Artykuły

Kryzys konfrontacji teatralnych. Nie chodzi o to, żeby tylko się odbyły

Bez pieniędzy Opole będzie skazane na ersatz Konfrontacji i im dłużej tak będzie, tym bardziej słowa o ich tradycji będą stawały się puste. O tym, że ten proces już się zaczął, świadczy to, że z roku na rok minister daje na Konfrontacje mniej pieniędzy. Przecież nie byłoby tak, gdyby ich tradycja rzeczywiście była silna - pisze Anita Dmitruczuk w Gazecie Wyborczej - Opole.

Ministerstwo Kultury (to samo, które właśnie przekazało 6 mln zł na muzeum w Świątyni Opatrzności) nie przyznało żadnej dotacji Opolskim Konfrontacjom Teatralnym. Miały być w tym roku powrotem do ich pięknej tradycji. A tylko to może imprezę uratować.

Najsłabiej w ocenie ministerstwa wypadła wartość organizacyjna i merytoryczna opolskiego projektu. Problem w tym, że ci, którzy imprezę obserwują od ledwie kilku lat, o pięknej tradycji słyszą tylko jak o wyblakłym wspomnieniu. I nie bez znaczenia jest tu rola samego Ministerstwa Kultury.

Bo tak się składa, że w polskiej rzeczywistości najbogatszym i największym mecenasem kultury pozostaje państwo. Nie wiem, czy bez niego powstałaby i utrzymała się jakakolwiek instytucja kultury, no może poza muzeum w Świątyni Opatrzności Bożej.

A tymczasem...

W 2011 roku, kiedy już głośno mówiło się o tym, jak to kultura przeżywa kryzys, ministerstwo dało na Konfrontacje 200 tys. zł (ich cały budżet wyniósł ok. 640 tys. zł). Udało się wtedy do Opola zaprosić sześć spektakli, ale teatr musiał zrezygnować z organizacji imprez towarzyszących, które przez lata polską klasykę osadzały w szerszym kontekście (i dobrze robiły atrakcyjności samej imprezy). Bo Konfrontacje to festiwal o monograficznym charakterze. Kręci się wokół polskiej klasyki, która dzięki niemu jest ciągle interpretowana na nowo, poddawana różnorakim eksperymentom teatralnym i próbie wytrzymałości przy zderzeniu ze współczesnymi realiami.

To wielka wartość tego festiwalu, bo polskiej literaturze - często znanej do bólu - potrafi nadać nowe znaczenie. Ale też umożliwia spojrzenie na nią z dystansu, który dawały imprezy towarzyszące. Czasami były to spektakle oparte na tekstach na wskroś współczesnych, czasami wielka literatura światowa przeniesiona na deski teatru, a czasami wydarzenia jubileuszowe. Wszystko to powodowało, że motywy polskiej klasyki były konfrontowane nie tylko same z sobą, ale też przeglądały się w lustrze tego, co ma do zaoferowania teatr poza polską literaturą. A przy okazji w programie Konfrontacji znajdowały się wielkie aktorskie nazwiska i głośne wydarzenia teatralne, niezależnie od tego, czy miały coś wspólnego z polską klasyką czy nie.

Opole stawało się na moment stolicą kultury wartościowej i ciekawej. Ale w 2011 r. na imprezy towarzyszące nie było już pieniędzy, chociaż o takim budżecie jak wtedy, dziś dyrekcja teatru może już tylko pomarzyć.

Rok później, kiedy to znów Konfrontacje okazały się kryzysowe, ich budżet dało się dopiąć dzięki 180 tys. zł przekazanym przez ministerstwo i takiej samej kwocie wyłożonej przez marszałka. Tyle że z konfrontacjami teatralnymi niewiele miało to już wspólnego, bo w programie było więcej filmów niż spektakli. Odbiło się to w Polsce głośnym echem, bo zbiegło się z problemami finansowymi wielu instytucji kultury, a Konfrontacje stały się nagle symbolem kryzysu.

Oczywiście poza faktem, że minister i marszałek dali mniej pieniędzy, można też postawić pod znakiem zapytania wybory artystyczne dyrektora opolskiego teatru. Ten w trudnej sytuacji zdecydował się na zaproszenie jednego dość drogiego spektaklu, a program zamknął tak zwaną resztą. Pomysł, by wypełnić kilka dni trwania festiwalu filmami, w żaden sposób nie przekonywał, a Konfrontacje były w 2012 r. tylko własnym cieniem.

W ubiegłym roku minister dał jeszcze mniej pieniędzy - 150 tys. zł. A w tym roku nie dał nic. Widać więc wyraźnie, że ostatnimi czasy opolski teatr, który organizuje jeden z najstarszych polskich festiwali teatralnych, może liczyć na coraz mniejsze wsparcie ministra kultury.

Dodawać, że z roku na rok wszystko, łącznie z produkcją spektakli, jest coraz droższe, już chyba nawet nie trzeba.

Co z tradycją?

Dyrekcja teatru i urzędnicy przekonują, że odwołanie od decyzji ministerstwa z pewnością przyniesie skutek, a silnym argumentem na korzyść opolskiego wniosku będzie tradycja Konfrontacji. Cieszy mnie stanowczość urzędników deklarujących, że mimo wszystko festiwal się odbędzie. Ale przecież nie może chodzić już tylko o to, żeby się po prostu odbył.

Co roku na imprezę minister przeznacza mniej pieniędzy, a my co roku wytaczamy argumenty o jej pięknej tradycji. I często po odwołaniu coś tam na nią dostajemy. Ale prawda jest taka, że Konfrontacje już dawno nie były takie, jakie mogłyby być, a imprez, które kiedyś były potężne, jest w Polsce dostatecznie dużo, by się nimi nie przejmować.

Nie szukając daleko, świetnym przykładem jest festiwal polskiej piosenki. Odkładając na bok różnicę materii i jakości między obiema imprezami, trzeba przyznać, że i on ma piękną i długą tradycję, i też co roku z desek amfiteatru można usłyszeć, że to jeden z najstarszych polskich festiwali, jedyny, który podsumowuje polską piosenkę, i że ma wspaniałą publiczność. Brzmi znajomo? Podobnie mówi się o Konfrontacjach. Ale czy coś w przypadku festiwalu za tą piękną tradycją idzie? Choć wciąż jest znaną imprezą (pewnie bardziej niż Konfrontacje), nie niesie za sobą wartości, jakie niósł w czasach, gdy wyznaczał trendy i kreował gwiazdy. A to właśnie te czasy zbudowały jego legendę. Gdyby narodził się dziś, mógłby nie przetrwać długo. Innymi słowy, swoją tradycję rozmienił na drobne i to samo grozi Konfrontacjom. Bez pieniędzy Opole będzie skazane na ersatz Konfrontacji i im dłużej tak będzie, tym bardziej słowa o ich tradycji będą stawały się puste. O tym, że ten proces już się zaczął, świadczy to, że z roku na rok minister daje na Konfrontacje mniej pieniędzy. Przecież nie byłoby tak, gdyby ich tradycja rzeczywiście była silna.

Chociaż raz zróbmy je tak jak należy

Po tym, jak w tym roku minister nie dał żadnych pieniędzy, zarówno w opolskim urzędzie marszałkowskim, jak i w samym teatrze powinna się zapalić czerwona lampka.

Mówienie - nawet bardzo stanowcze - że Konfrontacje się odbędą, nie wystarczy. One nie tylko muszą się odbyć, ale też odzyskać siłę rażenia. Urzędnicy muszą się więc zmierzyć z problemem budżetu imprezy, a dyrektor teatru z jej programem. Nie wystarczy, żeby festiwal był poprawny. Powinien ściągać głośne nazwiska, pokazywać ciekawe zjawiska, przedstawiać najlepsze i najczęściej nagradzane spektakle. Powinien siać ferment i wciągać w rozmowę - nie tylko o teatrze, ale również o Polsce. Bez pieniędzy, czyli na wypadek niepowodzenia odwołania złożonego do ministra, bez większego wsparcia samorządu nie da się tego zrobić. A trzeba, bo tylko wtedy następnym razem minister kultury zastanowi się dwa razy, zanim dojdzie do wniosku, że na Konfrontacje pieniędzy nie ma. A co z tego będą mieli opolanie? Imprezę, która pozwoli ich miasto odnaleźć na mapie Polski i Konfrontacje, na których w końcu będą mogli zobaczyć tę piękną tradycję, o której tyle się mówi.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji