Artykuły

Szybko zostałem rozpoznany

- Pisanie na blogu ma swoje zalety. Ale ma też wady. Minus jest taki, że nie powinno się być jak wiadomo redaktorem własnych tekstów, bo zawsze się coś przeoczy. Mogę jednak czytając swój wpis parę dni później "wyklepać" jakiś szczegół, żeby językowo brzmiał lepiej - mówi Krzysztof Sowiński, autor bloga bez przeginania.

Rozmowa z Krzysztofem Sowińskim (na zdjęciu), niezależnym recenzentem (niegdyś piszącym dla "Gazety Wyborczej"), który po kilku anonimowych recenzjach sztuk kieleckiego teatru na swoim blogu, ujawnia tożsamość:

Anna Zielińska: Pracujesz obecnie w kieleckim Muzeum Narodowym. Dlaczego wróciłeś do recenzowania?

Krzysztof Sowiński: Przestałem pisać, ale nie przestałem chodzić do teatru. Czytając recenzje innych, nieraz zauważałem, iż uciekło w nich coś takiego, co chciałbym osobiście wyrazić. Tym bardziej, że jestem teraz wolny i nie podlegam rygorom żadnej redakcji. Tak naprawdę jednak to zacząłem pisać dla przyjaciół, bo wciąż pytali mnie "co tam w teatrze?". Musiałem po 10-15 razy powtarzać, jak było i w końcu stwierdziłem, że mi się nie chce i że w takim razie to napiszę. Pierwszy wpis przeczytało z 300 osób, z czego wynika, że jest zainteresowanie tekstami o naszym teatrze. Z tym, że nie nazwałbym tego recenzjami, a raczej esejami dygresyjnymi o teatrze, sztuce i ludzkiej naturze.

A dlaczego ukrywałeś swoją tożsamość?

- Z początku pisałem anonimowo, bo chciałem pisać bezkompromisowo, ale szybko zostałem rozpoznany.

I co teraz?

- Gdy jeszcze byłem recenzentem nigdy nie starałem się zaprzyjaźniać z aktorami, bo gdy kogoś znasz, zmienia ci to optykę i tracisz ostrość widzenia. Jednak chodzę do teatru pewnie dłużej niż ty żyjesz [AZ: faktycznie] i siłą rzeczy musiałem poznać dwa pokolenia aktorów. I musi się zdarzyć, że z kimś nawiążę bardziej osobiste relacje. Ktoś mi kiedyś powiedział: tak się napracowałem, a Ty ani jednego słowa o mnie w recenzji... W gazetach wiadomo jak jest: szybkie tempo, trzeba się ograniczać objętościowo, bo "gazeta nie jest z gumy", obowiązuje też jakaś określona stylistyka. Bywało, że miałem określoną część strony na tekst, a potem okazywało się, że musi się zmieścić jeszcze zdjęcie... Nie chciałem też teraz pisać naprędce jak kiedyś.

Czyli teraz lepiej Ci się pisze?

- W końcu mam miejsce na to, żeby napisać więcej, np. o grze aktorskiej. I mam czas. "Jądro ciemności" obejrzałem po pół roku, zaprzyjaźniony ze mną kolega-recenzent bardzo się dziwił. Tak jakby jedyny sens był w chodzeniu do teatru na premiery... Bardzo często chodziłem na premiery, ale studenckie, bo jest na nich zupełnie inny odbiór, a przecież reakcja widzów jest też istotna. Pisanie na blogu ma swoje zalety. Ale ma też wady.

A jakie są wady?

- Minus jest taki, że nie powinno się być jak wiadomo redaktorem własnych tekstów, bo zawsze się coś przeoczy. Mogę jednak czytając swój wpis parę dni później "wyklepać" jakiś szczegół, żeby językowo brzmiał lepiej. Są to jednak tylko kosmetyczne zmiany, ze swoich sądów się nie wycofuję, nawet gdy znajomi wydzwaniają i przekonują: "Napisałeś, że Caryca Katarzyna" to dobrze skrojona agitka, a to przecież świetny spektakl!"

Robiłeś w naszym teatrze choreografię do walk w sztukach Szekspira, pracujesz dla Muzeum Narodowego. Nie boisz się, że mimo iż nie jesteś z żadnej gazety, to i tak będziesz utożsamiany z jakąś opcją?

- Nie chciałbym, żeby jakakolwiek recenzja była argumentem przetargowym. Nie powinno być tak, że ktoś pisze źle, albo dobrze o sztuce, a jakiś urzędnik wyciąga wnioski na temat tego, co należy zrobić z kulturą. Zależy mi na tym, żeby teatr dramatyczny w naszym mieście jeszcze długo istniał. Bo teatr to nie błahostka moim zdaniem. Poza tym w zasadzie rzadko można znaleźć taką sztukę na "naszej" scenie, o której nie dałoby się napisać zarówno czegoś złego, jak i dobrego. Jeśli chodzi o utożsamianie się: jedyna opcja z jaką chciałbym - to strona prawdy. Mogę się oczywiście czasami mylić co do niej, ale fałsz - jak sądzę, czuję całym sobą, często zanim jeszcze to sobie zwerbalizuję. Oczywiście płacę za mój wybór, w mojej małej, osobistej skali, nic wielkiego porównując to z poprzednimi pokoleniami. Czasami, ktoś przykleja mi jakąś etykietę. W zasadzie jestem mówiąc kolokwialnie "nikim", ale to mała cena, jak sądzę - za próbę samodzielnego myślenia, pomijającą system "autorytetów".

Z Krzysztofem Sowińskim rozmawiała Anna Zielińska, dziennikarka, która prowadzi profil Teatru im. Stefana Żeromskiego na Facebooku.

Blog z recenzjami Krzysztofa Sowińskiego można znaleźć pod adresem http://bezprzeginania.blogspot.com/

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji