Artykuły

Oto macie piaskownicę słów

Krakowski Salon Poezji. Bajki Aleksandra Fredry czytali Dominika Bednarczyk, Maciej Jackowski, Tomasz Wysocki, Rafał Dziwisz, Grzegorz Łukawski i Antoni Milancej. Pisze Paweł Głowacki w Dzienniku Polskim.

: SALONY

W czasie ostatniego Salonu Poezji czytano m.in. bajki Fredry FOT. WACŁAW KLAG

Novalis mawiał, że poezja jest tym, co leczy rany zadane przez rozum. Czy da się o Krakowskich Salonach Poezji powiedzieć coś więcej? Lepiej może? Celniej?

Po ostatnim, mikołajkowym, dla dzieci zorganizowanym i zatytułowanym "Oto macie bajeczkę...", da się dodać tylko tyle: poezja jest tym, co na chwilę odwleka nieuchronny początek epoki dorosłego myślenia.

Oto smyk, lat, powiedzmy sobie, osiem, może dziesięć, czyli już gotowy, by długie spodnie założyć i do powagi się sposobić - a tu naraz wierszyk mu z nieba spada! Wierszyk bądź wiele wierszyków, albo nawet kilka, kilkanaście, kilkadziesiąt tomików pełnych poezji! I co się dzieje? Otóż, wkracza smyk w tę piaskownicę słów, zamki, rycerzy, tysiąc innych cudowności w głowie klecić zaczyna - i przez chwilę jeszcze zostaje w krótkich gatkach. Inaczej mówiąc - smyk tworzy. Bawiąc się - cudne bajki tworzy sobie, żeby świat nie był tak nudny. To się dzieje.

Racjonalność? Rozsądek? Przewidywanie? Dalekowzroczność? Planowanie? Dwa i dwa to cztery? Pięć minus trzy równa się dwa? Kupić? Zapłacić? Zarobić, żeby kupić i zapłacić? Wywiązywać się z obowiązków, czyli odpowiedzialnym być? Nie bujać w obłokach? Twardo stąpać po ziemi? Legion innych, podobnie poważnych kategorii?

Wszystko to jest już blisko smyka, ale jeszcze nie jest nim. Słowa wciąż jeszcze są dlań jak ten byle patyk, co gdy wyobraźnia kozła fiknie - staje się mieczem, pistoletem, bądź potworem, którego pokonać należy, by ocalić świat.

Kiedy ostatniej niedzieli Dominika Bednarczyk, Maciej Jackowski, Tomasz Wysocki, Rafał Dziwisz, Grzegorz Łukawski i Antoni Milancej czytali bajki Aleksandra hr. Fredry i dziecięce rymowanki Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego, i kiedy różne pioseneczki przy wtórze skrzypiec Haliny Jarczyk, fortepianu Jacka Bylicy oraz akordeonu Jacka Hołubowskiego śpiewali - naprzeciwko mieli sto właśnie takich, na fikanie niebywałych kozłów nastrojonych wyobraźni małoletnich. No i działo się!

Przede wszystkim - jak na każdym "dziecięcym" Salonie Poezji - działo się, by tak rzec, zdumienie starych. Działo się mam, ojców, dziadków i babć radosne zdziwienie, że można tak lekko, swobodnie, "nieobowiązkowo" smakować cudze słowa. Że można się zachwycać rymem - machając rękami, albo nie zgadzać się z metaforą - tupiąc lub bucząc. Że po prostu można tak zwyczajnie, bez zbędnych napięć duchowych oraz intelektualnej kurczliwości - żyć blisko wiersza. Wniosek? Trzeba nam się uczyć, drodzy starzy, normalności.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji