Artykuły

Aktorka TR Warszawa reżyseruje spektakl dla Nowego Teatru

- Zanim zaczęłam pisać "Uwodziciela", zgromadziłam materiały z trzech książek: "O uwodzeniu" Baudrillarda, "Erotyzm" Bataille'a, "Pismo i różnica" Derridy. Najbardziej inspirujący był dla mnie wstęp Battaille'a, poetycki, soczysty. Opowiada w nim o paradoksalnym połączeniu śmierci i seksualności - KATARZYNA WARNKE o premierze spektaklu w Nowym Teatrze.

Jedna z najciekawszych aktorek TR Warszawa próbuje sił jako dramatopisarka i reżyserka. Katarzyna Warnke przygotowuje w Nowym Teatrze premierę spektaklu "Uwodziciel".

W Hali Warsztatowej Nowego Teatru przy ul. Madalińskiego trwają ostatnie próby. Premiera w piątek.

Kiedy cztery lata temu przeniosła się z krakowskiego Starego Teatru do TR Warszawa, zwróciła na siebie uwagę rolą w przedstawieniu "T.E.O.R.E.M.A.T" Grzegorza Jarzyny. Zagrała Odettę - milczącą, jakby zahipnotyzowaną dziewczynę. W "Portrecie Doriana Graya" w reżyserii Michała Borczucha była bezkompromisową, dążącą do zachowania wiecznej młodości Gladys. Widzowie na długo zapamiętali jej rockową interpretację piosenki "Non, je ne regrette rien".

Katarzynę Warnke mogliśmy też oglądać w "Factory 2" Krystiana Lupy pokazywanym na Warszawskich Spotkaniach Teatralnych czy w "Nosferatu" Grzegorza Jarzyny wystawionym w Teatrze Narodowym.

Obecnie aktorka próbuje sił jako reżyserka i dramatopisarka. W Nowym Teatrze przygotowuje premierę swojej sztuki "Uwodziciel".

***

Rozmowa z Katarzyną Warnke

Izabela Szymańska: Pisałaś wiersze w liceum?

Katarzyna Warnke: Tak, ale do szuflady. Były wesołe, anegdotyczne. Mój chłopak pisał wiersze inspirowane Różewiczem, podziwiałam go. Przynosił mi pliki kartek zapisanych ciężkim egzystencjalnym doświadczeniem nastoletniego życia.

A pierwsze próby sceniczne?

- Na studiach zrobiłam "Drzewo tropików" Yukio Mishimy. Na trzecim roku PWST próbowałam zorganizować warsztaty z Janem Peszkiem, ale okazało się, że pan Jan nie ma jednak czasu, więc sama zajęłam się adaptacją i reżyserią. Praca ciągnęła się przez dwa lata. Zmieniały się osoby w obsadzie. W końcu, kiedy już byłam umówiona z Teatrem 38 w Krakowie na wystawienie sztuki, dwóch chłopców z obsady stwierdziło, że przedsięwzięcie jest zbyt zwariowane, i odmówiło współpracy. W ciągu jednej nocy przepisałam tekst na trzy dziewczyny. Kiedy udało nam się doprowadzić do premiery, byłyśmy szczęśliwe. Nawet gdy zdarzało się grać dla trzech widzów (a to był warunek, żeby spektakl się odbył), panowało skupienie, dawałam uwagi przed spektaklem, po nim omawiałam. Sama zrobiłam kostiumy, muzykę, światło, scenografię, malowałam aktorki. Trzeba przyznać, że spektakl był dość enigmatyczny, ale nie pozbawiało nas to satysfakcji. Byłam na czwartym roku i jednocześnie miałam premierę "Dam i huzarów" w Starym Teatrze. Doceniałam, że gram z tuzami aktorstwa, uwielbiałam reżysera Kazimierza Kutza, ale farsowość spektaklu, historyczne kostiumy - to było dla mnie zupełnie nie do zaakceptowania, nie o takim teatrze marzyłam. Praca nad "Drzewem tropików" była dla mnie takim wentylem, polem wolności.

Potem była adaptacja "Solaris", ale właściwie nie rozpoczęłam prób. Odważyłam się zaproponować Krzyśkowi Garbaczewskiemu, żeby zatrudnił mnie jako dramaturżkę przy "Opętanych", których wystawiał w Wałbrzychu. Zgodził się, bo lubi eksperymentować. Później w Szczecinie napisałam razem z reżyserką Natalią Korczakowską tekst "Pelikan, czyli pożegnanie mięsa". Na podstawie "Pelikana" Augusta Strindberga i powieści autobiograficznej "Spowiedź szaleńca", ale był tam też monolog z "Inaczej niż w raju" Jarmuscha, fragment "Persony" Bergmana.

Dla aktora monodram to najtrudniejsza forma występu. A dla początkującego dramatopisarza?

- Łatwiejsza. Każdy z nas prowadzi w swojej głowie monolog i jeśli odważy się tam zajrzeć, to mogą powstać ciekawe próby pisarskie. Zanim zaczęłam pisać "Uwodziciela", zgromadziłam materiały z trzech książek: "O uwodzeniu" Baudrillarda, "Erotyzm" Bataille'a, "Pismo i różnica" Derridy. Najbardziej inspirujący był dla mnie wstęp Battaille'a, poetycki, soczysty. Opowiada w nim o paradoksalnym połączeniu śmierci i seksualności. Dawno nie czytałam czegoś tak bardzo nadającego się na scenę, bezpośredniego, osobistego, kierowanego wprost.

Zaczęłam przetwarzać te teksty, dopisywać. Ostateczną wersję recenzowała Agnieszka Graff, specjalistka od tematyki gender. To było bardzo pouczające, podczas prób często korzystam z jej uwag. W podtytule "Uwodziciela" było napisane: "Tekst na jednego aktora homoseksualnego o niezdecydowanej tożsamości płciowej". Agnieszka zaatakowała to, pytając, dlaczego nie kobieta i czy przypadkiem się tym nie zasłaniam? Sprawy tak się ułożyły, że pierwsza próba pracy nad tym tekstem z mężczyzną nie wypaliła. Potem zaczęłam myśleć o kobiecie. W końcu znajomi podsunęli mi sesję zdjęciową "Androgyne" Anuszki Koniecznej. Coś mnie tknęło. Wysłałam jej tekst, spodobał się, więc zrobiłam przesłuchanie, które wypadło pomyślnie.

Kim jest główna bohaterka?

- To osoba, która bada temat płci za pomocą języka. Podejmuje groźną momentami zabawę kliszami kobiecości i męskości, zawartymi w języku. Zauważ, że jeśli mężczyzna mówi "Nie bój się" - odbiera się to jako: nie bój się, bo ja tu jestem i stanowię gwarancję twojego bezpieczeństwa. Jeśli jednak powie to samo kobieta - słyszymy: jestem czuła, jeśli przegrasz w bitwie, zajmę się tobą. Mężczyzna jest kimś, kto chroni, kobieta tworzy back-up. Ten podział jest ciągle bardzo widoczny w teatrze: czy w klasycznych Molierowskich komediach, w Wyspiańskim czy we współczesnych tekstach. Zrozumiałam to, kiedy grałam Stawrogina w "Biesach" w reżyserii Krzysztofa Garbaczewskiego w Teatrze Polskim we Wrocławiu. Wydaje się, że mężczyzna, mówiąc, ma świat przed sobą, opisuje go i swój stosunek do niego, a kobieta, zatopiona w świecie, opowiada tylko o swoich wrażeniach wobec niego. Kiedy mężczyzna mówi "Nie wiem" - to stwierdza fakt, natomiast gdy kobieta mówi "Nie wiem" - brzmi, jakby przyznawała się do niezdecydowania.

Jesteś aktorką TR Warszawa, a przedstawienie przygotowujesz w Nowym Teatrze.

- Zaproponowałam mój tekst w TR, czekałam na odpowiedź kilka miesięcy. Ale tak się złożyło, że był to gorący czas, nie wiadomo było, czy za chwilę nie będziemy musieli się wyprowadzać z Marszałkowskiej, co dalej z dyrekcją. Myślę, że ta moja propozycja zniknęła w zalewie spraw ważniejszych. Ale też czułam, że temat tożsamości płciowej jest bliższy programowi Nowego Teatru. Karolinie Ochab, dyrektorce Nowego Teatru i Piotrowi Gruszczyńskiemu, kierownikowi literackiemu, tekst się spodobał, podjęto decyzję, żebym go realizowała.

Nasz eksperyment pokażemy w Hali Warsztatowej. Muzykę przygotowuje Marcin Lenarczyk (DJ Lenar). Sama zajęłam się projekcjami, w których używam głównie zdjęć z archiwów rodzinnych. Razem z Magdą Hueckel przygotowuję scenografię, wykorzystujemy między innymi naturalne piękno przestrzeni hali. Jacqueline Sobiszewski jest reżyserką światła. Pozyskałam też Bartka Michalca z Zuo Corp, który projektuje kostium dla Anuszki, a nie jest to banalna sprawa, bo musi jej ten ubiór pozwolić na swobodne poruszanie się od jednej płci do drugiej i z powrotem. Cieszę się, że udało mi się zgromadzić takie osobowości.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji