Artykuły

Miłość trwa tylko dwa akty

Wersja koncertowa "Walkirii" w Teatrze Wielkim-Operze Narodowej w Warszawie. Pisze Jacek Marczyński w Rzeczpospolitej.

Występ Placida Domingo [na zdjęciu] był jednym z najpiękniejszych zdarzeń w Operze Narodowej. Ale publiczność czmychała z sali, nie czekając na finał "Walkirii" Wagnera, więc na koniec najznakomitszy tenor świata z partnerami kłaniał się pustym fotelom.

Znaczna część widzów, zwłaszcza tych z najdroższych miejsc na parterze, przyszła, by zobaczyć, jak wygląda Placido Domingo i czy w wieku 64 lat potrafi jeszcze śpiewać. Tych, którym nie udało się zdobyć biletów, pragnę zapewnić, iż jego głos zachował blask, dźwięczność i świeżość. Trzeba naprawdę uważnie się wsłuchać, by wyłapać płasko brzmiące górne dźwięki, które dawniej mu się nie zdarzały. Długie i wyczerpujące śpiewanie w tzw. górnej średnicy, niezbędne w dziełach Wagnera, dla innych tenorów jest zmorą, a jemu przychodzi z niezwykłą łatwością. I dzięki temu muzyka żyje, ma wewnętrzną dynamikę, którą on jej dodaje.

Wielkość Placida Domingo polega również na tym, że nie czerpie jedynie profitów z osiągniętej pozycji, lecz artystycznie nadal się rozwija. Słyszałem go w partii Siegmunda w "Walkirii" pięć lat temu w Bayreuth i to, co zaprezentował w Warszawie, było głębsze i bardziej dojrzałe. Stonował patetyczną manierę wokalną rodem z włoskiej opery, lepiej wniknął w ducha muzyki, pojął, że dlaWagnera brzmieniową wartość mają także poszczególne niemieckie głoski.

Publiczność była zachwycona, najchętniej klaskałaby po każdym monologu Siegmunda. Na balkonie pojawił się olbrzymi napis "Placido, we love you". Ale gdy w finale II aktu Wagnerowski bohater poległ na polu walki, znaczna część widzówudała się do domów, uznając, iż usłyszeli wszystko, co trzeba.

W sobotni wieczór w Operze Narodowej zdarzyło się tymczasem coś więcej niż tylko występ najznakomitszego tenora ostatnich dziesięcioleci. Byliśmy świadkami zbiorowej kreacji na poziomie, jakiego nie doświadczyliśmy od lat. Placido Domingo miał dwie świetne rosyjskie partnerki: Mladę Khudoley (Siegliendę) i Olgę Savovą (Brünnhildę) - obie obdarzone mocnymi. dźwięcznymi głosami. Znakomitą Fricką była wrocławianka Elżbieta Karczmarzyk-Janczak, która w II akcie zdominowała Wotana. Wykonujący tę rolę Evgeny Nikitin podjął się bowiem zadania ponad siły, co przypłacił załamaniem głosu w finale. Dobrym Hundingiem był Rafał Siwek. A orkiestra pod dyrekcją Jacka Kaspszyka miała wiele pięknych momentów, urzekający był zwłaszcza finał III aktu. Jedynie w momentach, gdy w Wagnerowskiej muzyce splata się zbyt wiele muzycznych wątków jednocześnie, w interpretację wkradał się chaos.

To było naprawdę wydarzenie nie tylko z jednym bohaterem. Ale wielu widzów zwabił wyłącznie Placido Domingo. Gdyby zamiast wyczerpującej partii Siegmunda zaśpiewał "O sole mio" i "Nessun dorma", byliby tak samo zachwyceni. A może jeszcze bardziej.

Richard Wagner "Walkiria". Teatr Wielki-Opera Narodowa, 22 października.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji