Artykuły

Narkomania a la Witkacy

Ta premiera w Teatrze Ko­media odbyła się raczej bez fanfar i reklamy, chociaż i ona miała być wkładem teatru w ogólnopolskie obchody Roku Stanisława Ignacego Witkiewi­cza. Zawinił pewnie temat, trochę wstydliwy. Ale i pociąga­jący... Zdziwiło mnie więc, że "Narkotyki" na żoliborskiej scenie idą dzisiaj przy pustawej widowni.

A pomysł Zbigniewa Micha (który już wcześniej odkrył dla sceny warszawskiej "Karalu­chy" Witkacego z zespołem Tea­tru Nowego) był przecież bar­dzo dobry. Stworzyć musical pod hasłem nie tylko ważnym ale też wyjątkowo nośnym ostatnio w naszym społeczeń­stwie. Dzieło Witkacego z 1932 roku, zatytułowane "Nikotyna, alkohol, kokaina, peyotl, mor­fina, eter" jest rzeczywiście nie­wyczerpanym źródłem literac­kim na temat narkotyków i narkomanii. Wystarczyło tylko tam sięgnąć, zaczerpnąć pełny­mi garściami i tchnąć w ten wybór ducha dramaturgii.

Scenarzyście i reżyserowi (w jednej osobie) udało się to, ale tylko częściowo. Widowisku Micha w "Komedii" nie brak bowiem odpowiedniej dozy do­wcipu, dekadenckiej aury i swoistej przewrotności z Witka­cego rodem. Brak mu natomiast ostrości współczesnego spojrze­nia na problem narkomanii i wyraźnego przesłania.

Wśród wykonawców tego zgrabnie pomyślanego collage'u estradowego na temat narko­manii na plan pierwszy wysu­wają się dwie kreacje gościn­ne: Andrzeja Blumenfelda w roli narkomana-protagonisty i Krystyny Sienkiewicz, której pojawienie się na scenie ożywia spektakl, a zejście - nie wró­ży już później większych ak­torskich atrakcji. Również ak­torzy żoliborskiej sceny (wśród których jest również niestru­dzony Cezary Julski) wnoszą do całości parę udanych gierek estradowych, ale trudno rozpo­znać imiennie ich udział w przedstawieniu wobec nieczytel­nej dla widza prezentacji ob­sady w programie.

I to byłoby już chyba wszy­stko, co warto odnotować na marginesie "Narkotyków" na Żoliborzu, bo scenografia Joan­ny Braun wydaje się dość ba­nalna, aktorzy śpiewają jak Bóg da, a zespół instrumentalny pod kierownictwem Marcina Krzyżanowskiego "podaje" wykorzystaną muzykę różnych kompozytorów raczej niedbale. Walorem przedstawienia jest odważnie i niebanalnie kompo­nowany ruch sceniczny (choreo­grafia Zofii Rudnickiej) - je­dyny bodaj element spektaklu, który obronił się całkowicie w realizacji niezłego musicalowego zamysłu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji