Artykuły

Prokurator: "Żydowskie k..." to nie zniewaga

Jeden z uczestników Marszu Niepodległości krzyczał wprost do telewizyjnych kamer, że policjanci to "żydowskie k...". Prokuratura nie dopatrzyła się w tym znieważenia ani żadnego innego czynu zabronionego. Doniesienie do Prokuratury Białystok Południeskierowal Rafał Gaweł z Teatru TrzyRzecze, który wchodzi w skład zespołu konsultacyjnego przy Prokuraturze Generalnej.

11 listopada 2013 r. część uczestników organizowanego przez Ruch Narodowy Marszu Niepodległości, który przeszedł ulicami Warszawy, zaatakowała dwa squaty, spaliła tęczę na placu Zbawiciela i posterunek pod rosyjską ambasadą. Władze miasta zdecydowały o rozwiązaniu zgromadzenia, policja zaś przystąpiła do interwencji.

Całe zdarzenie transmitowało kilka telewizji, w tym ogólnopolska TVP Info. To właśnie jej widzowie mogli posłuchać młodego człowieka, który z biało-czerwoną flagą i charakterystycznym podlaskim akcentem wzburzony mówił do dziennikarza, wskazując na mundurowych: - Powiedzcie o tym wszystkim, jakie to są żydowskie k...

Jeszcze dodał (o policji): - Oni dwa tysiące dostają i się sprzedają dla Żydów.

Relację tę obejrzał również Rafał Gaweł z białostockiego Teatru Trzyrzecze, który od kilkunastu miesięcy walczy z przejawami ksenofobii w życiu publicznym - zasypuje prokuraturę doniesieniami o swastykach na ulicach Białegostoku.

- Ten mężczyzna nie dość, że nawoływał do nienawiści na tle etnicznym i na tym tle znieważał, to jeszcze lżył funkcjonariuszy, pomawiał ich o branie łapówek. Do tego używał słów uznanych powszechnie za obraźliwe, narażając na deprawację nieletnich. A wszystko to bardziej niż publicznie, bo w ogólnopolskiej telewizji - ocenia Rafał Gaweł. I skierował doniesienie do Prokuratury Białystok Południe.

Kilka dni temu dostał odpowiedź podpisaną przez prokurator Agnieszkę Joannę Granatyr.

"Odmawiam wszczęcia dochodzenia w sprawie (...) nawoływania do nienawiści na tle różnic wyznaniowych oraz publicznego znieważenia grupy ludności z powodu jej przynależności wyznaniowej, wobec stwierdzenia, iż czyn nie nosi znamion czynu zabronionego" - napisała w oficjalnej decyzji pani prokurator.

Dlaczego tak postanowiła? Jej decyzja nie zawiera uzasadnienia. Nie wiadomo też, dlaczego w ogóle nie zajęła się kwestią znieważenia funkcjonariuszy, pomawiania ich o łapówki czy deprawacją nieletnich.

- Nie rozumiem tej decyzji. Przecież ta sytuacja jest ewidentna, doskonale udokumentowana. Zaczynam się obawiać, że do białostockiej prokuratury wraca duch "swastyki - hinduskiego symbolu szczęścia" - komentuje Gaweł, który złożył w piątek ze względu na "rażące uchybienia w dochodzeniu" zażalenie na decyzję Agnieszki Granatyr.

Przedstawiciel Teatru Trzyrzecze przypomina o zdarzeniach z lata ubiegłego roku, kiedy to w nazistowskiej symbolice na jednym z białostockich murów nie dopatrzył się niczego zdrożnego prokurator Dawid Roszkowski z Prokuratury Białystok Północ. Śledczy uznał wówczas, że symbol, w imieniu którego wymordowano miliony Polaków, w Indiach jest symbolem pomyślności, nie może być więc mowy o propagowaniu zakazanych prawem ideologii.

To uzasadnienie zbulwersowało wówczas prokuratora generalnego. Po kontroli w Prokuraturze Białystok Północ, która wykazała, że śledczym kilkukrotnie zdarzyło się wykazywać pobłażliwość w tego rodzaju sprawach, jej szef podał się do dymisji. Prokurator generalny rozpoczął też szkolenia śledczych.

- Wydawało się, że sytuacja zmienia się na lepsze, nasza współpraca z śledczymi układała się dobrze. Ale ostatnio znów zaczęło się coś psuć - podsumowuje Gaweł, który wchodzi w skład zespołu konsultacyjnego przy Prokuraturze Generalnej.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji