Artykuły

Terapia budzikiem

Zawsze powtarzam, że nasze programy najlepiej oceniać po setnym spektaklu, kiedy aktorzy są rozegrani, kiedy już idealnie panują nad każdą pauzą, nad intonacją zdania... My cały czas pracujemy nad każdą ze scen, a i publiczność swymi reakcjami mnóstwo nam podpowiada. W Grotesce na pewno pełniej wybrzmi tekst, na pewno łatwiej będzie widzom skupić się na grze aktorów - mówi RAFAŁ KMITA przed sobotnią premierą "Jeszcze nie pora nam spać".

Program "Jeszcze nie pora nam spać" wystawił Pan ze swą grupą w chorzowskim Teatrze Rozrywki, w Łódzkim Teatrze Muzycznym, a teraz wszedł on na afisz krakowskiej Groteski. Bo do trzech razy sztuka, bo Boh trojcu lubit.

- Bo Kraków jest najważniejszy. Cale 20 lat mojej grupy wiąże się z Krakowem. Tu odbieraliśmy trzykrotnie nagrody na festiwalu PaKA, tu odbywały się premiery naszych spektakli, tu mieszkam... I tak jak z radością skorzystałem z możliwości wystawienia tego programu na dużych scenach muzycznych, tak teraz chętnie pokażę go w wersji kameralnej...

Krakowskiej wersji "Jeszcze nie pora nam spać" nie będą towarzyszyć orkiestra ani balet... To jedyna różnica?

- Różnica jest także w grze aktorów; zawsze powtarzam, że nasze programy najlepiej oceniać po setnym spektaklu, kiedy aktorzy są rozegrani, kiedy już idealnie panują nad każdą pauzą, nad intonacją zdania... Tak było z "Szynelem", z "Aj, waj...". My cały czas pracujemy nad każdą ze scen, a i publiczność swymi reakcjami mnóstwo nam podpowiada. W Grotesce na pewno pełniej wybrzmi tekst, na pewno łatwiej będzie widzom skupić się na grze aktorów.

"Jeszcze nie pora nam spać" ile razy już zaistniał od chorzowskiej premiery wiosną 2012 roku?

- Ponad pięćdziesiąt.

Czyli co, należy przyjść na niego za ileś miesięcy, gdy już dobijecie do setki?

- Przyjść na pewno warto już teraz, a gdy, gdzieś na przełomie 2013/2014 roku, dojdziemy do setki, będzie można porównać, czy jeszcze się zmienił.

Groteska to po 16 latach obecności w Teatrze STU drugi krakowski adres Grupy Rafała Kmity.

- I bardzo się z niego cieszę. To świetna scena, którą bardzo polubiłem, gdy graliśmy na niej "Trzy zdania o umieraniu" - pudełkowa, z widownią na 300 osób, a zarazem dająca bardzo bliski kontakt z publicznością. To dla nas ogromnie cenne.

Proszę powiedzieć, z czego będziemy się śmiać tym razem.

- Z siebie. Każdy spektakl staram się traktować jako formę terapii czy spowiedzi z naszych, z moich grzechów i zaniechań; z tego, że za mało czytamy, za mało żyjemy duchem, a za dużo pieniędzmi, że zbytnio gonimy za nie bardzo wiadomo czym, że wolimy kłótnię niż zgodę... Dlatego namawiam do tego, by częściej się zatrzymywać, częściej być ze sobą, rozmawiać. Jest w programie trochę kwestii obyczajowych, trochę polityki, trochę spraw społecznych, ale też, jak to u mnie, trochę czystego komizmu. I trochę miłości - głównie w piosenkach.

Bo, dopowiedzmy, że to kolejny program, do którego - podobnie jak do przywoływanego już spektaklu "Aj, waj..." oraz poprzedniego programu pt. "DOŚĆ!... dobry wyrób kabaretopodobny" - muzykę napisał Bolesław Rawski.

- Z przyjemnością korzystam z tego, że trafiłem na takiego współpracownika; gdyby Bolka nie było, skoncentrowałbym się może na sztukach teatralnych, a tak - skoro taki skarb dał mi los - staram się maksymalnie go wykorzystać.

Pewnie kiedyś będzie kolejna płyta z piosenkami z tych programów.

- Na pewno, sporo już się ich uzbierało.

A ma być jeszcze program trzeci.

- Powoli powstaje, może za rok na niego zaprosimy...

A co z "Szynelem" - będzie nadal grany w Krakowie?

- Chciałbym, ale nie umiem podać szczegółów.

A "Aj waj...", spektakl wystawiany w Teatrze STU, będzie nadal grany?

- Muszę o tym porozmawiać z dyrektorem STU Krzysztofem Jasińskim...

W "Jeszcze nie pora nam spać", jak to często u Pana, role są dublowane.

- Dublują się koleżanki Kasia Chlebny i Agata Myśliwiec, koledzy grają nieraz i po trzy -jak nazywamy to - figury. Życie to wymusza; wiele podróżujemy, a koledzy mają swoje obowiązki w teatrach. Ale kształtu całości to nie zmienia. Trochę odmienna będzie premiera - wystąpi aż siódemka aktorów, w tym obie panie.

A jak mamy rozumieć tytuł "Jeszcze nie pora nam spać", coś Pan podpowie?

- To słowa przewodniej piosenki spektaklu - o naszych letargach, zasypianiu duchowym, intelektualnym... Ten spektakl to rodzaj budzika. Stąd jego wizerunek na plakacie, którym trzy razy w miesiącu będziemy zapraszać do Groteski, by budzić siebie i ludzi.

Na zdjęciu: Grupa Rafała Kmity.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji