Artykuły

List do hrabieg

"Wielki człowiek do małych interesów" w reż. Michała Borczucha w Starym Teatrze w Krakowie. Pisze Katarzyna Kachel w Gazecie Krakowskiej.

Szanowny Panie Fredro

W pierwszych słowach mojego listu zapytuję Pana, dlaczegóż Pan był takim okropnym tandeciarzem? Dlaczegóż to nie mógł Pan pisać śmiesznych, pouczających komedii, tylko brał Pan na warsztat wydumane tragedie cynicznych podrostków, którym w życiu tylko o szmal i seks chodzi? Dlaczego zasiadając w swoim hrabiowskim, rzeźbionym fotelu, kazałeś Pan swoim bohaterom cierpieć męki na wytartej wersalce, którą znalazłeś na śmietniku?

Panie hrabio, wstydź się Pan, ja przez półtorej godziny patrzyłam na te Pańskie wypociny i czułam się jakbym nie z arystokratą miała do czynienia, ale ze zwykłym szmaciarzem, co to muszki od krawata odróżnić nie potrafi.

Ba, mało tego, żeś Pan wysmażył sztuczydło zwane "Wielki człowiek do małych interesów", Pan żeś go tak schrzanił, że Stary Teatr musiał zatrudnić dramaturga, który by to od nowa napisał. No i dobrze zrobił, boś Pan takim językiem mało wyrafinowanym operował, że trzeba było Panu dodać

co nieco, przerobić na nasze, co by młódź tłumnie waląca do teatru cokolwiek z tej Pana pisaniny zrozumiała. Boś Pan już nie mógł jak człowiek napisać w kim kocha się Matylda, a w kim Aniela, i czy istotnie Dolski miał ochotę na jedną i drugą, a na dodatek na posadę w towarzystwie kredytowym. A wie Pan dlaczego? Boś zwykłym hipokrytą był. Nie mogłeś tak po ludzku na kartce papieru powiadomić wszechświat, że kuzyn coś był nie taki i że chyba chłopców wolał, tylko kazałeś się biednym dziewczynom bez sensu do niego umizgiwać, a nawet pokazywać to, co mają pod majtkami? Dobrze, że reżyser przedstawienia

Michał Borczuch od razu to wyczuł i zdystansował się do Pana. Zrozumiał cierpienia nas, biednych widzów, i już pierwszą Pana frazę kazał aktorowi Zygmuntowi Józefczakowi mówić do mikrofonu, byśmy sobie nie myśleli, iż on tak Pana lubi, szanuje i ceni, że chce Pana sztuczydła wystawiać. O nie, on od razu powiedział nam, że ma Pana w nosie, postanowił Pana wziąć w nawias i zagrać Panu na saksofonie, jak to podglądnął w prawdziwie zaangażowanych niemieckich teatrach, o których nam się nie śniło w mieszczańskim, staroświeckim Krakowie.

I niech Pan mu będzie wdzięczny za to, co dla Pana zrobił, i niech Pan się tam w tym swoim grobie nie przewraca, bo Pan nie masz pojęcia, co to prawdziwa sztuka. Pan jesteś już tak przestarzały jak ta skała, co to ją scenograf postawił na scenie, pokazując, że ona ze zwykłej tektury zrobiona. Dotkniesz jej człowieku i już się chwieje. Ze co, że niby taka subtelna i dlatego niestabilna? Panie Fredro, wstydź się Pan. Toż to wystarczy, że nasza krakowska młódź, która bez wątpienia już niebawem porzuci szklanki z piwem w po bliskich pubach i przyleci na skrzydłach do Starego Teatru, tylko ją delikatnie palicem dotknie i ona sama w pył się obróci. Tak jak te Pana sztuczydła, z których się już nawet pośmiać nie da, tylko trzeba nad nimi zapłakać. No, ale na szczęście mamy młodych reżyserów i ich matecznik w Starym Teatrze, gdzie mogą spokojnie łzy ronić. Ktoś wreszcie musiał to Panu powiedzieć, a Pan musisz to przyjść do wiadomości. O czym donosi Pana była wielbicielka.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji