Artykuły

Chcę otworzyć teatr na to, co nowe

- Atak na decyzję marszałka, niestanowiącą skądinąd precedensu w procedurze rozstrzygania konkursów na stanowiska kierownicze w instytucjach kultury, i przy okazji na mnie, pochodził najczęściej od osób, z którymi nie miałam dotychczas żadnej okazji bliżej się zetknąć i bliżej ich poznać. I vice versa - JOANNA NOWAK, nowa dyrektorka Teatru im. Fredry w Gnieźnie.

Stefan Drajewski: Minął miesiąc, odkąd objęła Pani rządy w Teatrze im. Aleksandra Fredry w Gnieźnie. Poznała Pani budynek, zespół i... jakie wrażenia?

Joanna Nowak: Teatr gnieźnieński poznałam znacznie wcześniej - gdyby było inaczej, nie jestem pewna, czy zdecydowałabym się przystąpić do konkursu. Ale dotychczas bywałam tam jedynie gościem, dziś muszę odnaleźć się w roli gospodarza, a to nie lada wyzwanie. A pierwsze wrażenia... Cóż, inspirujące. To miejsce bardzo przyjazne, pracuje tu wiele osób naprawdę bezgranicznie tej scenie oddanych i się z nią utożsamiających. W zespole tkwi niewątpliwy potencjał, który trzeba koniecznie uruchomić i rozwinąć. Oczywiście, czeka nas dużo zmian i bardzo trudnej pracy, ale jestem pełna optymizmu.

Czym przekonała Pani marszałka Marka Woźniaka, że to Pani powierzył obowiązki lidera gnieźnieńskiej sceny?

- Nikogo do niczego nie przekonywałam. Przystępując do konkursu, przedstawiłam, podobnie jak pozostali kandydaci, swoją wizję dalszego funkcjonowania Teatru im. A. Fredry, która, według mnie, była dla tej sceny optymalna i uwzględniała wszelkie zewnętrzne uwarunkowania, w jakich przyszłoby ją realizować. Propozycja została wysoko oceniona przez komisję konkursową i spotkała się z aprobatą marszałka województwa. Motywy swej decyzji pan marszałek przedstawił na konferencji prasowej, a jeśli wzbudziły one wątpliwości, pewnie należałoby się z tym pytaniem zwrócić bezpośrednio do niego.

Nominacja Pani na szefa teatru wywołała burzę w środowisku, jakby szło o wielką scenę w stołecznym mieście, a nie teatr w mieście powiatowym.

- Rzeczywiście, stopień natężenia emocji autentycznie mnie zaskoczył, gdyż ani przez moment nie przypuszczałam, że oddalony o lata świetlne od mainstreamu mały teatr w małym mieście zajmuje tak ważną strategicznie pozycję na teatralnej mapie naszego kraju. A mówiąc serio: atak na decyzję marszałka, niestanowiącą skądinąd precedensu w procedurze rozstrzygania konkursów na stanowiska kierownicze w instytucjach kultury, i przy okazji na mnie, pochodził najczęściej od osób, z którymi nie miałam dotychczas żadnej okazji bliżej się zetknąć i bliżej ich poznać. I vice versa. Wydaje mi się, że wiele z nich po prostu nie zadało sobie trudu zapoznania się z moim programem, a emocje i zawiedzione nadzieje wzięły górę. A za wyciągnięcie teatru gnieźnieńskiego z medialnego niebytu i głośną kampanię reklamową - dozgonna wdzięczność.

Czego możemy się spodziewać w najbliższym czasie?

- Zmiany wizerunku, języka, sposobu myślenia o współczesnym teatrze. Oczywiście, na to potrzeba czasu, na razie finiszujemy z inicjatywami rozpoczętymi jeszcze w poprzednim sezonie. Ministerialny projekt ogólnopolskich obchodów 220. rocznicy urodzin Aleksandra Fredry będzie miał w Gnieźnie swoją kulminację - w końcu patron zobowiązuje. 17 października zapraszamy na sesję naukowo-artystyczną i na gościnny występ warszawskiego Teatru Polonia, który zaprezentuje "Pana Jowialskiego" w reżyserii Anny Polony i Józefa Opalskiego. A 9 listopada premiera "Tanga" Sławomira Mrożka w reżyserii Józefa Jasielskiego - pierwsza inscenizacja dzieła znakomitego dramaturga, zrealizowana już po jego śmierci. I to będzie zamknięcie pewnego etapu w historii gnieźnieńskiej sceny. A od stycznia - otwarcie nowego rozdziału.

W jakim kierunku będzie zmierzał teatr, który znajduje się w połowie drogi między Poznaniem a Bydgoszczą?

- Pragnę, aby to był swoisty tygiel artystyczny, rozszerzający swą ofertę również na inne dziedziny sztuki, a zarazem teatr bliski ludziom, sięgający w propozycjach repertuarowych po tematykę współbrzmiącą z problemami dzisiejszej rzeczywistości. Chciałabym, aby nie rezygnując ze swej dotychczasowej roli "teatru pierwszego kontaktu", teatr gnieźnieński otworzył się na nowych twórców, nową dramaturgię, zróżnicowane formy ekspresji scenicznej. Bliskość prężnych ośrodków kulturalnych ma swoje ogromne zalety - dobre towarzystwo mobilizuje, działa stymulujące Liczę, nie bez podstaw, na twórczą współpracę z Poznaniem i Bydgoszczą. Nie zamierzam się z nikim ścigać ani niczego udowadniać - będę dążyć do tego, aby Gniezno stanowiło godny uwagi przystanek na wielkopolsko-kujawskim trakcie teatralnym.

Kogo już zaprosiła Pani do współpracy?

- Współtwórcą nowego oblicza gnieźnieńskiej sceny będzie Łukasz Gajdzis, reżyser, aktor, doktor sztuk teatralnych, absolwent PWSFTViT w Łodzi i PWST Krakowie oraz Conservatoire National Superieur d'Art Dramatique w Paryżu, członek Lincoln Center Theater Directors Lab w Nowym Jorku, do niedawna ściśle współpracujący z Teatrem im. H. Konieczki w Bydgoszczy. Mam nadzieję, że połączenie mojego doświadczenia z pomysłowością, kreatywnością i energią Łukasza stworzy bardzo ciekawą jakość. Naszym celem jest zaproszenie do współpracy artystów młodego pokolenia diagnozujących otaczający nas świat za pomocą języka współczesnej sztuki, potrafiących realizować ambitny repertuar w sposób przykuwający uwagę widza, któremu należy stworzyć możliwość zetknięcia się z odmiennymi niż dotychczas metodami scenicznej interpretacji tekstów dramatycznych. Rozważamy nawiązanie współpracy z innymi polskimi scenami, podejmujemy inicjatywę rezydencji teatralnych skierowanych do młodych twórców z całej Europy; jednym słowem - chcemy pokazać Gnieznu ciekawy, nowoczesny teatr i chcemy zaprezentować gnieźnieńską scenę teatromanom z całej Polski.

Poznała już Pani gospodarstwo. Czego najbardziej brakuje teatrowi w Gnieźnie i czy można temu zaradzić?

- Tu powinnam oczywiście powtórzyć odwieczną mantrę: pieniędzy i jeszcze raz pieniędzy. Ale to banał: instytucje kultury zawsze cierpią i będą cierpieć na brak funduszy - taka to już specyfika ogólnej polityki finansowej. Nowocześnie funkcjonujący teatr nie może, niestety, opierać się wyłącznie na samorządowej dotacji. Trzeba za wszelką cenę skupić się na pozyskiwaniu dodatkowych środków. A teatrowi gnieźnieńskiemu w sferze materialnej brakuje przede wszystkim małej sceny - to sprawa priorytetowa, jeśli w ogóle chcemy myśleć chociażby o wprowadzeniu na scenę nowej dramaturgii. W roku 2016 czeka nas jubileusz 70-lecia teatru, jest okazja, aby coś mającego konkretny wymiar dla tej placówki zrobić. A w sferze niematerialnej - przekonania i wiary w to, że można Gnieznu zaproponować inny teatr i że znajdzie się publiczność, która zechce go oglądać.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji