Fredro niespodziewany
W spuściźnie Aleksandra Fredry jest sztuka, którą teatry uważają za kłopotliwą - mianowicie "Wychowanka". Odbiega ona od stylu najczęściej grywanych jego rodzajowych komedii z pobłażliwym uśmiechem dla tradycyjnego narodowego kolorytu. Jak wiadomo, krytyka ideowych Romantyków skłoniła autora w pełni sił twórczych do zaniechania twórczości ok. 1850 r. Pogrążył się na jakiś czas w mizantropii. Po kilku jednak latach, ok. 1855 r., powrócił do pisania komedii, lecz tym razem nie z myślą o scenie, lecz "do szuflady".
Z tego późniejszego dorobku, do którego teatry mogły dobrać się dopiero po śmierci autora, chętnie granymi są tylko niektóre, jak np. "Wielki człowiek do małych interesów". Natomiast "Wychowanka" nie cieszyła się takim uznaniem i powodzeniem. Jest to boleśnie satyryczna komedia, którą teatry zajęły się dotychczas tylko trzy razy, i to z wątpliwym sukcesem, w 1877 r. we Lwowie, w 1935 r. w Krakowie i w 1959 r. w Warszawie.
Gdyby nie zawziętość Stanisława Hebanowskiego, który wbrew zasadzie ,,do trzech razy sztuka" szarpnął się na sopockiej scenie kameralnej Teatru "Wybrzeże" na inscenizację tej sztuki. "Wychowanka" nadal pozostałaby w rejestrze takich sztuk, do których lepiej się nie zabierać. Tymczasem, o dziwo, efekt sceniczny okazał się tym razem zaskakująco udany dla historyków teatru.
Sądzę, że przyczyniła się do tego inscenizacyjna pasja reżysera do pogłębiania treści. Jest w "Wychowance" więcej krytycyzmu społecznego, powikłania wątków oraz ostrożności w obowiązującym happy endzie, który tym razem nabiera podtekstu ironicznego.
STONOWANA scenografia Anny Rachel-Koenig, stylizowana muzyka Andrzeja Głowińskiego i stosowna choreografia Przemysława Śliwy były odpowiednio pomocne, zaś gra aktorska musiała wyjść poza ramy umowności obyczajowo-historycznej.
Halina Słojewska w roli pani domu tworzy wiarygodną stylizowaną postać, zaś Zofia Mayr w roli karciarki Szczekalskiej wyrazisty epizod. Główny konflikt między wychowanką a krewniaczką świetnie rozgrywają Zofia Walkiewicz i Elżbieta Goetel. Od czajenia się, intrygi, aż po wybuchy pasji rozwijają szeroką skalę interpretacji. Będąc wyraźnie predysponowane do ról charakterystyczno-dramatycznych, mogą pokusić się także o tragiczne w wielkim stylu.
Stanisław Michalski jako pyszny i zarozumiały opiekun efektownie wywiązuje się z zadania charakterystyczno-psychologicznego, podczas gdy jaskrawiej charakterystyczno-komiczne zadania przypadły Jerzemu Dąbkowskiemu jako łowcy posagu i Jerzemu Łapińskiemu tako intrygantowi. Ciemną postać szantażysty i wykolejeńca wciela z poświęceniem Lech Grzmociński. Barwne rodzajowe postacie tworzą Zenon Burzyński, Jan Twardowski i Stanisław Dąbrowski. Umowną rolę szlachetnego amanta wciela Zbigniew Olszewski. W mniej eksponowanych rolach wystąpili Ryszard Moskaluk, Jan Gajewski i Stefan Socha. Statystują słuchacze Studium Aktorskiego przy Teatrze "Wybrzeże". PRZEDSTAWIENIE toruje drogę do uznania "Wychowanki" za jeszcze jedną ze sztuk Fredry nadających się do grania z pełnym powodzeniem, gdy znajdzie się do niej tak trafny "klucz" inscenizacyjny, jak to nastąpiło po 125 latach od jej napisania.