Artykuły

Mironowe schody do nieba

"Sny Mirona" w reż. Zdzisława Górskiego Teatru Snów na II Festiwalu Literacki Sopot. Pisze Olga Brzeska w Gazecie Świętojańskiej.

Zagrany w ramach Festiwalu Literacki Sopot spektakl Teatru Snów "Sny Mirona" wystawiony został na tle rzęsiście oświetlonego Domu Zdrojowego w gęstej od atrakcji scenerii sopockiego molo. Gra świateł, poczucie przestrzeni, sceniczne rekwizyty i muzyka grana na żywo Kompanii Mololo wyczarowały teatralną atmosferę tajemniczości i niezwykłości. Sprzyjały temu nawet zmieniające się kolory nieba podczas zapadającego zmierzchu.

Spektakl "Sny Mirona", pokazany publiczności po raz drugi od czasu lipcowej premiery, powstał dla uczczenia 30. rocznicy śmierci Mirona Białoszewskiego, poety genialnego, ale niełatwego w odbiorze. Jego wiersze były różnorodną inspiracją dla twórców przedstawienia. Pojawiły się zatem manekiny, madonny, ale dla większości odbiorców nawiązania było nieczytelne, np. madonny ubrane były w stylu dyskotekowym w złym guście. Szczerze wątpię, by zgromadzona przed fontanną, w większości przypadkowa publiczność, znała dobrze twórczość Białoszewskiego, choćby "Karuzelę z madonnami", niegdyś rozpoznawalną dzięki wspaniałej interpretacji utworu przez Ewę Demarczyk. Pojawiające się zarówno w nazwie teatru, jak też w tytule spektaklu słowo sen, wprawdzie usprawiedliwia poetykę oniryczną, czyli pewnego niedopowiedzenia, braku logicznych powiązań przyczyn i skutków, a jednak początkowe sceny wprowadziły widzów w stan niepokoju: o co tu właściwie chodzi? Kiedy wreszcie aktor sięgnął po mikrofon, wypowiedział kwestię o łączności pomiędzy krzesłem i rzeczywistością, ktoś z widowni westchnął "no, teraz to już wszystko jasne".

Słowo nie jest głównym aspektem teatru plenerowego, ten rodzaj teatru chłonie się zmysłami, a sztuka wyrażana jest poprzez system gestów, uzupełniany przez kostium, rekwizyty, czy muzykę. Zwykle te elementy odzwierciedlają wartości uniwersalne, takie jak miłość, gniew, zachwyt, znane wszystkim i rozpoznawalne. Szczęśliwie spektakl zespołu Zdzisława Górskiego w pewnym momencie zaczął nabierać bardziej widowiskowego charakteru i wtedy stał się nie tyle zrozumiały, co piękny. Szczudlaste postacie w powłóczystych szatach, z przytwierdzonymi do ramion żaglami, drzewami, skrzydłami, poruszające się na monstrualnych rowerach sprawiły, że był to piękny sen. Szereg na biało ubranych postaci wspinających się na wysokie schody nie pozostawiał chyba większych wątpliwości interpretacyjnych, a pozostawiona na stole lampa naftowa napawała swoim opuszczeniem rzeczywistym smutkiem i melancholią.

Warto dodać słowo o muzyce, napisanej specjalnie dla tego widowiska przez Marcina Kulwasa. Muzyka wykonywana przez sześcioosobową formację Kompania Mololo stanowiła integralną część spektaklu, tworzyła nowe sensy, choć zdarzało się, że "przeszkadzała" obrazowi. Mimo kilku, być może jeszcze niedopracowanych, elementów spektaklu wystawionego przeciez dopiero po raz drugi, Teatr Snów zachował swój specyficzny styl, dla którego warto go oglądać i do niego powracać.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji