Artykuły

Pożar w teatrze

"Blackland" w reż. Árpáda Schillinga z Krétakör Szinház (Węgry) i "Wielka wojna" Teatru Hotel Modern (Holandia) na III Międzynarodowym Festiwalu Teatralnym Dialog-Wrocław. Pisze Krzysztof Kucharski w Słowie Polskim-Gazecie Wrocławskiej.

Gdy dotarłem na ostatni spektakl pierwszego dnia festiwalu, w foyer z wypiekami na twarzy podbiegła do mnie znajoma lekarka, Krysia Nowicka, z pytaniem: Czy wiesz, że był pożar w teatrze?

Rozczarowało ją, że ten pożar widziałem. Na węgierskim spektaklu "Blackland" [na zdjęciu] zapalił się reflektor wiszący nad widownią. Bogusław Litwiniec, jeszcze senator, z całym przekonaniem twierdził, że jest to niebanalny sposób ogłoszenia antraktu.

Potem była jeszcze awaria świateł. Aktorzy z Kretakor Szinhaz znieśli to wszystko z zimną krwią i dostali od publiczności brawa. Ich spektakl składa się ze scenek kabaretowych ilustrujących tezę, że żyją w czarnym kraju, gdzie wszystko jest czarne. Nie jest ponury. Wręcz odwrotnie, iskrzy poczuciem humoru i autoironią. Żałuję tylko, że rozbierali się panowie, a nie panie.

Zacząłem festiwal od jeszcze bardziej niezwykłego spektaklu "Wielkiej wojny" teatru Hotel Modern z Holandii. Przez ponad godzinę podglądaliśmy, jak kwartet Holendrów inscenizował dramaty I wojny światowej. Kanwą były listy żołnierzy. Inscenizowane na stołach i w akwarium sceny batalistyczne oglądaliśmy na dużym ekranie. Efekt niesamowity.

Przy tych rewelacjach ciut blado wypadła węgierska "Fedra", ale czy łatwo przebić pożar i wojnę? Nie da się ukryć, że Dialog-Wrocław zaczął się emocjonująco.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji