Artykuły

Taniec połamańców

Zawodowi tancerze znają cenę, jaką trzeba zapłacić za miłość do tańca - pisze Paweł Walewski w Polityce.

Anna Achimowicz: - Trudno nie uczyć w szkołach baletowych tańca na pointach, ale można o wiele rzeczy zadbać, by zminimalizować ryzyko urazów.

Towarzyski, współczesny, najrozmaitsze style i gatunki. Jednak dla wielu ta miłość może być bolesna w skutkach.

Zawodowi tancerze znają cenę, jaką trzeba zapłacić za miłość do tańca. Anna Achimowicz ma z bólem do czynienia na co dzień. Jej stawy, mięśnie, ścięgna muszą sprostać wielu wyzwaniom: treningowi wytrzymałościowemu, przeciążeniom, mikrourazom. - Mam tę przewagę nad innymi, że jestem też zawodową fizjotempeutką. To dzięki temu nauczyłam się inaczej patrzeć na ciało w ruchu i nie robię już sobie krzywdy, jak większość ludzi, którzy wychodzą na parkiet.

Taniec cieszy się dziś wśród Polaków wielką popularnością. Bogatymi ofertami kuszą nas szkoły, kluby i wszelakie akademie, które lada dzień po zakończeniu wakacji otworzą swoje podwoje. W programach typu talent show będziemy mogli zademonstrować swoją miłość do tańca, choć niekoniecznie od razu taneczny kunszt. Rodzice zaprowadzą kilkuletnie pociechy na prezentacje do szkół baletowych, w prywatnych przedszkolach oraz szkołach ruszą lekcje nie tylko tradycyjnej rytmiki, lecz pojawią się sowicie opłacani instruktorzy capoeiry, samby i tanga.

Nic w tym złego. Pożądana rekreacja, do której zewsząd słychać zachęty, nie musi przecież oznaczać wyciskania potów na bieżni, sali sportowej lub boisku. Niestety, w polskich warunkach przyjemność związaną z nauką kroków, rozciąganiem ciała i rozbudzaniem wyobraźni psują nam w znacznym stopniu kontuzje oraz bolesne urazy. Brakuje świadomości, że taniec to nie tylko sztuka, lecz sport wyczynowy, gdzie bez właściwego przygotowania, dobrze wykształconych trenerów, a także zaplecza medycznego trudno mówić o sukcesie. Zamiast niego wielu robi sobie krzywdę.

Rehabilitantka dla teatru

- Pyta pan o medycynę tańca? Nie, takiej dziedziny jeszcze u nas nie ma - mówi Joanna Szymajda, wicedyrektor Instytutu Muzyki i Tańca, powołanego trzy lata temu przez ministra kultury. Wśród misji tej instytucji odnajdujemy: tworzenie zaplecza eksperckiego, działania na rzecz poprawy edukacji tanecznej, inicjowanie nowych programów. Zestaw zadań w sam raz nadający się do stworzenia w kraju choćby zalążka nowej specjalności scalającej tancerzy, choreografów, fizjoterapeutów i ortopedów. Skoro istnieje medycyna sportu, a przy większości klubów i dyscyplin sportowych pracują wykwalifikowani rehabilitanci, dlaczego nikt dotąd nie pomyślał o tancerzach? Nie chodzi tu wcale o to, by cokolwiek formalizować i tworzyć zręby jakiejś nowej wąskiej profesji - brakuje systemu, który pozwoliłby tancerzom uprawiać ich dyscyplinę bezpiecznie. W takich krajach, jak Francja, Austria, Niemcy czy USA, zdołano wykształcić kadrę

dbającą o to, by podczas edukacji tanecznej - na każdym etapie, nie tylko w szkołach baletowych - kłaść nacisk na stan zdrowia.

A u nas? - Mógłbym na palcach jednej ręki wymienić tych, którzy o medycynie tańca mają jakie takie pojęcie - mówi Witold Jurewicz, nauczyciel i choreograf z ponad 30-letnim doświadczeniem. Nie jest to wcale wiedza tajemna, choć błędem byłoby sądzić, że przeciętny fizjoterapeuta czy lekarz sportowy bez bliższego poznania kulis treningu tancerza wiedziałby, jak mu pomóc w przygotowaniu ciała na ryzyko kontuzji. Większość ma dla poszkodowanych tancerzy jedną receptę: proszę przestać się ruszać, trzeba zmienić zawód. A to może oznaczać życiowy dramat.

- Gdy zacząłem kierować Teatrem Alter, sam znalazłem dla zespołu rehabilitantkę - opowiada Jurewicz. - Początkowo była zdumiona specyfiką urazów tancerzy. Dopiero zaproszona na treningi poznała obciążenia i mogła dostosować ćwiczenia do naszych potrzeb.

Żywioł i chaos

Annie Achimowicz nieraz trudno pogodzić oba zawody - jako fizjoterapeutka wie, co może niszczycielsko działać na stawy, a jednocześnie będąc choreografem, oczekuje od tancerza ruchów i pozycji, które wynikają z jej wizji artystycznej. - Na szczęście technika tańca współczesnego, w którym się specjalizuję, jest najbliższa naszej fizjologii - mówi. - Wykorzystujemy grawitację, pozwalając opadać swobodnie rękom, tańczymy boso, nie kalecząc stóp w pointach czy innym obuwiu.

W tańcu towarzyskim lub klasycznym stopy znoszą katusze, choć wcale nie jest to jedyna część ciała, którą należy chronić przed kontuzjami. Miłośnicy walca, tanga czy fokstrota mają często problemy z odcinkiem lędźwiowym kręgosłupa, który cierpi na szybkich zwrotach przy utrzymywaniu sztywnej góry w tzw. ramie. Stawy biodrowe, kolanowe i skokowe są również w opałach, bo obuwie na wysokich szpilkach przeciąża ścięgna łydki, a na skutek przesunięcia środka ciężkości odbija się to i na wyższych partiach ciała. To - wbrew obiegowym opiniom - niebezpieczniejsze od point noszonych przez tancerki klasyczne, choć z kolei im poświęcane są nawet kongresy naukowe. Bo skoro tylko jednej stopie baletnicy grozi ponad 35 deformacji, trzeba tęgiej głowy, by umieć rozpoznać te zaburzenia lub wiedzieć, jak im zapobiec.

- Trudno nie uczyć w szkołach baletowych tańca na pointach, ale można o wiele rzeczy zadbać, by zminimalizować ryzyko urazów - twierdzi Anna Achimowicz, która przyglądając się egzaminom m.in. w warszawskiej szkole baletowej, z przerażeniem odkryła, że na dziesięć uczennic siedem nie mogło w pełni wykonać konkretnej figury z powodu stanów zapalnych i kontuzji. - Jeśli 14-letnie dziewczynki mają tak poważne urazy, to kto o nie dba podczas edukacji? Może trzeba zmodyfikować trening i zamiast chodzić stale przy drążku na pointach, przenieść część zajęć na miękkie podłoże, by pobudzić czucie głębokie i wzmocnić stawy od środka?

Emil Wesołowski, wybitny polski tancerz i choreograf, przyznaje, że profilaktyka zdrowotna w jego specjalności to dziedzina okrutnie zaniedbana: - Młodym tancerzom wydaje się, że ich ciało sprosta każdemu obciążeniu, a nie mają wokół siebie ludzi, od których mogliby usłyszeć mądre rady. W polskim tańcu zapanował żywioł, ale też i chaos. Nauczycielami stają się zwycięzcy telewizyjnych show, bez żadnego przygotowania, którym wydaje się, że skoro umieją tańczyć, to potrafią też dobrze uczyć.

Pora na amatora

Joanna Gorwa z Pracowni Biomechaniki Klinicznej AWF w Poznaniu od 10 lat profesjonalnie bada aparat ruchowy u tancerzy zawodowych: gęstość kości, siłę mięśniową, a także przeciążenia, jakim poddawani są na treningach. - To są siły, które zaskakują ich samych - mówi. - Ośmiokrotnie przewyższające ciężar ciała. A jak dodamy do tego powtórzenia, nieraz 120 na każdej próbie, po kilku latach takiej udręki organizm jest już bardzo wyeksploatowany.

- Sam złamałem kiedyś na próbie, podczas podnoszenia tancerki, dwa kręgi szyjne-wspomina Emil Wesołowski swój wypadek sprzed 40 lat, którego skutki leczył przez pół roku. - Takim kontuzjom trudno chyba w ogóle zapobiec?

Joanna Gorwa zapewnia jednak, że można nauczyć tancerza odpowiedniego wykonywania ruchu, by zminimalizować siłę przeciążeń. W swojej pracowni, pod okiem kamer, opracowuje obecnie eksperymentalny program treningu mającego ograniczyć ryzyko urazów, -ja patrzę na taniec jako fizyk i biomecha-nik7 ale mam obok siebie choreografa, który ocenia, czy zalecany przeze mnie ruch nadal jest ładny i czy nadal jest tańcem.

Julia Hoczyk, która w ramach Instytutu Muzyki i Tańca odpowiada za utworzony dla tancerzy portal internetowy, skromnie przyznaje, że może już czas na pojawienie się w nim

choćby zakładki poświęconej zdrowiu i profilaktyce. - Nie było do tej pory takiego zainteresowania- argumentuje, co jest jednak sprzeczne z obserwacjami innych zainteresowanych tematem, Joanna Gorwa, która zaczęła jeździć po Polsce z wykładami dla tancerzy, mówi wprost: - Część spośród nich nie jest świadoma, jak taniec może niszczyć ciało. Ale wielu nie ma z kim o tym porozmawiać i czeka na takie profesjonalne zaplecze.

Wystarczy zajrzeć na stronę internetową www.iadms.org, by zobaczyć, jak International Association for Dance Medicine and Science pomaga amatorom i tancerzom zawodowym w uprawianiu ich sztuki, na czym mógłby też skorzystać nasz Instytut Muzyki i Tańca oraz całe środowisko choreograficzno-pedagogiczne. Nastawienie jest jednak inne. - Gdy w ubiegłym roku prezentowałam wykład o wyzwaniach i realiach profesjonalnego tańca w Polsce, moje slajdy obrazujące urazy i kontuzje tancerzy uznano za szokujące i zbyt kontrowersyjne - wspomina Achimowicz. To właśnie wtedy zdecydowała, że na własną rękę będzie mobilizować swoje środowisko do większej troski o zdrowie.

Kto jednak zadba o amatorów? Dla nich taniec to przede wszystkim sztuka, jeszcze nie czują, że weszli na ścieżkę sportu wyczynowego, który będzie od nich wymagać nie lada kondycji i właściwego przygotowania. - Sztuką jest przedstawienie z udziałem tancerza. Sam taniec, a więc żmudny trening, to ciężka harówka - obala jeden z podstawowych mitów Witold Jurewicz. Jego zdaniem główny błąd, powtarzany w większości szkół tanecznych, polega na tym, że kształcenie dzieci i młodzieży rozpoczyna się od techniki, bo wszystkim zależy na szybkich efektach, które uzasadnią poniesione koszty. - Tymczasem warto zacząć od ćwiczeń ogólnorozwojowych, aby najpierw zwiększyć siłę i sprawność, skoczność. Dopiero na tym fundamencie można bezpiecznie budować rzemiosło.

A więc znów analogia do sportu, od której nie da się uciec. Jeśli chcemy mieć w Polsce profesjonalny taniec, powinniśmy profesjonalnie zacząć o nim myśleć.

Brakuje świadomości, że taniec to nie tylko sztuka, lecz też sport wyczynowy, gdzie bez właściwego przygotowania, a także zaplecza medycznego trudno mówić o sukcesie.

Zamiast niego wielu robi sobie krzywdę.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji