Artykuły

Notes teatralny Wajdy i Zemsta

21 czerwca, w budynku Starego Teatru w Krakowie, przy ul. Jagielloń­skiej 1, w sali im. Heleny Modrzejew­skiej na pierwszym piętrze, otwarto wystawę pt. "Prace teatralne Andrzeja Wajdy". Na wystawie zgromadzono po­nad 400 eksponatów, pochodzących z prywatnego archiwum Wajdy i ze zbio­rów Starego Teatru. Większość ekspona­tów, to notatki rysunkowe: zapisy in­scenizacyjne, szkice scenograficzne, pro­jekty kostiumów, zarysy scen sytuacyj­nych z dopisanymi do nich uwagami reżysera. Obok notatek - fotografie z prób i gotowych przedstawień, a także pewne dokumenty: listy urzędowe i pry­watne, telegramy a nawet rachunki, związane ściślej lub luźniej z pracą w teatrze. Na wystawie pominięto całko­wicie dokumentację prasową działalno­ści teatralnej Wajdy, opinie o niej kry­tyki, skupiając się wyłącznie na poka­zaniu osobistego wątku pracy inscenizatora, jego wysiłku interpretacyjnego nad tekstem, zmierzającego do nada­nia spójnego kształtu w wyobraźni po­czętych pomysłów. W katalogu do wy­stawy zwierza się Wajda: "Wszystko to jest śladem mojej pracy w teatrze i moich zmagań z koncepcją, techniką, dyrekcją i zespołem aktorskim, z któ­rym pracowałem. Ale przecież te ślady są tylko mglistym obrazem walki, dokładnie tak samo jak kaligraficzny plan bitwy nie odzwierciedla łez, potu i krwi prawdziwej bitwy".

Co zwiedzający wynosi z tej wysta­wy? 1. Odczucie ogromu prac wykona­nych przez Wajdę dla teatru, ich cią­głości i imponującego rozkwitu na prze­strzeni blisko 30 lat, prac prowadzo­nych z różnymi zespołami aktorskimi: w Polsce i poza jej granicami: w Gdań­sku, Warszawie i Krakowie, Europie zachodniej i wschodniej, a także w Ameryce. 2. Podziw dla jego umiejętno­ści plastycznych. Na te notatki rysun­kowe można patrzeć jak na autonomi­czne dzieła sztuki, niezależne od ich po­wiązań z teatrem. Trzy lata malarstwa w krakowskiej Akademii Sztuk Pięk­nych zrobiły jednak swoje. 3. Lepszą znajomość stylu budowanego przez Wajdę teatru. Jego zainteresowania re­żyserskie ograniczają się właściwie do kilkunastu wybitnych dzieł kilku auto­rów. Z obcych: Szekspir ("Hamlet"), Durrenmatt ("Play Strindberg" i "Wspólnik"), Dostojewski ("Biesy", "Idiota" "Zbrodnia i kara") i Sofokles ("Antygona"); z polskich: Wyspiański ("Wesele", "Noc listopadowa"), Przyby­szewska ("Sprawa Dantona"), Mrożek ("Emigranci"), Witkacy ("Oni"), Róże­wicz ("Białe małżeństwo"). Obecność tych tekstów w repertuarze Wajdy świadczy o jego fascynacji teatrem filozoficznym, egzystencjalnym, z wyraź­nymi akcentami na historię i politykę. Ostatnio doszedł jeszcze Fredro ("Zem­sta"), który zdaje się otwierać nowy rozdział w historii prac teatralnych Wajdy. Te rysunki z notesu teatralne­go Wajdy, gdyby je opublikować w po­staci albumu, mogłyby się stać książko­wym bestsellerem. Ale u nas wydaw­nictwa są raczej nieruchawe, i nie umieją lub nie chcą pomyśleć, na czym by można zarobić.

"Zemsta" w Kameralnym trwa zaled­wie dwie godziny. Od początku do koń­ca przedstawienie budzi salwy śmie­chu. Od takiego rozbawienia w teatrze już dawno się odzwyczailiśmy. Karmieni aż do przesytu ponuractwem za­pomnieliśmy, co znaczy czysta radość. Radość, jaką daje gra, udawanie, gdzie wszystko jest na niby i z dystansem do stwarzanych sytuacji. Śmiech odblo­kowuje nas psychicznie. Pozwala ina­czej spojrzeć na nasze odwieczne pro­blemy. Uczy pobłażliwości i wyrozumie­nia dla innych. Wajda jakby chciał udowodnić - przyznaje się zresztą do tego w słowie od reżysera, pomieszczonym w programie - że po szkole Wit­kacego, Gombrowicza, Ionesco i Mrożka w edukacji nie tylko aktora ale i widza przyszedł czas na Fredrę, komedię, choć jest to "zmierzenie się z najtrud­niejszym". Z tej próby i scena i wi­downia wyszły zwycięsko. "Zemsta", to przede wszystkim teatr aktorski. Reży­ser w tym spektaklu jest niewidoczny dla widza, ukryty za aktorem, sceno­grafem. Nie znaczy to, że nie ważny, że można by grać Fredrę tak, jak tekst leci, bez kontroli. Koncepcja insceniza­cyjna, jej całościowa wizja i przenie­sienie jej na scenę, przyjęte konwen­cje gry, rozwijające się między realiz­mem a umownością, scenicznym żartem i powagą - są dziełem reżysera. Wpro­wadzone akcenty parodystyczne i pa­stiszowe odświeżają wytarte klisze dia­logu romansowego - znakomicie usta­wione sceny między Klarą i Wacławem, rozgrywane przeważnie na proscenium na tle białej zaciągniętej zasłony. Dzięki tym zabiegom reżysera, dialog zy­skuje barwę patyny, oddalenia czaso­wego, czegoś, co jest pomiędzy wczoraj i dziś. Jest w tym świadome naśladow­nictwo XVIII-wiecznej konwencji poe­tyckiej liryki sentymentalnej i jej cien­ka parodia, prowadzona z ogromną ma­estrią przez Monikę Rasiewicz i Krzy­sztofa Globisza. Słowa, gesty, mimika, sposoby ich przekazywania są jakby z muzeum, ale uczucia, namiętności i za­chowania są już dwudziestowieczne, współczesne, nasze. To prawda, że re­żyser nie epatuje widza szokującymi odkryciami i coraz to nowymi pomysła­mi inscenizacyjnymi. Wykazuje w tym względzie zdumiewającą powściągli­wość i skromność. Zadowala się, czy raczej chce być tylko sługą tekstu, słu­gą jego wielkości. I ta rola służebna wobec utworu literackiego i działań ak­tora daje znakomite efekty teatralne. Wajda - pierwszy od wielu lat - przekonywuje nas, jak świetnym pisarzem jest Fredro i jak wielkiej urody sceni­cznej jest "Zemsta". Wystarczy ją tyl­ko dobrze zagrać. Do jej interpretacji nie potrzebne są klucze klasowe, poli­tyczne, narodowe, nadużywane przez reżyserów tylokrotnie. Same konteksty sytuacyjne, w których się "Zemstę" po­dejmuje, niejako determinują charakter jej społecznego odbioru.

W przedstawieniu Wajdy nie ma kre­acji aktorskich, o których powiedzieli­byśmy, że są niedopracowane lub nieprzekonywające, mimo że role obsadzo­ne są przez aktorów o niejednakowym talencie i nierównym doświadczeniu ar­tystycznym. Grają wybornie, zarówno ci o krótkim, jak i o długim stażu.

Wszystkie postaci sztuki - z wyjąt­kiem Dyndalskiego, wspaniała kreacja Wiktora Sadeckiego - mają podwójną obsadę. Cześnika grają na przemian i w różnych układach Jerzy Bińczycki i Andrzej Buszewicz, Rejenta - Andrzej Kozak i Jerzy Trela, Podstolinę - Te­resa Budzisz Krzyżanowska i Anna Dymna, Papkina - Jerzy Radziwiło­wicz i Jerzy Stuhr, Klarę - Beata Mal­czewska i Monika Rasiewicz, Wacława - Krzysztof Globisz i Paweł Kruszelnicki. Widziałem w dwu różnych przed­stawieniach niemal całą obsadą, z wy­jątkiem Dymnej i Buszewicza, ale nie odważyłbym się wyrokować, kto jest lepszy, a kto - gorszy? Rejent Koza­ka jest inny od Rejenta Treli, Papkin Radziwiłowicza od Papkina Stuhra, a Wacław Globisza od Kruszelnickiego. Wszystkim wspólna jest jednak troska o jak najlepsze podanie tekstu. Narze­kaliśmy wielokrotnie na złą dykcje na­szych aktorów, na niesłyszalność tego, co wypowiadają na scenie, nie tylko w ostatnich ale i w pierwszych rzędach krzeseł, na panoszące się niechlujstwo, przejawiające się w zamazywaniu ak­centów semantycznych, pauz, spadków i wzniesień intonacyjnych frazy. W spektaklu Wajdy nie ma najmniejsze­go śladu tych "głównych grzechów" ak­torstwa polskiego, zwłaszcza młodszych jego roczników. Wypełnia nas sama przyjemność estetyczna, kiedy oglądamy Budzisz-Krzyżanowską w roli Podstoli-ny - arcydzieło kunsztu aktorskiego. Podobne odczucia ma się w przypad­ku gry Radziwiłowicza, Stuhra, Koza­ka, Bińczyckiego, Globisza... Papkin Radziwiłowicza wzruszył mnie ponadto jakimś prawdziwie ludzkim wymiarem, który wniósł aktor w tę postać. Jest nie tylko samochwałem, gadułą, tchórzem, marnym człowiekiem, ale i kimś komu doskwiera świadomość swojej marno­ści, kto zgłębił jej wewnętrzną przestrzeń.

W całości przedstawienia świetnie za­grała oprawa plastyczna Krystyny Za­chwatowicz, przywołująca wnętrza, me­ble i kostiumy z epoki współczesnej Fredrze. Znakomity pomysł z freskiem malarstwa w stylu sarmackim, zdobią­cym ściany siedziby Cześnika (malował go Andrzej Peller).

Wajda nadał "Zemście" zniewalający wdzięk i lekkość. Nigdy nie przypusz­czałem, że ten utwór niesie z sobą tyle lekkości i poetyckiego kunsztu, a rów­nocześnie tak dużo zawiera prawdy - psychologicznej, egzystencjalnej - w spojrzeniu na człowieka i jego losy. Prawdy wyrosłej z aprobaty życia i za­ufania do niego, wiary w piękno istnie­nia, nieuszczuplonej nawet przykrymi doświadczeniami, których nie szczędzi nam los.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji