Artykuły

Odrzucam wszystko, co uznaję za niepotrzebne

"Nikt nie spotyka nikogo" jest pięcioaktową sztuką kameralną realizowaną przeze mnie na scenie w Malarni w zaufaniu do tego, że słowo i aktor wystarczą - odrzucam kulisy i kostiumy, szminki i peruki, odrzucam wszystko, co uznaję za niepotrzebne, aktorzy grają w warunkach zastanych, bez scenografii, specjalnie szytych kostiumów, sporządzanych rekwizytów, zaawansowanej techniki, używam tylko rekwizytów wymienionych w tekście i muzyki bez royalties - pisze reżyser Paweł Partyka przed premierą w Teatrze Śląskim w Katowicach.

Bohaterami dramatu Petera Asmussena "Nikt nie spotyka nikogo" są bezimienna Kobieta i bezimienny Mężczyzna, dwoje pełnych pasji i tęsknot ludzi, uwięzionych w rutynach i bezdrożach związku, mili, cywilizowani, porządni obywatele - i konfrontacja - pięć podstawowych sytuacji w każdym związku: spotkanie, oczekiwania, niespełnione oczekiwania, samotność i zerwanie. W niesentymentalnych dialogach i monologach powtarza się ta sama historia: samotność, lęk, i to niemożliwe polowanie za miłością. Jesteśmy nieszczęśliwi, perwersyjni, zdesperowani, cierpimy i wątpimy... Chwile szczęścia zawdzięczamy fałszywym iluzjom i pożyczonemu czasowi.

"Nikt nie spotyka nikogo" jest pięcioaktową sztuką kameralną realizowaną przeze mnie na scenie w Malarni w zaufaniu do tego, że słowo i aktor wystarczą - odrzucam kulisy i kostiumy, szminki i peruki, odrzucam wszystko, co uznaję za niepotrzebne, aktorzy grają w warunkach zastanych, bez scenografii, specjalnie szytych kostiumów, sporządzanych rekwizytów, zaawansowanej techniki, używam tylko rekwizytów wymienionych w tekście i muzyki bez royalties. "Doprowadzić utwór teatralny do tego punktu napięcia, gdzie krok jeden dzieli dramat od życia, aktora od widza"*. Aktorzy w moim przedstawieniu są od początku widzami, wchodzą do teatru razem z publicznością, nie korzystają ani z garderoby, ani z kulis, są w prywatnych ubraniach, o godzinie 19:00 wchodzą z widowni na scenę, uzyskują swoją samodzielność i z wolna osiągają pewien stopień iluzji postaci scenicznych, w ostatniej chwili wracają na widownię i siadają na swoich miejscach.

"Dramat na scenie musi się nie dziać, ale stawać się, rosnąć na oczach widza. (...) Nie można sobie pozwolić na żadną furtkę, żadne boczne wyjście, którędy dramat mógłby ujść w zakonspirowaną sferę inspicjenta i zakulisowych maszynerii"*.

Jako przeciwieństwo zakulisowej maszynerii związanej z produkcją iluzji, można wskazać minimalizm, który znalazł szczególny wyraz w produkcji filmowej, kiedy wielu reżyserów filmowych z Larsem von Trierem na czele, w 1995 r. sformułowało Dogmę 95, jako zespół zasad mających na celu odnowienie dramaturgii filmowej. Dogma w teatrze nie jest niczym nowym, ale odżyła zdecydowanie w związku z sukcesem duńskiego filmu dogmatycznego i produkcji Larsa von Triera, Thomasa Vinterberga i Susanne Bier, które wyda- wały się bardziej prawdziwe niż część filmów iluzji.

Dlatego też i moim celem jest, za Tadeuszem Kantorem, którego tu cytuję, a z którym współpracowałem w Krakowie w 1973 roku, "stworzenie na scenie nie iluzji (oddalonej, bezpiecznej), lecz rzeczywistości o konkretności tego stopnia co widownia"*.

* Cytaty słów Tadeusza Kantora pochodzą z publikacji: Wiesław Borowski, Tadeusz Kantor, Wydawnictwo Artystyczne i Filmowe, Warszawa 1982.

(Tekst napisany przez reżysera do programu teatralnego przygotowanego na potrzeby premiery w Katowicach).

Na zdjęciu: próba spektaklu

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji