Artykuły

Baletki i chasse. Taniec to ich żywioł

Już za kilka dni balet Opery Nova zaprezentuje się na scenie Teatru Wielkiego - Opery Narodowej podczas V Dni Sztuki Tańca. Bydgoski zespół pokaże "Fascynacje". - Warszawa nie daje młodym tancerzom szansy na rozwój. W Bydgoszczy mamy okazję wykazać się w każdym repertuarze - mówią "Gazecie Pomorskiej" tancerki, występujące w tym przedstawieniu, Angelika Gembiak, Anna Petrykowska i Marta Kurkowska.

Kiedy zaczęła się Pań przygoda z tańcem?

Angelika Gembiak: - Zaczęłam tańczyć mając 6 lat. Chodziłam na kółko baletowe przy Ogólnokształcącej Szkole Baletowej w Gdańsku. Później po prostu zostałam wybrana z grona uczestników kółka. To nie była moja świadoma decyzja, ale zdałam egzamin i już kontynuowałam naukę w szkole baletowej.

Marta Kurkowska: - Zaczęłam tańczyć mając 11 lat. Poszłam do szkoły baletowej w Bytomiu. Tańczyć chciałam od zawsze, Moja mama jest tancerką, ale odradzała mi ten zawód. ]ednak ja się uparłam i zdecydowałam, że będę tańczyć.

Anna Petrykowska: - Moje początki to zajęcia w domu kultury, ale nazwałabym to raczej pląsami, a nie tańcem (śmiech). Ale i tak taniec był obecny w moim życiu od zawsze. 0d dziecka wiedziałam, że chcę to robić. Mój tata właściwie zaproponował, żebym spróbowała zdawać do szkoły baletowej. Udało się i tak się złożyło, że tańczę do dziś. Póki co, nie mam zamiaru rezygnować.

Żadna z Pań nie jest bydgoszczanką (w odpowiedzi słyszę chóralne: - Nieee). Jak to się więc stało, że znalazłyście się w Operze Nova?

Gembiak: - Pochodzę z Trójmiasta, kończyłam szkołę baletową w Warszawie. Trafiłam do Bydgoszczy, bo spodobało mi się, że tancerzom oferuje się wszechstronny repertuar, a więc zarówno taniec klasyczny, jak i współczesny. Najpierw tańczyłam 2 lata w Teatrze Wielkim w Warszawie, ale uznałam, że może warto spróbować w innym, trochę mniejszym teatrze. Tu mam szansę się wykazać. Miałam pewne obawy, bo jakby nie patrzeć, przy Warszawie Bydgoszcz to prowincja, ale okazało się, że jest tu miło i sympatycznie. (...)

Kurkowska: - Pamiętam, że będąc dzieckiem, przyjeżdżałam do Bydgoszczy do rodziny. Nie spodziewałam się wtedy, że po latach tutaj trafię. (...) Będąc w szkole baletowej, dużo dobrego słyszałam o tutejszej scenie. Traf więc chciał, że znalazłam się właśnie tutaj. Podobnie jak Ania, nawet nie próbowałam w Warszawie. To miasto to po prostu nie moja bajka. Właśnie w Bydgoszczy dostałam dużą szansę na rozwój.

Petrykowska: - Ja akurat jestem z Warszawy. W dodatku chodziłam do szkoły baletowej, która jest kilka kroków od Teatru Wielkiego. Był więc cały czas obecny w moim życiu i właściwie to marzyłam, żeby móc w nim tańczyć. Ale moje życie potoczyło się w ten sposób, że w ogóle nie próbowałam się do Teatru Wielkiego dostać. Zdecydowałam się na bydgoską scenę, ponieważ Warszawa nie daje młodym tancerzom szansy na rozwój. Tutaj mamy okazję wykazać się w każdym repertuarze. (...)

Wszystkie Panie tańczycie w "Fascynacjach". Jakie były wrażenia, kiedy okazało się, że to właśnie wy. Wiem, że choreografowie sami wybierali tancerzy do swojego spektaklu.

Gembiak: - Każdy z nas zastanawiał się, jak będzie, jaka będzie forma techniki. To był w końcu dla nas pierwszy taki spektakl, w którym miałyśmy okazję wykazać się w nieco innej technice tańca niż dotychczas. Była oczywiście wielka radość, ponieważ nie cały zespół bierze udział w tym spektaklu, więc można to potraktować jako rodzaj nagrody.

Kurkowska: - Oczywiście na początku radość, ale jednocześnie stres, czy wszystko uda się zrealizować tak, jakby się tego chciało. Zależało mi też na tym, żeby w choreografii oddać samą siebie, żeby nie było to wyłącznie odtwarzanie tanecznych kroków. Żeby to był taniec całym sobą.

Petrykowska: - Kiedy zostałam wybrana, bardzo się cieszyłam. Jednak później pojawiły się obawy, czy podołam, dam radę, czy repertuar nie jest za trudny. Zależało mi, żeby wypaść jak najlepiej. Miałam przecież świadomość, że pracuję z choreografami na światowym poziomie. To dla mnie spore wyzwanie. (...)

Wiem od tancerzy, że to niełatwy zawód. A czy dla kobiet to zajęcie równie trudne?

Gembiak: - To na pewno zawód, który wymaga ciężkiej pracy od nas.

Kurkowska: - Nie ma co ukrywać, raz jest lżej, raz trudniej. Dla mnie to również codzienne pokonywanie własnych słabości. Ważna jest też silna psychika, bo przecież nie zawsze jesteśmy chwalone.

Petrykowska: - Ten zawód dla mnie to ciągła praca nad własnym ciałem, ale i charakterem. Bo nagle coś, co zawsze nam się udawało, może nie wiedzieć dlaczego nam nie wyjść. Cały czas dążymy do doskonałości i chyba żaden tancerz nie powie, że na dany moment jest doskonały.

Dbacie jakoś szczególnie o swoją kondycję, to co jecie?

Gembiak: - Jak mamy czas, chodzimy na siłownię, basen, Na pewno nie jest tak, że pałaszujemy golonkę codziennie, musimy uważać na to, co jemy. Na pewno nie ma głodówek. Czasem zdarza się zjeść czekoladę, żeby mieć energię. Ja na przykład uwielbiam wafelki (śmiech).

Petrykowska: - Właściwie codziennie naszemu życiu towarzyszy jakiś wysiłek, więc sporo kalorii spalamy. Z drugiej strony to nie jest tak, że możemy jeść wszystko to, co chcemy.

(...)

Są role, o których marzycie?

Gembiak: - Ja zawsze chciałam zatańczyć Gamzatti w "Bajaderze". Ruch, który wykonuje, uważam, że pasuje akurat mi. Pasuje zarówno techniką, jak i temperamentem. Jest sporo takich ról, które chciałabym zatańczyć, jak choćby Kitri z "Don Kichota".

Petrykowska: - Ja również marzę o roli Kitri. To kobieta z charakterem, temperamentna. Na scenie bardzo pokazuje swoją osobowość. To trudna, ale zarazem fascynująca rola.

Kurkowska: - Moim marzeniem jest zatańczyć Giselle. Będąc w szkole, tańczyłam pa de deux (duet w balecie klasycznym - red) tego baletu. To postać, w której można wykazać się aktorsko. Pasuje mi jej charakter.

Całość w Gazecie Pomorskiej

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji