Artykuły

Na początek śmiesznie?

Działalność Sceny w Malarni zainaugurował spektakl wyprodukowany przez Instytut Dobrego Smaku. Można więc było spodziewać się rarytasów. Podano jednak zalewajkę - zbyt wodnistą i mało doprawioną.

"Frank & Sztajn" to kameralna realizacja na dwóch aktorów, dwa krzesła, wieszak i zapalniczkę. W założeniu miała być parodią znanego wszystkim filmu "Frankenstein". Parodią, czyli mniej lub bardziej karykaturalnym naśladowaniem jakiegoś dzieła, które obowiązkowo powinno zawierać w sobie komizm lub satyrę. I - co rozumie się samo przez się

- powinno być śmieszne. Oczywiście wiele tu zależy od rodzaju poczucia humoru widza, który na spektakl przyszedł. Bo cóż oto widzi? Dwóch aktorów, którzy z wielkim zaangażowaniem planują nakręcenie kolejnej wersji "Frankensteina" z udziałem polskich gwiazd: Holoubka, Olbrychskiego, Fronczewskiego i Żebrowskiego. Przez następnych kilkadziesiąt minut jesteśmy świadkami tworzenia scenariusza, który powstaje niejako w działaniu: aktorzy, opowiadając sobie przebieg akcji, odgrywają kolejne fragmenty i wcielają się we wszystkie możliwe postaci. Na szczęście robią to dość sprawnie, więc nic nam się nie miesza. Dobrze naśladują także swoich kolegów po fachu, co oczywiście może wydać się zabawne. Akcja toczy się w zawrotnym tempie, aktorzy biegają po scenie, przeskakują przez meble, wdrapują się na konstrukcje utworzone z prostych przedmiotów. Jednym słowem ciężko pracują na swoje honorarium.

Przedstawienie przypomina jednak bardziej dziecięce harce. Ilu z nas bawiło się w odgrywanie scen z bajek lub filmów albo wymyślanie nowych przygód ulubionych bohaterów? W takim udawaniu dopuszczane są przesada i wygłup.

Ale w przypadku spektaklu sprawa nie jest już taka oczywista. Chyba że reżyser w swojej przewrotności postanowił potraktować parodię jako niezdarną lub nieudolną imitację - wtedy trzeba przyznać, że osiągnął swój cel.

Jasne stają się reakcje widzów. Najbardziej rozbawieni byli ci, którzy zostali wtajemniczeni w istotę sprawy, czyli znajomi aktorów i reżysera.

Reszta publiczności co najwyżej uśmiechnie się od czasu do czasu, zastanawiając się intensywnie: ale o co tutaj chodzi?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji