasz Mycan) są typową artystyczną parą. Ona - aktorka, której nikt nigdzie nie obsadza, on - pisarz, który od lat pisze jedną powieść. Jej siostra Naomi (Matylda Podfilipska) prowadzi galerię sztuki współczesnej. Odwiedza ich uznany artysta Tiger (Paweł Kowalski), który zamierza stworzyć dzieło mające stać się najgłośniej szym wydarzeniem zbliżających się targów sztuki. Spektakl zaczyna się niemrawo - początek wypełniają codzienna nuda i banalne rozmowy. Później przedstawienie zaczyna napędzać bardzo dobre aktorstwo. Paweł Kowalski udowadnia, że nie wychodzi ze znakomitej formy - jego Tiger jest zdziecinniałym egoistą, z wolna staje się neurotyczny, nieco socjopatyczny. Ta postać doskonale wypełnia mit artysty niepokornego - jest niezrozumiałym kreatorem i obyczajowym rewolucjonistą. Lubi przedstawiać siebie jako niewrażliwego mi-zogina, wizjonera i gracza, ale tak naprawdę pełen jest wątpliwości. Jego agentka Naomi również ma dwie twarze: beznadziejnie kocha się w swoim kliencie i bez wyrzutów sumienia wykorzystuje jego talent. Centralne miejsce w tym obrazku obyczajowym zajmują jednak Lea i Fred - najmniej wyraziste postaci z tego całego grona. To zapewne celowy zabieg, aby widz mógł się postawić w ich sytuacji i przemyśleć, jak zachowałby się w czasie próby, której poddał bohaterów Tiger.

"Body Art" nie stawia zbyt odkrywczych pytań, jeśli chodzi o kondycję sztuki współczesnej. W wielu miejscach dochodzi do trywialnych wniosków, że sztukajest niezrozumiała, w gruncie rzeczy pozbawiona sensu, droga, cyniczna i oddalona od życia. Nowicka mogła przygotować przyspieszony kurs czytania sztuki współczesnej. Pierwsza scena, w której Fred przez kilka minut maluje paznokcie swojej dziewczynie, sugeruje, że reżyserka sięgnie po żywioł per-formance'u, a spektakl będzie roił się od artystycznych cytatów. "Body Art" nawiązuje do sztuki współczesnej, ale robi to niezwykle nieudolnie - niezwykłość, nowoczesność i wyrazistość sztuki nowoczesnej mają oddać nagość aktora, agresywna muzyka elektroniczna Piotra L. Lewickiego i mocno pretensjonalne wideo, w którym Krzysztof Rosa zaprezentował najbardziej dramatyczne wydarzenia w ostatnich dekadach na świecie. Po tym przedstawieniu nie należy spodziewać się błyskotliwych diagnoz i definicji, liczy się tylko rozrywka. Nowicka zdaje się celowo pracować na stereotypach na temat sztuki i artystów i ani na krok nie wykracza poza kilka obiegowych sądów. Nie stoi po stronie twórców, ona w tym lekkim i zabawnym przedstawieniu ich zwyczajnie ośmiesza. Szkoda, że reżyserka nie wystawiła na szwank naszych mieszczańskich przyzwyczajeń, braku kompetencji kulturowych i nieznajomości kodów współczesnej sztuki.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji