Artykuły

Lekcja pokory dla recenzentów

"Lekcja" w reż. Waldemara Szczepaniaka w Teatrze Nowym w Poznaniu. Pisze Julia Rybicka na blogu FiT-steria.

To wielkie szczęście, że wakacje dobiegły końca, bo w końcu ruszył repertuar w teatrach. Podekscytowana jak dziecko, które idzie do pierwszej klasy szkoły podstawowej doczekałam się. Teatr Nowy mieszczący się na poznańskich Jeżycach jako pierwszą premierę "wypuszcza" "Lekcję" Ionesco. Moje szczęście rośnie tym bardziej, bo bardzo lubię ten tekst. Pamiętam jak ponad dziesięć lat temu w Studiu Teatralnym Próby w poznańskim Centrum Kultury Zamek Bogdan Żyłkowski wraz ze swoimi studentami podjął się inscenizacji i wyszło to niezwykle sprawnie. Mimo iż nie byli to zawodowi aktorzy bardzo spodobało mi się to, że było w nim tyle niedomówień i erotyzmu, który kipi momentami kiedy trzymam w ręku książkę.

Młoda dziewczyna przybywa do domu Profesora, żeby ten pomógł jej zdobyć doktorat najlepiej na "wczoraj". Czas bowiem jest dla niej niezwykle cenny. Dodać należy iż niewiasta dopiero co wyfrunęła z gniazda szkolnictwa średniego, a marzy jej się już tytuł naukowy. Pochodząc z bogatego domu niczego sobie nie żałuje, a tatuś chętnie spełnia jej zachcianki. Młoda, atrakcyjna może mieć wszystko i wszystkich. Z Profesorem bowiem nie pójdzie jej tak łatwo. Straszy nauczyciel nie mieszka sam. W domu znajduje się jego gosposia, która dba o każdy szczegół jego zarówno wizerunku jak i życia w ogóle. Profesor zaczyna lekcję od arytmetyki. Szybko orientuje się, że dziewczyna potrafi dodawać, problemy ma niestety z odejmowaniem. Początkowo opanowany, wpada w furię co przyniesie nieodwracalne konsekwencję

Reżyserii spektaklu podjął się Waldemar Szczepaniak, aktor Teatru Nowego. Do swojego zespołu zaprosił Martynę Zarembę oraz Marysię Rybarczyk. Na tym powinnam skończyć swoją recenzję. Ale tak nie wypada, nie wolno. Z jednej strony chciałam to przemilczeć (i nie robić przykrości aktorom) i dawać satysfakcji nieprzyjaciołom, ale tak również nie wolno. Jak nie napiszę, to znaczy, że daję przyzwolenie, a nie daję.

Czegoś zabrakło w tej jakże zabawnej i absurdalnej sztuce w poznańskim teatrze. I najgorsze jest to, że to nie był zły spektakl, był nijaki po prostu. Bardzo szybko (mimo tego, że niezwykle sprawnie) mówił Szczepaniak. Przegadane. Pojawiająca się tylko "na chwilę" Rybarczyk nie miała szansy pokazać swojego talentu. Zaś piękna i uzdolniona Zaremba w pierwszej części wyglądała na bardzo zdenerwowaną, zaś w drugiej sprawiła, że moja uwaga skupiała się już tylko na niej (co ma być komplementem). Mam wrażenie, że Zaremba ma repertuarowego pecha.

Autorzy trzymają się oczywiście fabuły. Są jednak elementy nie spójne z tekstem jak np. wiek studentki i bardzo współczesny strój. Dodano także taniec a la flamenco, który jest nie do końca dla mnie zrozumiały, ale można bez wątpienia nazwać go zaskakującym w całej sztuce.

Jak zauważyła publiczność (z którą później rozmawiałam), są momenty kiedy człowiek chce się zaśmiać, ale nie może, coś go blokuje, bo to miało być śmieszne, ale nie wyszło. Bardzo szanuję aktorów i reżysera za pracę, którą włożyli i w takich chwilach żal mi "kolegów", że mają taki niewdzięczny zawód.

Nie wiem czy Waldemar Szczepaniak nie wziął na siebie za dużo. Zagrać główną rolę i wyreżyserować wymaga to wiele odwagi. A jak mawia klasyk: "Nie można być jednocześnie twórcą i tworzywem".

Coś nie zagrało, coś nie zaiskrzyło, coś było nie tak. Zwalam to na premierę i kiepską aurę, która towarzyszyła tego dnia. Sezon uważam za otwarty.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji