Artykuły

Uskrzydlone stopy

Tancerki i tancerze rzadko trafiają na okładki kolorowych magazynów, rzadko dorabiają się fortun. Nie mają czasu na miłość, rodzinę... W rozmowach mówią wiele o samotności, chociaż na scenie pojawiają się w zespole. Często opowiadają o fizycznym bólu, jaki im towarzyszy w pracy, ale magia sceny jest silniejsza. Pokona każdą przeszkodę.

Kariera tancerza trwa krótko i powinna być intensywna. Ale Polska to nie Rosja, gdzie balet uchodził za najwyższą ze sztuk. Zarówno w Rosji carskiej, jak i radzieckiej był wizytówką. O tancerzy troszczyli się carowie, w tancerkach kochali się książęta i generałowie. W ZSRR partyjni bonzowie podtrzymywali kult baletu, a w tancerkach znowu kochali się wysocy funkcjonariusze aparatu politycznego, czy wojskowi...

Inaczej było i jest w Polsce. Najpierw nie było polskiego baletu, bo nie było Polski. Poznań miał trochę szczęścia, ponieważ kiedy w latach dwudziestych polscy tancerze wracali od Diagilewa lub z innych zespołów paryskich, musieli się zatrzymać w Poznaniu. Nie znając przyszłości, pytali niekiedy: czy jest tu opera? Była. I tak między innymi znaleźli się tutaj - Maksymilian Statkiewicz, Zofia Grabowska, Irena Jedyńska, Feliks Parnell, Leon Wójcikowski... - Oni wszyscy zatrzymywali się w Poznaniu "na chwilę" i odlatywali do innych miejsc - mówi Conrad Drzewiecki.

Druga połowa XX wieku w poznańskim balecie należy do Conrada Drzewieckiego: najpierw tancerza, a potem choreografa, twórcy Polskiego Teatru Tańca. On zaważył na polskim balecie współczesnym. Trzeba jednak pamiętać, że tańczyło w Poznaniu sporo zjawiskowych tancerek, by wymienić Barbarę Bittnerównę, Teresę Kujawę, Romę Juszkat... i przede wszystkim Olgę Sawicką. Sawicka oklaskiwana była w Teatrze Balszoj w Moskwie, gdzie tancerka spoza Związku Radzieckiego miała niewielkie szanse, by zatańczyć główną partię w jakimkolwiek balecie, w teatrach francuskich, włoskich, niemieckich, ale zawsze powracała do rodzinnego Poznania.

A jaki jest baletowy Poznań przełomu tysiącleci? Aktywny na miarę możliwości. Polski Teatr Tańca dostosował się do wymogów rynku. Jest zespołem kameralnym liczącym zaledwie 21 tancerzy, przygotowującym dwie premiery w sezonie. Balet Teatru Wielkiego liczy 37 osób, a Teatr Muzyczny zatrudnia 19 tancerzy. W Teatrze Wielkim przygotowuje się przeciętnie jedną premierę baletową w sezonie, utrzymując jednocześnie w repertuarze od lat pozycje klasyczne: "Giselle" i "Jezioro łabędzie".

Kiedyś chodziło się na tancerzy i tancerki. Tym największym przysługiwał tytuł primabaleriny. Balet był sztuką hierarchiczną. Wszystko się jednak zdemokratyzowało. Dziś koryfejka może zatańczyć partię zarezerwowaną kiedyś dla solistki, i na odwrót. Nie ma też już primabalerin. We wszystkich poznańskich teatrach tańczą młodzi ludzie, artyści, którzy pracują na swoje nazwisko, budują dorobek. Kogo z nich wspominać będziemy za lat kilka?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji