Zbójcy Schillera w teatrze łódzkim
OSTATNIO łódzki teatr im. Jaracza obchodził swój jubileusz 10-lecia powojennej działalności. W okresie ostatnich 10 lat zanotowano w staroświeckim i szarym budynku teatralnym wiele prawdziwych wydarzeń artystycznych. Gdy teatr nosił jeszcze sławną nazwę "Teatru Wojska Polskiego" - pracował w Łodzi Leon SCHILLER... To mówi już samo za siebie.
Po Schillerze kierownictwo artystyczne objął Iwo GALL, a od r. 1953 dyrektorem teatru jest znany aktor, Feliks ŻUKOWSKI.
Czas artystycznych sukcesów nie minął wraz z Leonem Schillerem - chociaż nie można zaprzeczyć, że niejeden kryzys artystyczny, niejeden błąd repertuarowy tu zanotowano po jego odejściu. Niemniej w dniu dzisiejszym teatr im. Jaracza "żyje" w całej pełni, nie rezygnuje z ambitnych prac i planów artystycznych, a dowodem dobrej opinii wśród widzów - są spektakle oklaskiwane przez szczelnie wypełnioną widownię i ogólne zainteresowanie - nie tylko w Łodzi - pracą tego teatru.
- Co wystawić z okazji naszego 10-lecia?- zastanawiała się Rada Artystyczna przy teatrze im. Jaracza - "Otella"? A może coś innego? Coś, co by nawiązywało do aktualnych potrzeb teatrów, a jednocześnie do naszych założeń ideowo-artystycznych? Rzucono myśl: pokażemy "Zbójców" Fryderyka Schillera...
To było przeszło rok temu. Podjęto konkretną decyzję i wkrótce potem zaczęły się przygotowania.
DYR. ŻUKOWSKI zawsze bardzo gościnnie wita przybyszów z innych miast, odwiedzających teatr. Właśnie z okazji dyskusji nad "Zbójcami" zebrał on grupę osób biorących udział w bezpośredniej realizacji łódzkiego spektaklu.
- Gdy rozpoczęliśmy konkretne prace przygotowawcze - zabiera głos, reżyser sztuki, Czesław Staszewski - okazało się, że z wielu względów zadanie jest bardzo trudne. Już sam tekst... - ...nasuwał bardzo wiele wątpliwości - kończy p. Irena Boltuć-Staszewska, pełniąca w teatrze łódzkim obowiązki kierownika literackiego. - Oczywiście, mówię tu o tekście przekładu, dokonanego zresztą bardzo dawno przez słabego tłumacza Budzyńskiego. Trzeba było poprawić ten przekład. A poza tym, jak wiadomo, w "Zbójcach" nie brak dłużyzn, różnych zbędnych kwestii. Aby myśl inscenizacyjną ukazać jak najjaśniej, trzeba było dokonać skrótów.
- Ponadto - dodaje reżyser - zetknęliśmy się z inną, poważną trudnością: otóż, jak wiadomo, do zorientowania aktorów i zapoznania ich z utworem, który będzie w teatrze wykonywany, musimy im dać podstawowe wskazówki, jak ten utwór trzeba grać. Innymi słowy, musimy mieć odpowiednie materiały informacyjne i dokumentarne.
I tak przed łódzkimi realizatorami stanęło zadanie pokazania po raz pierwszy dzieła rewolucyjnego romantyzmu, jakim są "Zbójcy".
- Czy mieliśmy nawiązać do tradycji inscenizacyjnych? - przedstawia p. Staszewski proces poprzedzający sceniczne doświadczenia. - "Zbójcy" np. na scenach niemieckich wystawiani byli zawsze w sposób "realistyczny", w dokładnie "zbudowanych" wnętrzach. W naszych dzisiejszych warunkach taka koncepcja inscenizacyjna wydawała się nam raczej niepożądana i nie potrzebna.
W TEN sposób, logicznie skrócone, inscenizowane z pomysłową oszczędnością przez Ewę Soboltową, powstało widowisko "Zbójców" w teatrze Jaracza. Rozpoczęło ono uroczystości związane z Rokiem Schillera.
Jakie wrażenie odnosi widz po obejrzeniu tego spektaklu? Odwołajmy się najpierw do informacji, jakich udziela nam sekretariat teatru im. Jaracza na podstawie swoich dzienników podawczych.
Do Łodzi zaczęły nadchodzić z różnych stron Polski listy od widzów, którzy obejrzeli "Zbójców". Rzecz ciekawa, pochwały wyrażają równie gorąco widzowie zupełnie przypadkowi, jak też i ci, którzy posiadają gruntowną znajomość dzieł Schillera oraz styczność z teatrem. Niedawno znany germanista prof. Żygulski z Wrocławia nadesłał bardzo miły list, poświęcony przedstawieniu. A jeden z widzów z Gliwic który znalazł się przypadkowo na widowni teatru łódzkiego, będąc delegowany służbowo i nie mając co robić z czasem, tak później pisał:
- "Nareszcie widziałem coś nowego, coś pasjonującego i naprawdę pokochałem dzieła Schillera...".
Z wielkim zainteresowaniem komentuje wystawienie "Zbójców" w Polsce prasa niemiecka. Rzecz ciekawa, na okres rozpoczynających się uroczystości jubileuszowych ku czci Schillera w NRD w ani jednym teatrze nie zaplanowano przedstawienia "Zbójców". Toteż właśnie może ten fakt sprowadził do Łodzi grupę przedstawicieli niemieckiego korpusu dyplomatycznego. Jakie wynieśli wrażenie?
- Nie przypuszczaliśmy, że właśnie tak, wśród umownych i oszczędnych dekoracji na kotarach, w świetle reflektorów punktowych - można pokazać "Zbójców" - powiedzieli niemieccy dyplomaci. - Nie przypuszczaliśmy, że się to polskiemu teatrowi tak dobrze uda.
* * *
Dla nas widowisko "Zbójców" jest nie tylko czymś nowym. Przeżywamy je intensywnie, ponieważ siła romantycznych uczuć młodego Schillera jest nam szczególnie bliska. Teatr w Łodzi słusznie zaniechał przerysowywania romantycznej scenerii utworu za pomocą łatwych sztuczek. Starano się dać widowisko możliwie proste, w którym największy nacisk został położony na pełne oddanie walorów schillerowskiego tekstu przez aktorów i gdzie ładunek mocnych przeżyć dają ciekawie opracowane kreacje aktorskie.
Wydaje się, że jest to droga słuszna i że nowoczesny teatr powinien właśnie w ten sposób pokazywać dzieła Romantyzmu. Oczywiście, w tej koncepcji kryją się najróżniejsze możliwości techniczne i formalne. W "Zbójcach" były one ciekawe i dowiodły, że tak reżyser inscenizator, jak scenograf oraz kierownictwo literackie osiągnęli w tym zakresie porozumienie.