Artykuły

Trzeci dzień klasyki

Od niedzieli odbywają się w Opolu XI Opolskie Kon­frontacje Teatralne "Klasyka polska". Dotychczas zaprezen­towano dwa przedstawienia - "Śluby panieńskie" Teatru Polskiego z Warszawy i "Pa­rady" w wykonaniu Teatru Polskiego z Wrocławia. Tego­roczne Konfrontacje spotyka­ną się z dużym zainteresowa­niem publiczności, o czym najlepiej świadczą tłumy ludzi oczekujących przed wejściem do budynku teatru - z na­dzieją, że w ostatniej chwili uda się kupić bilet. Dzisiaj, w trzecim dniu XI OKT, wystąpi opolski Teatr im. J. Kochanowskiego z przedstawieniem "Kajusa Ce­zara Kaliguli" Karola Huber­ta Rostworowskiego w reżyse­rii Wojciecha Zeidlera. W ramach imprez towarzyszących natomiast - "Szewczyk Dra­tewka" Opolskiego Teatru Lalki i Aktora (ul. Kośnego, godz. 10).

Na scenie przy ul. Kośnego odbyły się wczoraj dwa przedstawienia "Parad" Jana Potockiego wyreżyserowanych we wrocławskim Teatrze Polskim przez Jacka Bunscha. "Parady" napisał Potocki w roku 1792, zainspirowany zwyczajem odgrywania przez tru­py teatralne krótkich scen-skeczów poprzedzających spektakle i pokazywanych dla re­klamy. Nazywano te sceny paradami właśnie, stąd też tytuł utworu; były one często improwizowane, tworzone bez scenariusza, stąd ich związki z komedią dell`arte. Potocki zbudował swój tekst jako kompozycję takich krótkich scen, powiązanych jedynie postaciami i bardzo prostym zamysłem fabularnym.

Inscenizacja wrocławska zmierza konsekwentnie w dwu kierunkach. Z jednej strony widzimy dążenie do zachowa­nia realiów epoki, z drugiej - uwspółcześnianie fabuły i treści. Zerzabella występuje np. w stroju składającym się z elementów wiekowych, póź­niejszych i całkiem współcze­snych, takoż Leander, które­mu do "archaicznego" kostiu­mu dołożono czapkę-pilotkę, boć to żołnierz przecie. W sa­mym tekście pojawiają się słowa nie tylko uaktualniają­ce, ale też - sprowadzające go do realiów z pobliża (w przypadku omawianego przed­stawienia - nazwy dzielnic Opola, a także tytuł naszej gazety). Scenografia została pomyślana tak, że daje efekt budy jarmarcznej, na ze­wnątrz której przed wiekami owe parady odgrywano, za­montowanej na obrotowym podłożu.

Powie ktoś, że sztuka idąca w różnych kierunkach nie może właściwie dojść do żad­nego celu. Tymczasem "Para­dy" Bunscha dochodzą. Ce­lem tym jest pokazanie ka­wałka dobrego teatru-zabawy, w którym wszystko miesza się ze wszystkim, bo przecież przybrana konwencja nie tyl­ko na to pozwala, ale wręcz uzyskanie takiego efektu na­kazuje. Mamy więc salta, fi­kołki, szpagat, dużo hałasu, naoczne tworzenie efektów dźwiękowych, mamy kartkę reglamentacyjną, kontrrewolucję, ciążę zrobioną przy po­mocy balona, parodię opery i - można by jeszcze długo wymieniać.

Przedstawienie utrzymane jest w bardzo szybkim tem­pie, co może wzbudzić tylko podziw dla aktorów, którzy w tej inscenizacji muszą nie tylko mówić i poruszać się, ale też wykonywać numery nie­mal akrobatyczne. Ponieważ wszyscy prezentują wysoki poziom kunsztu aktorskiego, a niektórzy także cyrkowego, wymieńmy dla porządku nazwi­ska: Bożena Baranowska - Zerzabella, Zygmunt Bielawski - Kasander, Tadeusz Szymków - Leander, Miro­sław Skupin - Doktor, Miłogost Reczek - Gil - gościn­nie Krzysztof Dymek - Mu­zyk.

Dobrze, że, "Parady" znala­zły się na tegorocznych Konfrontacjach. Niektórzy mogą - co prawda - zarzucać przedstawieniu nadmiar efek­tów i pomysłów reżyserskich, co jednak w tym przypadku pozostaje sprawą gustów, nie zaś kryterium oceny.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji