Artykuły

Raczej wspomnienie niż zgłębienie legendy

"Kalina" w reż. Małgorzaty Głuchowskiej w Teatrze Polonia w Warszawie. Pisze Piotr Guszkowski w Metrze.

Na deskach stołecznego Teatru Polonia spotykają się dwa polskie symbole seksu: Katarzyna Figura gra Kalinę Jędrusik, a przy okazji rozlicza się z wyboistą drogą własnego życia prywatnego i zawodowego.Trudno o lepszy wybór obsadowy.

Któż bowiem miałby się wcielić w boską Kalinę jeśli nie Figura? Po roli Marioli Wafelek w "Pociągu do Hollywood", naiwnej dziewczyny z prowincji marzącej o karierze za oceanem, przylgnął do niej wizerunek "polskiej Marylin". Zaszufladkowana jako seksbomba dostawała średnio ambitne propozycje, wciąż towarzyszyło jej zainteresowanie mediów. Właściwie dopiero niedawno miała okazję udowodnić, że jest interesująca aktorką.

Pełne kształty były również atutem i przekleństwem Jędrusik. Kusiła, prowokowała głębokim dekoltem, uchodziła za pierwszą gorszycielkę PRL-u. Zarzucano jej wulgarne zachowanie, więc przestała być dopuszczana do środków masowego przekazu, bojkotowało ją kino. Jednak patrzenie na Jędrusik jedynie przez pryzmat seksapilu byłoby niesprawiedliwe. Barwna i charyzmatyczna - nie pasowała do siermiężnych czasów. Przede wszystkim miała talent. Udowadniała to niezapomnianymi interpretacjami piosenek Kabaretu Starszych Panów, a nawet niewielkie role zamieniała w perełki.

Spektakl, którego scenariusz napisały reżyserująca całość Małgorzata Głuchowska i Justyna Lipko-Konieczna, zbyt wiele o Jędrusik nie mówi. To kilka pocztówek z życia tytułowej bohaterki - od relacji ze Stanisławem Dygatem, z którym prowadzi na scenie dialog (głosu użyczył mu Piotr Fronczewski), po dramat matki, kobiety wyklętej i anegdotę o strażaku - połączonych śpiewanymi przez nią piosenkami. Tym razem w wykonaniu Figury, niestety gorszym od oryginału. Pomysłowo zainscenizowany monodram aktorki przyciąga uwagę, ale wydaje się pusty w środku. Czy Figura tylko gra postać już za życia obrosłą legendą, czy tak naprawdę szczerze mówi o sobie - nie sposób ocenić.

"Kalina" wykorzystuje zresztą los Jędrusik do opowiedzenia w ogóle o życiu gwiazd pragnących uznania publiczności, która jednego dnia je kocha, drugiego opluwa i nienawidzi. O nieszanowaniu prywatności i cenie, jaką szczególnie kobiety płacą za swoją wyrazistość. Problem polega na tym, że uwielbianych i znienawidzonych artystek świat zna wiele, a autorki spektaklu nie za bardzo potrafią uchwycić wyjątkowość Jędrusik. "Kalina" pozostaje raczej wspomnieniem niż zgłębieniem legendy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji