Artykuły

Dialog. Dzień drugi. Obywatele Nowej Europy

Jacy są obywatele nowej Europy? Powinniśmy być przerażeni, jeśli rzeczywiście są tacy, jak bohaterowie przedstawień pokazywanych drugiego dnia Dialogu - drugi dzień festiwalu Dialog dla e-teatru relacjonuje Paweł Sztarbowski.

Jednym z tych obywateli jest np. dobrze już znany polskim widzom Boguś z legnickiego przedstawienia "Made in Poland" w reżyserii Przemysława Wojcieszka. Czy jego wydziergane na czole "Fuck off" jest tylko szczeniackim żartem? Może to jednak bardzo świadomy wyraz buntu przeciwko skandalicznej rzeczywistości, w której przyszło mu żyć? Jedyna szansa, jaką dla siebie widzi, to rozbijanie samochodów. Nieważne nawet do kogo należą, ważne, żeby zostać zauważonym i wyrazić swoją niezgodę. Do tego potrzebna jest rewolucja, którą przesłonić może jedynie miłość. Obywatelami nowej Europy są też pozostali bohaterowie legnickiego spektaklu: dobroduszny ksiądz, który rozmawiał z Bogiem podczas misji w Afryce oraz nauczyciel Wiktor, zwolniony z pracy za alkoholizm, który recytuje poezję rewolucyjną Broniewskiego i tęskni za tamtymi czasami. To właśnie ich Boguś nazywa swoimi mistrzami.

Ci bohaterowie z gierkowskiego osiedla pokazują to oblicze naszego kraju i Europy, które oficjalnie nie jest zauważane, nie mówi się o nim. Nie znaczy to jednak, że nie istnieje. A nawet więcej, to właśnie świat takiego blokowiska jest codziennym światem większości Polaków. Bo przecież o zwykłych ludziach jest legnicki spektakl, a może lepiej byłoby powiedzieć - legnicka bajka, ze względu na happy end i nieprawdopodobieństwo zdarzeń.

Podobnie zagubieni są bohaterowie spektakli Alvisa Hermanisa. "By Gorki" [na zdjęciu] na podstawie "Na dnie" Maksyma Gorkiego rozgrywa się w szklanej klatce domu, gdzie odbywa się prawdopodobnie spotkanie integracyjne pracowników jakiejś firmy. To właśnie ci ludzie w pełni sił znaleźli się na dnie, goniąc za sukcesem. Zresztą zanim zacznie się akcja sceniczna, na telebimie możemy oglądać fragmenty jakiegoś durnego szkolenia, które ma zaprogramować idealnych pracowników, nastawionych na sukces i rozwój. Na frontonie tego domowego pudełka wypisano: "Człowiek - to brzmi dumnie". Jednak to, co dumnie brzmi, w rzeczywistości okazuje się bez pokrycia. Każdy z bohaterów ma wysokie aspiracje, każdy jest niespełniony i każdy chce przy byle okazji pokazać swoją wyższość. Jesteśmy świadkami powolnej degradacji tej przymusowej wspólnoty. Po jakimś czasie bohaterowie bardziej przypominają pacjentów szpitala psychiatrycznego niż pracowników prężnego przedsiębiorstwa. Reżyser posłużył się chwytem podobnym do "Idiotów" Larsa von Triera. To, co dzieje się na scenie jest komentowane przez półprywatne wypowiedzi aktorów, którzy próbują nazwać pewne rzeczy już niejako po całym zajściu, gdy zdążyli nabrać odpowiedniego dystansu do całej sprawy.

Po jakimś czasie wszystkich zaczyna ogarniać nuda. Aby ją czymś wypełnić, bohaterowie zaczynają robić sobie nawzajem małe złośliwostki, naśmiewają się z siebie, kłócą, biją, szturchają albo potwornie fałszują, śpiewając karaoke. Powoli spod tych niepozornych ludzików wyłaniają się odczłowieczone potwory, które swoje frustracje próbują wyżywać na innych. Ich grymasy śledzi kamera. Gdy tylko uświadamiają sobie jej obecność, zaczynają się wygłupiać i pokazywać swoje wyluzowanie. Tacy chcieliby być - bezstresowi, dowcipni i naturalni. Nie pozwala im jednak na to gonienie za sukcesem.

Akcja przedstawienia rozgrywa się na wielu planach. Hermanis próbuje w ten sposób uchwycić portret zbiorowości odseparowanej od świata. Ta symultaniczność pozwala zobaczyć rodzenie się napięć. W ten sposób powstaje przygnębiający obraz ludzkiej małości i wzajemnych niechęci. Powoli przestajemy patrzeć na tę "wspólnotę" jak na ludzi. I tak jak bohaterom "Made in Poland" można przynajmniej współczuć, tak tutaj jest wręcz przeciwnie - w miarę upływu przedstawienia coraz bardziej nie lubimy tych "obywateli nowej Europy", którzy pogubili wszelkie hierarchie i dlatego znaleźli się na dnie.

Jeszcze bardziej zdegradowany świat można było zobaczyć w autorskim projekcie Hermanisa "Długie życie". Akcja rozgrywa się w piekielnie ciasnej komunałce, w której mieszkają dwa małżeństwa i jeden starszy mężczyzna. Podpatrujemy jeden dzień z ich życia. Najpierw słyszymy odgłosy chrapania, ciamkania, charczenia. Przerywa je poranny budzik. Gdy zapala się światło, widzimy najbardziej obskurne mieszkania, jakie tylko można sobie wyobrazić - odzwierciedlone na scenie tak dokładnie, jak to tylko możliwe. Ohydne tapety, zakurzone lampy, brudna pościel, porozbijany żyrandol oraz całe tony kiczowatych bibelotów. Z łóżek zaczynają gramolić się bohaterowie - wszyscy są starzy i niedołężni, nawet chodzenie sprawia im ogromną trudność. Obserwujemy ich wizyty w toalecie, przygotowywanie śniadania, pomiary ciśnienia, a nawet robienie zastrzyków. Aktorzy hiperbolizują każdą czynność, tak, że wszystko wydaje się koślawe, powykrzywiane. Najpiękniejsze są jednak ukradkowe chwile wzajemnej czułości, gdy bohaterowie pomagają sobie ubierać się, szukają kontaktu, a nawet wszczynają kłótnie tylko po to, by sprowokować rozmowę. Każdy z nich ma swoje drobne przyjemności, a raczej fobie, wypełniające mu czas. Jeden z bohaterów wypala na desce bohomazy, a potem wspina się pod sufit, by je zawiesić, inny przygrywa na elektronicznym instrumencie.

W całym przedstawieniu nie padają właściwie żadne słowa, a te które padają, są raczej postękiwaniami. Widowisko jest niezwykłe, bo poprzez cały ciąg prostych czynności tworzy pełne postaci. Jeden dzień mówi nam właściwie wszystko o ich szarym, nudnym życiu, w którym jedyną rozrywką jest kontakt z innym człowiekiem. Mnóstwo tu zabawnych perypetii, choć ponurość tego świata sprawia, że śmiech szybko grzęźnie w gardle.

Największą niespodzianką dla widzów jest jednak zakończenie. Gdy zapalają się światła, a aktorzy wychodzą do ukłonów, widzimy, że tymi staruszkami byli bardzo młodzi i zdrowi ludzie. Czyżby więc cały świat był zamieszkiwany przez ludzi skarlałych i zdegradowanych?

Wizja "obywateli nowej Europy", jak nazwano drugi dzień "Dialogu" jest wizją pesymistyczną. Pokazani zostali bohaterowie nieszczęśliwi. Jednym nie pozwalają się cieszyć warunki zewnętrzne - przygnębiające blokowisko i klitka brudnej komunałki. Jednak oni radzą sobie z życiem, głównie dzięki temu, że nie są samotni. Najbardziej przerażający są jednak ci bohaterowie, którzy nie potrafią już cieszyć się niczym. Wydaje się, że dla nich nie ma żadnego ratunku i skazani są na samotność, choć pozornie mają wszystko, czego człowiekowi do szczęścia potrzeba.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji