Benjamin Britten: Młodziankowie w piecu ognistym
"Młodziankowie w piecu ognistym" z 1966 roku to druga odsłona tryptyku, w którym Britten zrewolucjonizował nowoczesne rozumienie muzyczno-scenicznej dramaturgii. W pierwszym ogniwie - słynnym "Curlew River" - klasyk XX-wiecznej opery połączył w syntetyczną całość tradycje średniowiecznych misteriów chrześcijańskich oraz zrytualizowanego teatru no (libretto "Rzeki krzyczących ptaków" oparte zostało zresztą na klasycznej japońskiej opowieści o akceptowaniu śmierci). Kulturowa i światopoglądowa geneza "Młodzianków" - adaptacji biblijnej opowieści z Księgi Daniela - wydawać może się o wiele bardziej jednolita, choć nie zabrakło nowoczesnych interpretacji demaskujących homoerotyczne podteksty w historii o... zbawczej mocy wiary. Tak czy inaczej spektakl na pewno nie rozczaruje tych, których urzekła na wskroś oryginalna, choć archaizująca poetyka sceniczna "Curlew River". Ta sama statyczna i kontemplacyjna aura, rytualna logika formalna oraz wybitnie kameralna obsada (6 głosów solowych oraz niewielki chór i oktet instrumentalny włączone w akcję sceniczną) określą charakter niedzielnego spektaklu w Warszawskiej Operze Kameralnej, który wyreżyserował Maciej Prus, uczeń Grotowskiego i Swinarskiego. Rozwijająca się powoli, acz konsekwentnie moda na brytyjskiego klasyka gatunku to kolejny symptom przełamywania zaściankowości naszego życia operowego. Teatr muzyczny wcale nie musi oznaczać dramaturgicznych fajerwerków oraz wokalnej wirtuozerii - rzadko służą one zresztą oryginalności oraz głębi scenicznej wypowiedzi.