Tańcząc z Szekspirem
Czy Szekspir tańczył? Do końca nie wiadomo, choć swoboda, z jaką wykorzystywał taneczne motywy w swoich utworach, świadczy, że sztuka ta nie była mu obca - pisze Aleksandra Rembowska w Tygodniku Powszechnym.
Nie, możecie mi wierzyć; mur już rozwalony, który rozielił ich ojców. Czy chcecie teraz widzieć epilog albo przysłuchać się bergamaskiemu tańcowi, wykonanemu przez dwóch tancerzy naszego cechu?" - pyta Spodek w piątym akcie "Snu nocy letniej". "Tylko proszę, żadnego epilogu; sztuka wasza nie potrzebuje obrony. (...) Pokaż nam teraz wasz bergamaski taniec, a daj pokój epilogowi" - odpowiada Tezeusz (tłum. Leon Ulrich).
Między Weroną a krainą wróżek
Taniec w Anglii elżbietańskiej był częścią codziennego obyczaju i ceremoniału dworskiego, obowiązywał przy okazji rozmaitych świąt w mieście i na wsi. Wiadomo, że maski (czyli widowiska dworskie o charakterze alegorycznym, ze śpiewem, tańcem i deklamacją) wprawiały w zachwyt króla Jakuba. Związkom Szekspira z muzyką poświęcono wiele miejsca w licznych publikacjach. Alan Brissenden w książce "Shakespeare and the Dance" podkreśla znaczenie tańca w tamtym czasie jako symbolu ładu i harmonii. Taneczne obrazy w sztukach Szekspira miały zatem za zadanie pomóc bohaterom zaprowadzać porządek w chaotycznym świecie. W historycznych sztukach Szekspira pojawiają się tańce ludowe, choćby lavolta. Z kolei w komediach tańce dworskie: courante, galiarda, bergamaska. W sumie występują przynajmniej w kilkunastu tytułach. Za każdym razem służą też rozwojowi akcji, stanowią element intrygi, są sposobem na ukazanie charakteru postaci.
Sztuki Szekspira zawładnęły teatrem dramatycznym na wieki. Niektóre tematy zainteresowały kompozytorów oper: Giuseppe Verdiego, Ambroise'a Thomasa, Henry'ego Purcella i Benjamina Brittena na tyle silnie, że ich dzieła ("Makbet", "Otello", "Falstaff", "Hamlet", "Sen nocy letniej") weszły już do kanonu operowego. Mimo zapisanej w sztukach "taneczności", która mogłaby stanowić inspirację dla kompozytorów muzyki baletowej i choreografów, balet klasyczny nie może się pochwalić aż tyloma tytułami. Ślady fascynacji Szekspirem w początkach XIX w. pozostawił po sobie wprawdzie reformator baletu Salvatore Vigano, tworząc dla La Scali choreodramat "Otello", który jednak nie zrobił zawrotnej kariery w późniejszych latach (może poza realizacją gruzińskiego tancerza Wachtanga Czabukianiego z muzyką Aleksego Maczawarianiego z lat 60. XX w.).
Sztandarowym utworem w repertuarze klasycznym pozostaje "Romeo i Julia". Nie tylko dzięki muzyce Sergiusza Prokofiewa, grywanej po dziś dzień także na estradach koncertowych. Historia tragicznej miłości powracała wielokrotnie na scenę, również z muzyką Piotra Czajkowskiego (fantazja orkiestrowa) i Hektora Berlioza (symfonia). Warto przypomnieć XX-wieczne realizacje choreografów, m.in. Maurice'a Béjarta, Kennetha MacMillana, Jurija Grigorowicza. W Teatrze Wielkim - Operze Narodowej zobaczymy w tym sezonie "Romea i Julię" w choreografii Krzysztofa Pastora. Dyrektor Polskiego Baletu Narodowego kilka lat temu przygotował ją dla Scottish Ballet.
Zaraz za kochankami z Werony plasuje się "Sen nocy letniej", który z muzyką Feliksa Mendelssohna-Bartholdy'ego przeszedł do historii za sprawą wybitnych choreografów: Fredericka Ashtona, George'a Balanchine'a, Heinza Spoerliego i Johna Neumeiera. Choreografię tego ostatniego przypomniał zresztą widzom w ubiegłym sezonie zespół Polskiego Baletu Narodowego, inaugurując tym samym obchody 400. rocznicy śmierci Stradfordczyka. W tym roku, w ramach V Dni Sztuki Tańca, zobaczymy "Sen..." w inscenizacji i choreografii Izadory Weiss z muzyką Gorana Bregovicia (przedstawienie Bałtyckiego Teatru Tańca) [na zdjęciu].
Szwagierki w balecie
Czym tłumaczyć stosunkowo niewielkie, w porównaniu choćby do opery, zainteresowanie baletu dramaturgią Szekspira? Wydaje się, że powód tkwi w skomplikowanej intrydze. George Balanchine, twórca techniki neoklasycznej, "ojciec" baletu amerykańskiego, tancerz, choreograf i nauczyciel wielu pokoleń, mawiał, że w balecie nie ma szwagierek, a libretto powinno zmieścić się na wizytówce. Balet klasyczny nie znosi wątków pobocznych, złożonych relacji rodzinnych, wielowątkowości i zawiłej akcji - tego wszystkiego, co niesie ze sobą dramat Szekspira, który nie tak łatwo poddaje się uproszczeniom.
Co ciekawe i poniekąd pocieszające, wątki Szekspirowskie są podejmowane dość często przez taniec współczesny. Dają pretekst do improwizacji, mniej lub bardziej swobodnej. Za sprawą choreografów historia tragiczna lub komiczna zmieniała się nie do poznania, by przypomnieć choćby słynną sztukę Tanztheater Piny Bausch z końca lat 70. ubiegłego wieku ("Er nimmt sie an der Hand und führt sie in das Schloss, die Anderen folgen" według "Makbeta"), gdzie w warunkach codzienności, pośród kiczowatych mebli, przywoływano fragmenty "Makbeta" - niczym cytaty z przeszłości. "Tragedia wysoka" została zderzona z trywialnością zwykłych zachowań, dziecięcymi zabawami, konwencjami i rolami, jakie ludzie przyjmują w życiu. Powtórzenia, ostentacja zachowań, groteskowe rytuały, elementy parodii w ruchach, grze i w wypowiadanych przez aktorów/tancerzy kwestiach wywoływały nie tylko dezorientację wśród widzów, lecz i atmosferę surrealistycznej prowokacji.