Artykuły

Największy atut - wspaniała scenografia

"Taniec wampirów" w reż. Corneliusa Baltusa w Teatrze Muzycznym Roma w Warszawie. Pisze Katarzyna Długosz w Przeglądzie.

Choreograf przy tym spektaklu specjalnie się nie napracował.

Ten minus przedstawienia niestety widać jak na dłoni. Na szczęście największy atut też jest dobrze widoczny - wspaniała scenografia Borysa Kudlićki, uzupełniania - a czasem wręcz przyćmiona - ażurowymi animacjami Piotra Dumały.

Na scenie oglądamy historię Alfreda (Jakub Molęda), który zakochany w Sarze (Malwina Kusior), córce transylwańskiego karczmarza, próbuje wraz z profesorem Abronsiusem wyrwać ją z rąk wampira, księcia von Krolocka. Realizatorzy zadbali, aby sporo kojarzyło się z filmem "Nie ustraszeni pogromcy wampirów" - choćby wygląd Alfreda, ufryzowanego a la młody Polański.

"Taniec wampirów" to nie najwyższa musicalowa półka. Należy się spodziewać sporej dawki farsowego humoru i chwilami nadmiernie operowo rozdętych songów. Ale inscenizację w Romie zrealizowano bardzo sprawnie. Zespołowo jest dobrze, trochę gorzej indywidualnie. Spektakl ma jeden charyzmatyczny głos - Łukasz Dziedzic w roli Krolocka niepodzielnie panuje na scenie. Poza nim jest jeden prawdziwy śpiewający aktor - Robert Rozmus brawurowo gra profesora Abronsiusa, wielokrotnie popisując się świetną dykcją. Pozostali wykonawcy głównych ról prezentują niezłe umiejętności wokalne, ale brakuje im charyzmy i warsztatu aktorskiego.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji