Dwie nowe polskie prapremiery
Miło mi stwierdzić od razu na wstępie, że po budzącej dość zasadnicze opory (mimo powodzenia kasowego) "Białowłosej" i nasuwającej pewne wątpliwości (niezależnie od bezspornych walorów) realizacji "Kawalera srebrnej róży" połączone w ramach jednego wieczoru polskie prapremiery ,,Zamku Sinobrodego" Bartoka i "Więźnia" Dallapiccoli stały się nowym pięknym sukcesem Opery Warszawskiej.
Twórczość Beli Bartoka, jednego z największych kompozytorów XX wieku, jest już obecnie całkiem nieźle znana polskim melomanom; jednak jedyna jego opera, powstały w 1911 roku "Zamek Sinobrodego", wykonana była u nas dotychczas tylko raz, i to w wersji estradowej, podczas festiwalu "Warszawskiej Jesieni" w 1961 roku. Reprezentuje ona bardzo krótkotrwały w rozwoju twórczości Bartoka etap impresjonistyczny: wyraźne wpływy "Peleasa i Melizandy" Debussy'ego splatają się tu z intensywnie narodowym klimatem i wyczuwalnymi zwłaszcza w partiach śpiewaków intonacjami węgierskiej muzyki ludowej, dając w sumie dzieło nader oryginalne i wyjątkowo piękne.
Dla oddania przesyconej symbolizmem treści opery Bartoka znaleźli realizatorzy warszawskiego przedstawienia kapitalny wyraz sceniczny, zgodny bez reszty - rzecz zdawałoby się naturalna, lecz bynajmniej u nas nieczęsta - z klimatem muzyki. TADEUSZ KANTOR stworzył oprawę scenograficzną o surowych, monumentalnych rysach, znakomicie ewokującą pełną grozy i tajemniczości atmosferę średniowiecznego zamczyska. ALEKSANDER BARDINI subtelnie prowadził ograniczoną zresztą do minimum "akcję", stosując poruszenia i gesty aktorów do każdej niemal zmiany nastroju w muzyce. KRYSTYNA SZOSTEK-RADKOWA i EDMUND KOSSOWSKI byli doskonałymi odtwórcami niełatwych partii Judith i Sinobrodego; symfonicznie traktowaną orkiestrę znakomicie prowadził BOHDAN WODICZKO.
W przeciwieństwie do Bartoka twórczość Luigiego Dallapiccoli, jednego z czołowych przedstawicieli włoskiego muzycznego modernizmu, jest w naszym kraju prawie nieznana; można było dotąd zetknąć się z nią niemal wyłącznie na festiwalach "Warszawskiej Jesieni" oraz za pośrednictwem audycji radiowych. Głośna już dziś jego opera "Więzień", zawiera wyraźne aluzje do faszystowskich rządów ("Więźnia" pisał Dallapiccola w latach 1944-48) i porusza wiecznie aktualne problemy wolności człowieka. Muzyka wykorzystuje zdobycze nowoczesnej techniki kompozytorskiej, nie rezygnując ze związków z tradycjami śpiewnej opery włoskiej.
Projektując dekoracje do "Więźnia" mógł TADEUSZ KANTOR w większym znacznie stopniu niż przy "Zamku Sinobrodego" puścić wodze swej twórczej fantazji. Z elementów o kształcie średniowiecznych narzędzi tortur, klatek, w jakich wystawiano skazańców na widok publiczny, krat przypominających zarazem nadnaturalnych rozmiarów szkielet oraz sylwetek torturowanych nieszczęśników powstała sceneria wstrząsająca swą ponurą ekspresją. Kapitalne są też stroje - zwłaszcza Inkwizytora i zakonników oraz doskonała gra świateł.
Wyrazić też trzeba wielkie uznanie dla znakomitej pod każdym względem pracy reżyserskiej ALEKSANDRA BARDINIEGO jak również dla pięknych kreacji ZDZISŁAWA KLIMKA i KRYSTYNY JAMROZ w bardzo trudnych partiach Więźnia i Matki oraz BOGDANA PAPROCKIEGO. Orkiestra pod batutą BOHDANA WODICZKI i "stereofonicznie" emitowany chór spisują się doskonale.