Letni wieczór w...więzieniu
Nad tym miejscem wisi klątwa. Tak nam mówiono, kiedy przymierzaliśmy się do zrobienia spektaklu na jednym z najpiękniejszych wrocławskich dziedzińców. Że to miejsce jest "przeklęte" miało okazać się później.
Janek Blecki, który miał grać u nas zaliczył atak wyrostka, Andrzej Olejnik rozbił samochód, mojej asystentce - Monice Dobrej-Kaźmierczuk pochorowały się dzieci, potem ja się rozchorowałem, a już po premierze Sylwia Trześniowska skręciła nogę. Jak na jeden skromny zespolik, to chyba całkiem nieźle - żartuje Michał Białecki, reżyser i animator Nowego Teatru, którego premierę "Le-once i Lena" Georga Buchnera możecie oglądać przez całe lato na dziedzińcu starego wrocławskiego więzienia na ul. Więziennej 6. Na dole jest sympatyczny bar, a całą resztę zajmuje Instytut Archeologii i Etnologii PAN.
W ostatnich dniach czerwca urodził się we Wrocławiu Nowy Teatr. Jest nowy, bo inny i taką przyjął nazwę - Nowy Teatr. Przy okazji narodzin dotknąłem czubka "góry lodowej", czyli aktorów nie związanych etatowo z żadną sceną, dalej zwanych wolnymi strzelcami Nie mają swoich agentów, ani też stałych miejsc spotkań. Nie znacie ich z telewizyjnych seriali, ani głównych ról w filmach. Teraz możecie ich poznać. Warto, są tacy jak Wy, próbują sobie jakoś radzić.
- Grałem w Teatrze Polskim, we Współczesnym, w Muzycznym, teraz jestem wolnym strzelcem - mówi Jerzy Mularczyk - Trochę gram gościnnie, ale też jeżdżę z estradą, piszę dla estrady, próbuję sobie jakoś radzić. Nie narzekam.
- Ja teatrem jestem obciążony dziedzicznie - twierdzi Wojtek Czarnota - Ojciec kawał życia spędził w pantomimie, mama też, ja już byłem w Teatrze Współczesnym, wcześniej grałem Romea w Zielonej Górze, grywałem w Kaliszu, w Poznaniu. Dyplom zrobiłem w Łodzi 10 lat temu. Z teatru trudno wyżyć, więc trochę zajmowałem się handlem.
- Przeczytałem informację w prasie, że coś takiego się kroi i specjalnie się nie zastanawiałem - deklaruje Krzysztof Tysnarzewski. - Przepracowałem 30 lat na trzech scenach wrocławskich, trochę w Szczecinie, w Warszawie. Daję się wynajmować do różnych rzeczy. W minionym sezonie w Gliwicach grałem w musicalu samego Zorbę, tutaj króla i jakoś leci.
- Od jakiegoś czasu jestem w pantomimie Tomaszewskiego, a z Michałem (Białeckim, reżyserem letniego zdarzenia - przyp. KK) znamy się jeszcze ze śląskich teatrów, m.in. Teatru Rozrywki. Mało ludzi znam z wrocławskiego środowiska, przy okazji poznałam paru kolegów, bardzo miło nam się pracowało - podkreśla Renata Spinek.
- Byłem w Teatrze k2, ale teraz jestem wolnym strzelcem - mówi Grzegorz Wojdon. - Grałem w Teatrze Polskim, w Imparcie, teraz gościnnie gram w Legnicy. Nie przepadam za teatrem instytucją, dlatego ta nasza letnia przygoda bardzo mi odpowiada. Jestem dopiero dwa lata po wrocławskiej szkole. Wybierzcie się w ciepły, letni wieczór na ul. Więzienną 6, zobaczycie zgrabnie zrobioną, dobrze zagraną komedię i spotkacie sympatycznych ludzi. Mogę się założyć, że ich polubicie. Kiedy się trochę pośmiejecie, zrelaksujecie, wrócicie do domu z przekonaniem, że najlepszym lekarstwem na wszystko jest miłość.
Teatr Nowy z więziennego dziedzińca zamierza się przenieść na...basen. Piszę to z całą odpowiedzialnością. Chciałby mieć swoją siedzibę w Miejskich Zakładach Kąpielowych przy ul. Teatralnej. To jest logiczne, prawdziwy teatr musi być na ul. Teatralnej, bo dlaczego ta ulica miałaby się tak nazywać. Dokładnie na miejsce spektakli wybrał sobie nieczynny basen nr 4. Pertraktacje trwają.