Artykuły

Proszę o azyl

"Ambasada" Teatru Usta Usta Republika z Poznania na XIX Międzynarodowym Festiwalu Sztuk Performatywnych A PART w Katowicach. Pisze Martyna Ciszewska w portalu Rozświetlamy kulturę.

To nie jest dobre miejsce do mówienia o Ambasadzie. Żadne miejsce nie jest odpowiednie do rozmowy o Ambasadzie. Bo tak naprawdę Ambasada nie istnieje.

Czasy świetności ulicy Ogród Dworcowy, przy której mieści się nieczynny dworzec kolejowy Katowice-Szopienice, dawno już minęły. W tym zapomnianym miejscu odbywa się spektakl-labirynt "Ambasada" poznańskiego Teatru Usta Usta Republika. Oczekujemy w pomieszczeniach posprzątanych jedynie na tyle, aby się po nich przemieszczać. W rogach i zakamarkach czyhają wielkie pajęczyny, a raczej połączenie sieci pajęczyn z kurzem. Podczas wyprawy po Ambasadzie poznajemy jej mieszkańców oraz urzędników. Hasłami przewodnimi podróży są zdania: "Proszę tutaj poczekać, ktoś po państwa zaraz przyjdzie" oraz "Nie powinno tu was być!". Atmosfera przesłuchania, nieprzyjemnej niespodzianki, która czeka tuż za rogiem lub za zamkniętymi drzwiami, nie czyni Ambasady miejscem zachęcającym do spędzenia w nim godziny, dwóch, a co dopiero całego życia. Tymczasem widzowie ubiegają się o azyl, dając wiarę opowieściom o pięciopokojowych apartamentach z pięknym widokiem. Pokoje, po których nas oprowadzano, odbiegały jednak zdecydowanie od opisów. W każdym spotykaliśmy mieszkańca, który na swój sposób opowiadał nam o świecie. Przedstawiał Ambasadę jednocześnie jako miejsce wolności oraz miejsce przeklęte. Widzom jawiła się zaś jako szpital psychiatryczny. Personel, im dłużej chodziliśmy po terenie budynku, tym bardziej stawał się opryskliwy, poirytowany obecnością obcych. W końcu, przez różne niedopuszczalne zachowania lub odpowiedzi każda osoba znajdująca się chwilowo w budynku Ambasady, musiała go opuścić. I nie wiem czy ktoś pragnąłby ubiegać się ponownie o azyl w tym miejscu.

Uczestnicząc w spektaklu (no bo przecież nie mogę powiedzieć "oglądając spektakl") czułam się trochę jak w grze przygodowej - w jednym pokoju jak na jednej platformie: trzeba zrobić wszystko, co jest do zrobienia, aby móc iść dalej. W niektórych momentach trzeba coś zabrać, aby później móc tym zapłacić, w innym potulnie wykonywać polecenia, w kolejnym zasiąść, wysłuchać opowieści lokatora i czekać, aż urzędnicy wybawią nas z niezręcznej i męczącej już sytuacji. "Ambasada" nawiązuje do gier przygodowych również poprzez wciągnięcie widza-uczestnika w inną, odseparowaną przestrzeń. Nie bez przypadek była nią przestrzeń opuszczonego dworca kolejowego. Wszak mieszkali w nim opuszczeni ludzie, udający lokatorów wspaniałych apartamentów. Widz daje się wciągnąć w tę grę; kiedy patrzy na brudny, obskurny pokój i wyobraża sobie to, co mówi o pięknym wystroju pan urzędnik.

Po wyjściu z budynku Ambasady spotkałam dwóch panów siedzących na schodach. Przerwali swoją rozmowę i konsumpcję różnych trunków, aby zapytać się, co się tutaj dzieje w środku, bo myśleli, że to złodzieje grasują. Uspokojeni informacją, że to spektakl, wrócili do swoich zajęć. Nie ma mnie już w Ambasadzie. "Ambasada? Jaka Ambasada?" - zdawali się mówić swoim zachowaniem napotkani panowie - "Tutaj jest tylko stary dworzec." Człowiek sam sobie dopowiada "Nie powinno mnie tu być" i wraca do domu.

***

Usta Usta Republika "Ambasada"

Reżyseria Wojciech Wiński

Premiera 28.06.2006, Poznań

Spektakl prezentowany w ramach Międzynarodowego Festiwalu Sztuk Performatywnych A PART

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji